wtorek, 1 lipca 2014

 

 

      DLACZEGO MNICH?

 

[CZĘŚĆ  PIERWSZA].

 

W literaturze pallotyńskiej istnieje pewien utrwalony pogląd, zgodnie z którym św. Wincenty Pallotti to apostoł i mistyk [1]

Powszechnie wiadomo, że Wincenty Pallotti to święty kapłan rzymski, któremu Opatrzność Boża wyznaczyła miejsce w szeregach duchowieństwa diecezjalnego [2], a nie zakonnego; założyciel Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, a więc stowarzyszenia życia apostolskiego, zrzeszającego kapłanów i braci, nie będącego zakonem mniszym; kapłan nie posiadający konsekracji mniszej, o którą zresztą nigdy formalnie nie zabiegał.

Nie ma powodu, by z tymi faktami polemizować.                                       

Każdy byt posiada pewną formę zewnętrzną i pewne wypełnienie. Nie sposób wyobrazić sobie owocu, zbudowanego z samego naskórka; kolumny budowli pozbawionej zbrojenia i betonowej wylewki; paschału woskowego, który byłby wewnątrz pusty. 

Byt określa to, co stanowi jego istotę.  

Ewangelia Święta wskazuje na emanację istoty bytu - na alegoryczny owoc (J. 15), który osoba ludzka ma przynosić w Panu na Jego Chwałę. To jest decydujące.                   

Istota bytu w doczesności jest zakryta. Pozostaje utajniona do czasu zerwania zasłony: „teraz poznaję po częściwtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany”  (1 Kor. 13,12 b).

Istota niezmiennie podlega poznaniu Samego Boga, gdyż tylko Bóg ma pełnię poznania trynitarnego, a człowiekowi stopniowo i w ograniczonej mierze udziela poznania. Droga rozpoczyna się od stopniowego poznawania najpierw siebie w Bogu, aby w końcu po bolesnych oczyszczeniach wejść w poznanie Boga Samego. Taka jest droga poznania: chcąc poznać Boga, poznaje się najpierw siebie w Bogu. W doczesności poznanie jest skończone. W wymiarze oczekiwanym – wieczne i  nieskończone. Absolutne imię bytu ujawni Bóg, bo obiecał: „Zwycięzcy dam manny ukrytej i dam mu biały kamyka na kamyku wypisane imię nowe, którego nikt nie zna oprócz tego,  kto [je] otrzymuje” (Ap. 2, 17 b).

Człowiek w doczesności, zewnętrznie poddaje się z pewnym etykietyzacjom, ze względu na przyjmowane z konieczności powszechne formy postępowania czy standaryzację. Mimo to jednak, bardzo często wewnętrznie spokojnie odrzuca to wszystko, jako formalne matryce, pewien rodzaj cliché, który niczego istotnego nie zmienia i rzeczywiście nic nie znaczy. 

Nie będzie więc „wojowania na paradygmaty”, bo w polu znaczeniowym: apostoł - mistyk - mnich - pokutnik po prostu ich nie ma. Prawda tezy: apostoł i mistyk -jest powszechnie znana, utrwalona i nie podlega żadnej wątpliwości. Nie wyczerpuje jednak opisu bytu Św. Wincentego Pallottiego. Opis bytu wymaga bowiem nie tylko odniesienia do zewnętrzności (przez opis skutków aktów wykonywanych na zewnątrz bytu), ale raczej opisu w zakresie wewnętrzności bytu, czyli itinerarium bytu – czego dotąd w literaturze pallotyńskiej w tej płaszczyźnie, systematycznie nie podjęto. Przy tym zaznaczyć należy, że nie idzie tu o naukowy wywód, ale o zauważenie oczywistych faktów życia św. Wincentego; wyprowadzenie prawdziwych wniosków o bycie Pallottiego, mających znaczenie w praktyce życia mniszego; a ostatecznie: o faktyczne wykonanie tego, co Św. Założyciel pozostawił jako regułę mniszą. Źródłem i owocem poznania ma być nie sophia, ale hokoma, o którą Boga Samego pokornie prosimy.                               

W takim razie dlaczego mnich - dlaczego mnich, skoro przecież: apostoł i mistyk?

Istoty bytu nie budują skutki aktów, ale Sam Bóg. 

Skutki są emanacjami istoty, przetworzonej przez przyjęte lub zmarnowane dary łaski. Suma skutków aktów jest lub nie jest opisem istoty bytu. Bywa bowiem, że istota bytu jest nadal zakryta przed ludźmi. Mówi o tym niepojęciu chociażby święty tekst, zawarty w Mdr. 3, 1-9: „A dusze sprawiedliwych w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu, doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu, dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. W dzień nawiedzenia swego zajaśnieją i rozbiegną się, jak iskry po ściernisku. Będą sądzić ludy, zapanują nad narodami, a Pan królować będzie nad nimi na wieki. Ciktórzy Mu zaufali zrozumieją prawdęwierni w miłości, będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych.”  

 

 

Życie ukryte człowieka, intymność, itinerarium osoby - jest w życiu ludzkim przestrzenią spotkania, zarezerwowaną dla Miłości. Tam rozbrzmiewa Boskie pytanie Słowa Wcielonego: „Kogo szukacie?” (J. 18, 4; 8).

Od odpowiedzi wolnej osoby na to pytanie - właściwie wszystko  w życiu ludzkim zależy. Zwrot ku temu: co i kto jest poszukiwanym, co i kto jest szukanym, co i kto w pragnieniu powinien zostać znalezionym. Zwrot ten już wprowadza osobę samoistnie na drogę poznania. Stawia człowieka na ścieżce wyborów i Bożych wyroków. Człowiek staje wtedy in punto suggerito, w gotowości szukania. Zostaje zdeterminowany pragnieniem poznania.

Znawcą istoty bytów jest tylko Bóg. Pragnieniem Boga jest, jak błaga Bóg- Człowiek Jezus - Arcykapłan: „aby  z n a l i  (p o z n a l i) Ciebie, jedynego prawdziwego Boga oraz Tego, którego posłałeś Jezusa Chrystusa” (J. 17,3).  

Z n a j o m o ś ć  Trójjedynego Boga  jest  ż y c i e m  w i e c z n y m   (J. 17,3), bo tak życie wieczne definiuje Sam Zbawiciel.

Sprawa to niebagatelna - znać kogoś, ale znać znaczy: znać kogoś naprawdę.   

Wiemy, jak boli cudze, bezczelne twierdzenie: znam Go przecież!, gdy twierdzący nie posiada żadnego istotnego poznania.

Sprawa niebagatelna, o tyle bardziej, że To Ten jest Jedynie Konieczny. Nie zastąpi Go kto inny ani ktokolwiek. 

Dążenie do znajomości Boga to stan, który inicjuje Bóg. To On wybiera. Wybór Boga jest u początku. Słowo jest na początku, Bogiem jest Słowo, Słowo na początku jest u Boga (J. 1, 1-2).

Dążenie to jest ze Słowa, pochodzi z Boga.

Prowadzi do  s z u k a n i a   B o g a.                                

                                


 

Mnich to  t e n, k t o  s z u k a  B o g a.                       

Jeżeli szukasz Boga, znajdziesz Boga.

A jeżeli Boga nie szukam?

Nie kłam

 

To powinno wstrząsnąć. Przerazić. Rozciąć, jak miecz obosieczny.

Wyrwać ze śpiączki, która trwa dziesięciolecia, bez zmian.  

Początkiem Mądrości jest Bojaźń Boża. Ta słuszna bojaźń utraty Boga na wieki. Zrodzona z miłości Ojca Przedwiecznego przez dar Ducha: Dziecko moje, nie chcę żebyś utracił Mnie na wieczność...!    

Św. Wincenty wchodzi dokładnie tutaj, w ten punkt i nie z pustymi rękami, ale z kojącym lekiem na trwogę: 

                                                                             

„...szukaj Boga, a znajdziesz Go

Szukaj Go we wszystkima znajdziesz Go wszędzie

Szukaj Go zawszea zawsze Go znajdziesz”. Cóż za pociecha…   

Sobie samemu nie podaje kojących balsamów. Wychodzi sam, naprzeciw wszystkich i bez kompromisu, bez względu na osoby i poprawność wobec osób i  struktur mówi:

Nie pragnę niczego prócz Boga: niczego, niczego

Mój Bóg wszystkowszystko. Tylko Bóg, tylko, tylko Bóg”.    

W ocenie wielu nazbyt dobitnie upomina się o Boga: 

                                        

„Nie rozum, lecz Bóg!    

Nie wola, lecz Bóg!                                                              

Nie serce, lecz Bóg!  

Nie wzrok, lecz Bóg!      

Nie słuch, lecz Bóg!    

Nie powonienie, lecz Bóg!                                                           

Nie smak, ni mowa lecz Bóg!  

Nie oddech, lecz Bóg!                                                            

Nie dotyk, lecz Bóg!   

Nie powietrze, lecz Bóg!           

Nie pokarm, ni napój, lecz Bóg!

Nie odzienie, lecz Bóg!                                                       

Nie spokój, lecz Bóg!                                                            

Nie rzeczy doczesne, lecz Bóg!                                         

Nie bogactwa, lecz Bóg!                    

Nie zaszczyty, lecz Bóg!  

Nie wyróżnienia świata, lecz Bóg!                                     

Nie dostojeństwa, lecz Bóg!  

Nie awanse, lecz Bóg!  

Bóg zawsze i we wszystkim.                       

Tak, mój Boże, pragnę Ciebie, bo Ty chcesz tego. 

Ja nie powinienem się nawet ważyć na wzywanie Ciebie, ponieważ, och, na ileż sposobów buntowałem się przeciwko Tobie, zdradzałem Cię i krzyżowałem (OOCC, X, 131)”.          

Cóż to za mnich, który nie potrafi opuścić swego eremu, jeżeli Bóg go na zewnątrz wywodzi?!  Taki mnichem nie jest.   Mnich   s ł u c h a   S ł o w a.

Pallotti wie, że m n i c h  t o  t y l k o  t e n, k t o – jak uczy patriarcha    i zakonodawca monastycyzmu zachodniego, patron Europy i Ojciec Kościoła: św. Benedykt  z Nursji

 

 

 - p r a w d z i w i e    s z u k a   B o g a (roz. 58 pkt 7 Reguły Św. Benedykta); który zostanie co do tego troskliwie przebadany, co do ducha (J. 4,1) przez mnicha starszego, takiego, który umie pozyskiwać dusze (pkt 6);  

p o z n a odczytaną mu  r e g u ł ę, aby wiedział na co się decyduje (pkt 12), po dojrzałej rozwadze obieca w y t r w a ć  w  s t a ł o ś c i (pkt 9), gorliwy w służbie  Bożej, w posłuszeństwie, w znoszeniu upokorzeń (pkt 7), kto podejmuje naukę w szkole służby Pańskiej (pkt 45);

kto przez cierpliwość  c h c e   w z i ą ć  u d z i a ł  w  M ę c e  C h r y s t u s o w e j

i zasłużyć na udział w Jego Królestwie (pkt 49). 

Zgodnie z nauką daną Kościołowi przez św. Benedykta mnichami są:

c e n o b i c i, którzy żyją w klasztorze, pełnią służbę Bożą pod regułą i opatem (roz.1 pkt 2) oraz

a n a c h o r e c i (pustelnicy), wychowani przez wielu mnichów, zaprawieni do samotnej walki duchowej (roz. 1 pkt 3).                                            

M n i c h e m  j e s t   t y l k o   t e n,  k o m u  R e g u ł a   j e s t   m i s t r z y n i ą  -  

k o g o   R e g u ł a   w y p r ó b o w a ł a  jak złoto w ogniu (roz. 1 pkt 6), kto przez zaparcie się siebie i świata nie kłamie Bogu tonsurą (roz. 1 pkt 7), kogo prawem nie jest zaspokajanie własnych pragnień (roz. 1 pkt 8). 

           Kapłan Wincenty dobrze rozumie, co to jest s z k o ł a  s ł u ż b y  P a ń s k i e j, „uczelnia Jezusa Chrystusa

            - oparta na zasadniczej  r e g u l e  N a ś l a d o w a n i a   C h r y s t u s a,

która zasadza się na  E w a n g e l i i  Ś w i ę t e j, którą rodząc w sobie samym, na nowo odkrywa, gdy kreśli tzw. W i e l k ą R e g u ł ę  i  projekty szeregu mniejszych reguł, niepodjętych w praktyce życia przez Lud Boży. 

Pallotti czuje i myśli po włosku, zna wagę reguły zakonnej. Doskonale rozumie, że reguła może wychować człowieka, bo najpierw wychować trzeba człowieka, a dopiero daleko dalej: sługę Boga Samego i kapłana.

Kapłan Wincenty jęczy przed Bogiem, ubolewa nad nędzą własnego człowieczeństwa, zbyt słabego, by liczyć na istotną zmianę stanu w doczesności.

Postanawia niezłomnie czynić i czyni wszystko, by nie być policzonym pośród:                                            

s a r a b a i t ó w  tj. „ten całkiem obrzydliwy rodzaj mnichów, którym żadna reguła nie była mistrzynią i nie wypróbowała ich jak złoto w ogniu, [którzy] rozmiękli jak ołóww postępowaniu zachowują nadal wierność światu, a swoją tonsurą jawnie kłamią Bogu, [którzy] zamykają się po dwóch lub trzecha nawet samotniebez żadnego pasterza, w owczarniach nie Pańskichlecz swych własnych,  [których] prawem jest zaspokajanie własnych pragnień” (roz. 1 pkt 6-9  Reguły Św. Benedykta) albo

 

 

m n i c h ó w   w ę d r o w n y c h  (g y r o v a g i), [którzy] przez całe życie wędrują po różnych okolicachgoszcząc po trzy lub cztery dni w rozmaitych klasztorach, [którzy] zawsze się włóczą, pozbawieni wszelkiej stałościa służą tylko własnym zachciankom i rozkoszom podniebienia, pod każdym względem gorszych jeszcze od sarabaitów” (roz. 1 pkt 6-9  Reguły Św. Benedykta).

Tyle razy goszcząc u Synów Romualdowych w klasztorze Ojców Kamedułów w Camaldoli dobrze wie, że regułą Zakonu Kamedułów

 

 

 

jest Reguła Św. Benedykta i zna ją dogłębnie, i co do norm, i co do utrwalonej praktyki monastycznej, a zna bardziej jak brat domowy, jak ojciec duchowny - spowiednik profesów, niż tylko gość klasztoru. Przyjmowany szczególnie długo wtedy, kiedy nasilają się krwotoki płucne.

Kogo przyjmuje się w takich stanach w gościnę? 

Kogo…?  Dlaczego…?                                                     

I jeśli już to wiadomo: dlaczego Św. Wincenty w takim stopniu identyfikował się z Mnichami Kamedułami - to ustalmy -  kim w istocie bytu dla Samego ks. Wincentego Pallottiego był Zakonodawca Św. Romuald? 

  

  

Historia Kościoła odnotowuje, że święty Romuald należał do największych eremitów X wieku. Jego rady szukali prości ludzie i możni tego świata. Na jego wezwanie doża wenecki Piotr Orseolo podjął pokutę i życie pustelnicze, cesarz Otto III złożył na ręce Świętego przyrzeczenie złożenia korony i oddania się Bogu w życiu monastycznym. Poddawano pod Jego kierownictwo wiele opactw i oddawano ziemie, aby mógł zakładać klasztory i pustelnie dla swoich uczniów. Jak zaświadcza św. Piotr Damiani, św. Romuald zakładał również klasztory żeńskie.     

Ojciec Kamedułów zmarł dn. 19 czerwca 1027 roku w Val di Castro. Zachowało się zaledwie kilka Jego wskazówek spisanych przez uczniów, z których najdłuższą jest tzw. Mała Reguła Mistrza Romualda zanotowana w „Żywocie 5 Braci Męczenników”. Przytoczmy w tym miejscu w całości, niezwykle istotny dla Św. Założyciela Wincentego Pallottiego fragment: 

  

          

Przebywaj w celi jakby w raju; odrzuć poza siebie i usuń z pamięci cały świat, baczną uwagę zwracaj na swe myśli, jak rybak na ryby. Jedyna droga jest w psalmach. Nie porzucaj jej! Jeśli nie potrafisz wszystkiego, gdyż przybyłeś z gorliwością nowicjusza, usiłuj raz w tym, raz w innym miejscu śpiewać psalmy w duchu i pojmować umysłem, a gdy podczas czytania zaczniesz ulegać roztargnieniu, nie ustawaj, lecz usiłuj poprawić to przez zrozumienie. Przede wszystkim staw się w obecności Bożej z bojaźnią, z drżeniem, jak ktoś, kto stoi w obliczu władcy. Wyniszcz się całkiem i zadowolony z łaski bożej siedź jak pisklę, które, jeśli matka mu nie da, bezradne jest i nie ma nic do jedzenia” (rozdz. 32)”[3].

 

 

            Oto tu, w tym posiadanym w pełni zdrowej świadomości św. Wincentego Pallottiego „najwyższym ubóstwie niemożności” – jawi się przed nami obraz celi Pallottiego. Wejdźmy do celi św. Wincentego Pallottiego. Chciejmy być w niej. Zostać. Całym bytem. Niepodzielonym bytem.  

  

  

Tu nie idzie o przemarsz po Muzeum Św. Wincentego Pallottiego w Rzymie. Wejście mnicha do celi to jest entrada. Entrada – oznacza: wejście na zawsze. Wieczność. Zastosujmy się do rady Św. Romualda, który woła: „Nie porzucaj jej!”

Dlaczego akurat w tym miejscu rozlega się niemy krzyk Zakonodawcy?

Współbrzmi z nim zgodny, płynący z miłości ów krzyk wszystkich Ojców Pustyni: Nie porzucaj celi. Pozostań w niej. Cela wszystkiego Cię nauczy. Wniosek: Cela nauczy, jeśli jej nie porzucisz                  

  

 

Cela?! Cela nauczy?! Martwy, materialny twór nauczy?!

Nie patrz tak na nią. Tu jest Bóg Sam. Tu Bóg buduje claustrum. Bóg Sam. I tego claustrum nigdzie indziej nie znajdziesz. Tu jest Jego Obecność. Pamiętajmy na Obecność Bożą. Ta cela. Otwarte drzwi. Dokąd pójdziesz? Dokąd więc chcesz iść? Czy wciąż jeszcze chcesz gdzieś iść? Zostań tu i tutaj się módl. Cela jest rajem, który trzeba odzyskać. Jest otwarta. Widzisz otwierające się drzwi. Tu działa Pawła z Tarsu: prawo otwartych drzwi.

 

 

Natura włoska domaga się śpiewu w czynie. Śpiewem ducha, który osłabia i bezlitośnie męczy szatana jest na przykład: w milczeniu i świętym skupieniu ducha krojenie pod posłuszeństwem jarzyn /verdura/ i o taki śpiew tutaj chodzi.     

Właśnie tu, w celi rozlega się ten Pallottiego śpiew ducha, który nieco swobodniej wyrażać może taka trawestacja znanej włoskiej kolędy: „che una cella molto bella, cella di Natal, porta gioia la sua luce, cella di Natal”.


 

Natal? Tak. Boże Narodzenie. Tu w celi rodzi się Życie. Życie z Boga.

  

 

Życie Mnicha Pallottiego, zobligowanego posłuszeństwem Bogu Samemu, aby sumiennie notować na karcie wmontowanej w drzwi „pokoju”: miejsca i pory, dokąd  i kiedy, w razach koniecznych, z celi się oddala.      

                                                

Św. Wincenty Pallotti Sam nie posiada k l a u z u r y,

ani nadziei na  s t a ł o ś ć    m i e j s c a;  

od siebie samego wymaga  c o n v e r s a t i o     m o r u m [4]

i     s t a ł o ś c i  s e r c a [5] , tak  wyraźnie mówiąc:

 

„P o n i e w a ż   n i e    m o g ę    k o r z y s t a ć    z    o w o c ó w  

k l a u z u r y  z a k o n n e j,    będę się starał przynajmniej

n i e  u c z ę s z c z a ć    n a    m i e j s c a    p u b l i c z n e,

ale raczej jak najbardziej ich unikać;

n i e     b ę d ę    r ó w n i e ż    w y c h o d z i ł    z   d o m u  

jak tylko z pobudki miłości lub posłuszeństwa

względnie dla innego prawego i świętego celu,  

a ponadto będę się starał o czujność nad zmysłami,

dzięki której zaprowadzę 

p r a w d z i w ą   k l a u z u r ę   w   d u s z y.

 

Pallotti zbyt dobrze rozumie, ile traci, będąc pozbawionym  dobrodziejstwa klauzury. W doczesności i ze skutkiem wiecznym.

Rozumie istotę tego, czego aktualnie i faktycznie nie posiada. 

Przeczytajmy jako Lectio wiele razy:

 

„P o n i e w a ż   n i e    m o g ę    k o r z y s t a ć    z    o w o c ó w  

k l a u z u r y  z a k o n n e j”.    

 

To wielki ból, ponieważ Św. Wincenty Pallotti nie jest ani abnegatem, ani miłośnikiem świata, tym bardziej części świata sprzymierzonego z szatanem, lecz jest kapłanem, który przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie chce wyrwać cały spętany świat z sideł szatańskich. Chrystus chce zbawić wszystkich. Jakże wielka utrata – nie dusz! – utrata osób! Na wieczność! Wieczność! Nie przechodzi nad tym brakiem do porządku dziennego. Pallotti nie godzi się z tym. Szuka dróg przezwyciężenia braku. Wyraża wewnątrz siebie samego wobec Boga na głębi ducha: veto konstruktywne wobec zła, które nie jest niczym więcej, jak tylko kulą u nogi niewolnika; bezradnością, owocem skażonej natury ludzkiej, dotykanej licznymi brakami z powodu skutków grzechu pierworodnego.

W tym rozdzierającym doświadczeniu Pallotti zachowuje i ocala Pokój, żywi niezłomną nadzieję, położoną w Bogu Samym, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych (Łk. 1,37). Na tej drodze więcej niż najukochańsza Matka darzy Go błogosławieństwem Matki i do błogosławieństwa Ojca Niebieskiego Go przygotowuje i w sercu przedstawia.

  

 

Pallotti idzie w głąb wąską i ciemną drogą zawierzenia dzięki Jej światłu. 

Samotny i bez oparcia, w czystej wierze poznaje możliwość i kreśli regułę mniszek.

   

 

P e r s o n a   p u r a - oto byt, za którym tęskni.

O  takiej istocie Pallotti marzy i o taką błaga Nieskończone Miłosierdzie, aby raczyło ponowić akt stwórczy nieskończone nieskończoności razy, przez nieskończone nieskończoności wieczności.   

Klauzura mnisza to dla Niego owoc miłości i wiary. Równie realny, jak każdy inny owoc, zbudowany z cząstek materialnych, bo dla Pallottiego wiara, czysta wiara nie znaczy mniej niż materia. Przeciwnie, jako cnota boska, cnota teologalna staje ponad tym, co jest jedynie  materią, której jednak nie odrzuca. 

Mnich Pallotti nie zaniedbuje s t u d i u m.  

Studium mnicha  to  p r a c a   c e l i.     

 

 

M n i c h e m, jak uczy św. Benedykt (roz. 4  Reguły), jest ten: kto przede wszystkim kocha Boga z całego serca, z całej duszy i z całej mocy, następnie bliźniego, jak siebie samego; nie zabija; nie cudzołoży; nie kradnie; nie pożąda; nie świadczy fałszywie; szanuje wszystkich ludzi; nie czyni nikomu tego, co jemu niemiłe; wyrzeka się samego siebie, aby iść za Chrystusem; ciało poskramia; nie szuka przyjemności; kocha post; ubogich wspiera; nagich przyodziewa; chorych nawiedza; zmarłych grzebie; cierpiącym pomaga; smutnych pociesza; zerwał ze sposobem postępowania tego świata; niczego nie przedkłada nad miłość Chrystusa; nie działa pod wpływem gniewu; nie zachowuje urazy; nie kryje w sercu podstępu; nie daje fałszywego znaku pokoju; nie schodzi z drogi miłości; nie przysięga, aby przypadkiem nie dopuścić się krzywoprzysięstwa; prawdę wyznaje sercem i ustami; złem za zło nie odpłaca; krzywdy nie wyrządza, a wyrządzone cierpliwie znosi; miłuje nieprzyjaciół; złorzeczącym nie złorzeczy, ale raczej ich błogosławi; dla sprawiedliwości znosi prześladowanie; nie jest pysznym; ani pijącym zbyt dużo; ani żarłokiem; ani ospałym; ani leniwym; nie szemra; nie obmawia; nadzieję swoją w Bogu pokłada; widząc w sobie jakieś dobro, przypisuje je Bogu, nie sobie; zło zaś uznaje zawsze za własne dzieło i sobie je przypisuje; lęka się dnia sądu; drży przed piekłem; całą duszą pragnie życia wiecznego; śmierć nadchodzącą ma codziennie przed oczyma; w każdej chwili strzeże swego postępowania; uważa za rzecz pewną, że Bóg patrzy na nas na każdym miejscu; złe myśli przychodzące do serca natychmiast rozbija o Chrystusa i wyjawia je ojcu duchownemu; strzeże ust swoich od złej i przewrotnej mowy; nie ma upodobania w wielomówstwie; nie wypowiada słów czczych lub pobudzających do śmiechu; nie lubuje się w nadmiernym lub głośnym śmiechu; słucha chętnie czytania duchownego; często znajduje czas na modlitwę; dawne swoje grzechy codziennie ze łzami i wzdychaniem na modlitwie wyznaje Bogu; a na przyszłość poprawia się z tych grzechów; nie spełnia zachcianek ciała; nienawidzi własnej chęci; poleceń opata we wszystkim słucha, nawet jeśliby on, co nie daj Boże, sam inaczej postępował, mając wówczas w pamięci ten nakaz Pana: czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą, lecz uczynków ich nie naśladujcie (Mt. 23,2); nie pragnie, by go nazywano świętym, zanim nim zostanie; lecz ma najpierw świętym zostać, by nazwa ta odpowiadała prawdzie; przykazania Boże codziennie w czynach wypełnia; kocha czystość; nikogo nie nienawidzi; nie zazdrości; nie czyni niczego z zawiści; nie lubi kłótni; unika wyniosłości; starszych szanuje; młodszych miłuje; w duchu miłości Chrystusowej modli się za nieprzyjaciół; jeśli zdarzy się jakaś kłótnia, idzie pojednać się przed zachodem słońca; nigdy nie traci ufności w Miłosierdzie Boże.

Słowo: „mnich” posiada swój grecki źródłosłów w wyrazie: μοναχός  

m o n a c h o s – samotnik, który po pierwsze oznacza człowieka samotnego,

a dalej także: pustelnika.

Łaciński odpowiednik: m o n a c h u s  oznacza mnicha - 

człowieka, który jest s a m o t n y (łac. s o l i t a r i u s).

 

Samotność ta nie jest ukierunkowana na ego, ale na szukanie  Królestwa  Bożego. 

Mnich to ten, kto szuka Boga i kto ze względu na Jego Królestwo decyduje się na celibat i na bycie j a k b y - s a m o t n y m (q u a s i – s o l i t a r i u s). Bezżenność dla Królestwa Bożego  (Mt. 19,12) i samotność z obietnicą stokroć liczniejszej rzeszy: ojców i matek, braci i sióstr wśród prześladowań, i życia wiecznego w czasie przyszłym (Mk. 10, 30) są wyznacznikami pierwszych kroków postępowania w szkole służby Bożej. 

W tym Pallotti z konieczności, a nie z wyboru: m n i c h  w  ś w i e c i e  widział dane sobie przez Boga Samego pole współpracy z łaską, podobne do wymagającego wielkich zabiegów ugoru do wykarczowania, który ze względu na Pana, chce zwrócić Mu jako kwitnący ogród.             

Bóg dopuścił tę konieczność, tak jak dawniej dopuścił cierpienia na Hioba. Lecz  Pan Bóg nie pragnął tych udręk i mąk ducha Św. Wincentego Pallottiego i udrękami tymi się nie upajał.

Dopuścił, jako na Syna w Synu ten heroiczny ból nad bóle, niezmierzony ból ducha – z powodu nieskończonych zasług na Wieczność i na Nieskończoną Chwałę Swoją, w których nie najmniejszą z zasług jest ta: żeby z trudu św. Wincentego Pallottiego wyrósł klasztor pallotyńskich mniszek, które nie będą nigdy więcej zmuszane do życia wbrew naturze, czyli wśród świata, lecz prowadzić mają życie monastyczne w klasztorze, gdyż jedynie tak mogą żyć zgodnie z łaską, która buduje na naturze i udzielana jest w samym akcie stwórczym, bo Św. Założyciel chciał dla Swoich córek ustroju klauzury papieskiej, aby Jego własne dzieci nie były bez końca nękane tym, przez co Sam przeszedł.              

                                 

 Do Dobrodziejów: Cz. Matka Przeorysza i Mniszki Kamedułki

z Tyszowiec

 

† Osculum pacis

 

[1] Ks. Józef Wróbel SAC „Święty Wincenty Pallotti. Apostoł i mistyk”, Pallottinum-Poznań 1992;                                                                                                                                      

[2] Św. Wincenty Pallotti z powodu słabego stanu zdrowia, to jest nie rokującego w sposób wykluczający wszelką wątpliwość, że po otrzymaniu święceń kapłańskich będzie zdolny  do wykonywania obowiązków prezbitera w diecezji rzymskiej – został wyświęcony na kapłana na koszt rodziny Pallottich, a nie na koszt diecezji rzymskiej. Tym samym rodzina Pallottich zobowiązała się do zapewnienia kapłanowi Wincentemu Pallottiemu stosownego utrzymania i zabezpieczenia na wypadek choroby do śmierci. Faktycznie, ks. Wincenty Pallotti niezwykle intensywnie pracował na rzecz diecezji rzymskiej, w sercu Rzymu.   

[3] Mniszki Kamedułki w Tyszowcach, „Historia”

[4] Zachowania obyczajów monastycznych.  

Dawniej czytano tu:  c o n v e r s i o    –  „n a w r ó c e n i e”.

Dziś wszystkie wydania Reguły wracają do wcześniejszej formy:  c o n v e r s a t i o – „dostosowanie swoich obyczajów do monastycznego sposobu życia”.

[5] Stałość to wytrwanie na raz obranej drodze aż do śmierci (Prolog 50 Reguły Św. Benedykta), lecz także stałość w sprawach mniejszych, nawet nadrobniejszych