DLACZEGO MNICH?
[CZĘŚĆ PIĄTA]
Staje przed nami diakon Wincenty Pallotti, który „dn. 16 maja 1818 r., w sobotę przed Zielonymi Świętami, ukończył przygotowania do święceń kapłańskich. Z radosnym sercem udawał się do Bazyliki Laterańskiej, aby przyjąć święcenia prezbiteratu z rąk wiceregenta arcybiskupa Kardynała Marii Frattini [1]. Stało się. Uniesienie, przepełniające serce Don Vincenzo Pallottiego – już kapłana – tak znamienne w pierwszych latach Jego „kapłaństwa, przebija z listu, napisanego dn. 26 maja 1818 r., do św. Kaspra del Bufalo: «Dnia 16 maja, w wigilię Przenajświętszej i Niepodzielnej Trójcy, Najukochańszy Bóg raczył aktem Swego Miłosierdzia, które należy podziwiać przez całą wieczność, podnieść mnie z prochu i nicości, i wynieść do najwyższej godności kapłańskiej: jest to godność, która jak słusznie mi się zdaje, może – że tak powiem – być przedmiotem nie tylko podziwu, ale także świętego lęku wobec Wielkiej Matki Boga. Proszę Księdza Kanonika, by odmówił i polecił innym osobom odmówić Pieśń Magnificat na podziękowanie za otrzymane dobrodziejstwa. O, jakże wielką godnością jest kapłaństwo; jaką godnością, jaką godnością!... Szanuję i czczę głęboko we wszystkich, a także i w Waszej Przewielebności niepojętą godność kapłańską. O, co to znaczy być kapłanem, o Boże… nie ogarniam tego. O, co to znaczy, składać Bezkrwawą Ofiarę Ołtarza; co to znaczy udzielać Sakramentów Świętych; o Boże…; co to znaczy składać Bogu w modlitwach brewiarzowych Ofiarę pochwalną za całą ludzkość!»” [2].
W życiu duchowym warto pewne rzeczy zapisywać. Aby za jakiś czas do tych notatek wracać. Kondycja ludzka ma to do siebie, że pod ciężarem doświadczanych krzyżów wewnętrznych i zewnętrznych – zawodzi. Nie można polegać na samym sobie; na sile człowieczeństwa; na zbyt wybujałej „wierze w człowieka”; nawet na trzech władzach: rozumie, pamięci i woli; nawet na spoistości zdrowej psychiki, bo ta nie wszystko zawiera i nie wszystko tłumaczy. Dusza pod wpływem obciążeń traci wewnętrzny żar. Czasem, gdy ciężary są wielkie – osoba załamuje się, bo miody początków mijają. Potrzeba wtedy duchowego odnowienia. Odnowienie jest duszy systematycznie potrzebne.
Ks. Pallotti – zapytany w kilka miesięcy po święceniach kapłańskich: „jak się czuje?” – wyraźnie odpowiedział, że: „lepiej” [3]. Dlaczego zatem było: „gorzej”? Zwyczajne doświadczenie braku. Św. Założycielowi brakowało… Zostawmy słowa. Nie mamy do tego prawa. Zwykle lepiej jest nie nazywać cudzych stanów duchowych, by nie zadać człowiekowi dodatkowego bólu, kiedy on sam przyczyny nawet zwięźle nie określa.
Nie da się pominąć, że ks. Pallotti do Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów wracał: czy to z powodu Dni Skupienia, czy Świętych Rekolekcji: „w sierpniu 1818 r., zaraz po ukończeniu studiów, przywitał Go w swych murach malowniczo usytuowany klasztor Kapucynów w Albano” [4]. Z kolei: „w roku 1819, za radą Santelli’ego, przybył znów do klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów w Albano” [5].
W liście z dn. 21 sierpnia doniósł Santelli’emu, że czuje się lepiej i dlatego wyraził Mu wdzięczność za udzieloną radę, zapisał także: „w sobotę wieczorem po szczęśliwej podróży przybyliśmy do Rieti. Następnego ranka miałem szczęście odprawić Bezkrwawą Ofiarę w kościele nowicjatu Przew. OO. Kapucynów, po czym udałem się na zwiedzanie Kościołów (…)”; i dalej zanotował: „rano miałem szczęście odprawić Bezkrwawą Ofiarę w kościele św. Józefa z Leonessy” [6];
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów Leonessa (Rieti)
w ten sposób tedy we wielkim ołtarzu, na którym w prześlicznej urnie, złożonej pod budyneczkiem, wzniesionym w stylu małej świątynki, spoczywa czcigodne ciało Świętego, ofiarowałem Niepokalaną Hostię.
Relikwie ciała św. Józefa z Leonessy (Sanktuarium).
Klasztor Braci Mniejszych Kapucynów Leonessa (Rieti)
Świątynia, zdobna jest w liczne malowidła, które przedstawiają rozliczne czyny tego znakomitego Bohatera Kościoła Chrystusowego” [7].
Św. Józef z Leonessy i Św. Fidelis z Sigmaringen -
Giovanni Battista Tiepolo (1725-1758) (olej na płótnie)
Zakon dla św. Wincentego był jak studnia. Studnia, której wodę cenił, spragniony po trudach. A Rieti? Dlaczego Pallotti jechał akurat tam? Czego nie miałby otrzymać w Rzymie? Wszak w Rzymie - jak mówią - jest wszystko, tak jak w Duchu Świętym. Ale na to, aby być bliżej Boga - na ile tylko można, w jak największym pobliżu chłonąć Boga w czystym duchu - trzeba nie być w Rzymie i nie być we własnym domu, ale być w … klasztorze. Zatem Pallotti … musiał tam szybko udać się. A skoro musiał - zatem był.
Respiracja w klasztorze kapucyńskim była Mu potrzebna i ponownie potrzebna, i jeszcze raz potrzebna. Konieczność oddychania. Bez powietrza nie da się żyć. Pragnienia te całkowicie pochłaniały Jego ducha, nie mogąc znaleźć ujścia w żadnej realnej perspektywie. Niebo zdawało się być ołowiem. Wstawiennictwo św. Józefa z Leonessy było ks. Wincentemu niezmierną pomocą w przezwyciężeniu wewnętrznego impasu.
Brat Józef tak, jak i On, pragnął oddać się raczej życiu modlitwy i kontemplacji w samotności. Zrozumiał jednak, że Pan Bóg chce od Niego czegoś innego. Napisał: „Ten, kto kocha życie kontemplacji, ma wielki obowiązek pójść do świata i przepowiadać, zwłaszcza gdy w tym świecie panuje pomieszanie pojęć i szerzy się nieprawość [8]”. Wtedy fra Giuseppe oddał się dziełu ewangelizacji. Głosił Słowo z ambon wielkich miast. Wolał jednak robić to w małych miejscowościach. Zawsze uważał się za kaznodzieję wieśniaków, pasterzy, górali i dzieci. W 1587 roku został wysłany na misje do Konstantynopola. Tam opiekował się chrześcijańskimi niewolnikami i zarażonymi. Aby wyjednać ułaskawienie dla podopiecznych, udał się do sułtana Murada III. Wówczas został ujęty i powieszony - na haku za prawą rękę i prawą nogę. W ten sposób miał w długiej agonii czekać na śmierć. Z woli Pana stało się inaczej. Po trzech dniach Brat Józef został w przedziwny sposób uwolniony, „niesiony na ramionach anielskich”, jak przedstawia się Go w ikonografii.
Po odzyskaniu sił wrócił do Italii, gdzie na nowo podjął wędrowną działalność kaznodziejską. Powrócił żywy! Tak wiarygodnemu świadkowi Zmartwychwstałego i Miłosiernego Pana, który ocalił tego Kapucyna od spodziewanej śmierci – ks. Wincenty Pallotti śmiało decyduje się powierzyć. Br. Józef może być Mu Orędownikiem - Wspomożycielem w tym, co jest dla Św. Założyciela nie mniej straszne od niewoli u Saracenów, a co ks. Wincenty tylko wobec Pana Boga wyraża.
W Swojej ewangelicznej posłudze św. Józef z Leonessy stał się dla św. Wincentego Pallottiego wzorem stałości. Owo mocne wyzwanie ascetyczne: „agere contra” – właśnie tu, w tym Sanktuarium, zostało wykute na tablicy serca św. Wincentego. Św. Józef z Leonessy był niezmordowany, nie zważał na zmęczenie, pogodę i inne przeciwności. Kilkakrotnie w ciągu dnia głosił kazania, katechizował ubogich wieśniaków i dzieci. Jego głoszenie było nasycone Ewangelią. Nie pomijał spraw społecznych. W ubogich widział Chrystusa Pana. Dla zaspokojenia ich potrzeb zakładał tak zwane banki pobożne, ubogie i proste szpitaliki oraz hospicja (pewnego rodzaju hoteliki dla ubogich). Osobiście obsługiwał chorych i biednych. Dzieci zaś uczył modlitw i katechizmu, jak zalecał Sobór Trydencki. Miłosierdzie okazywał także więźniom, towarzyszył skazanym na śmierć, niósł pokój i pojednanie zwaśnionym. Z krzyżem w ręku nie wahał się wchodzić między walczących, by ich pojednać i skłonić do zgody.
Moc do nieograniczonego apostolatu fra Giuseppe czerpał z adoracji Najświętszego Sakramentu, której poświęcał wiele godzin nocnych oraz kontemplacji Krzyża, który zawsze nosił na Swojej piersi. Br. Józef miał też zwyczaj stawiania krzyży na szczytach górskich. Wnosił je na swoich ramionach, kiedy udawał się tam z ludem w procesjach krzyżowych.
Kapłan rzymski Wincenty Pallotti tu, przy Jego relikwiach – modląc się, spędził wiele godzin. Wypowiadał Swoją tęsknotę za największą bliskością z Panem, przemożne pragnienie naśladowania Pana według całej doskonałości Świętej Ewangelii, a nie jedynie w formie społecznie aprobowanych namiastek, lecz totalnie, na wzór Serafinów - a to z kolei budziło w Nim żar pragnienia Wspólnoty Braterskiej i Apostolskiej. Żywił pragnienie, by Pan w Swym Nieskończonym Miłosierdziu raczył ponowić Cud Powołania Apostołów (Łk. 6, 12 n.) jako braci Jedynego Brata.
Wraz z Nim jako Patronem, kapłan Wincenty stawał w swoim ukrzyżowaniu woli, aby prosić Pana, żeby móc żywić się jedynie Najczystszym Pokarmem danym Mu przez Ojca, to jest Jego Wolą (J. 4, 34). Błagał Orędownika o wstawiennictwo w podejmowaniu tych wszystkich zadań, które wyznaczyła Mu Opatrzność, aby tchórzliwie nie cofnąć się przed wypełnieniem Woli Bożej do końca.
Na ile wstawiennictwo Świętego z Leonessy było skuteczne, świadczy sposób naśladowania Chrystusa i ewangeliczne dzieła, wykonywane przez Pallottiego w duchu naśladowania Chrystusa, św. Franciszka Serafickiego i św. Józefa z Leonessy w toku całej działalności publicznej, zwłaszcza w sferze apostolatu: ubogich, śmiertelnie chorych, więźniów, skazanych na śmierć oraz organizacji społecznych kas pożyczkowych, co podjęli w ślad za Pallottim Kapłani i Bracia Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego.
Rola Skupienia w Klasztorze Braci Mniejszych Kapucynów w Leonessie (Rieti) nie sprowadza się tylko do podjęcia tego jednego postanowienia i nie prowadzi Pallottiego jedynie do tych apostolskich skutków.
Pallotti jako Nauczyciel Wiary przepracowuje rzecz o wiele bardziej wewnętrznie. Głębia, którą podejmuje się przemierzyć w poszukiwaniu, oczekiwanego przez Pana Boga rozwiązania osobistego, duchowego dylematu - rozwiązania rzeczywistego, a nie pozornego i częściowego - angażuje Go odtąd na wiele lat, właściwie do końca życia. Św. Założyciel „chodzi z tą sprawą”, do końca życia. Nie zapomina o ścisłej obserwie zakonnej i pragnienie życia według tej formy, do końca w Nim nie maleje. Przeciwnie. Nie jest najemnikiem (J. 10, 13), lecz Dobrym Pasterzem (J. 10, 14).
Wizerunek, czczonej w Zakonie Braci Mniejszych Kapucynów,
Błogosławionej Dziewicy Maryi Matki Boskiego Pasterza
Św. Założyciel nie pozostawia tego, co ukrywa na poziomie Swej głębi, jako dzieła zakończonego. Nie przesądza z góry, jakie są rokowania sprawy. Nie sądzi za Boga. Nie wchodzi w miejsce Boga. Prosi, w najpokorniejszy sposób. Kapłan Wincenty: „Ten, który nie jest” wskazuje na Drugą Osobę Trójcy Przenajświętszej, na Słowo: „Jam Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec” (Ap. 22, 13). W ten sposób Św. Założyciel stawia tamę grzechowi, wywyższając fundamentalną Moc Stwórczą Boga Samego.
To doświadczenie w Sanktuarium św. Józefa – to miejsce w którym rozpoczyna się dla kapłana Wincentego Pallottiego rzeczywistość nowa i bardzo intensywna (la realtà nuova e molto intensa). Rzeczywistość nowa, złożona z kilku … kilkunastu…, kilkudziesięciu…, nieskończenie wielu płaszczyzn rzeczywistości konkretnych – zmasowanego życia duchem i praktykami zakonnymi ∞ wielu konwentów i kongregacji zakonnych - która nie może być przedmiotem analizy w tym miejscu. Pallotti nie był inkarnowanym nigdzie, w żadnym konwencie czy kongregacji mniszej – lecz Pallotti żył w duchu i w stanie Ofiary za wszystkie zakony i konwenty. Może to dziwić, może szokować, może być poczytywane za absurd, ale głębię ducha Pallottiego można rozumieć tylko Głębią Miłości Nieskończonej. Zmaganie się z pragnieniem życia mniszego wynikało z ogromnego potencjału duchowego i wewnętrznej hojności Św. Założyciela, zewnętrznie miarkowanego na każdym kroku umartwieniem. Zapatrywanie Boga Samego na taką postawę syna? Z pewnością: pozytywne. Wszak Księga Przysłów (Prz. 22, 8), przywołana w pawłowym Liście do Koryntian przypomina: „Albowiem radosnego dawcę miłuje Bóg” (2 Kor. 9,7). Radość Ofiary, składanej Bogu odpowiada Hojności Boga. Hojności Boga nie mierzy się ludzkimi granicami pojmowania. Nie mamy tu miejsca na szerszy opis tego doświadczenia w tej przestrzeni. Można jednak sięgnąć do źródeł pallotiańskich [9], gdzie bez trudu znaleźć można liczne i szczegółowe konotacje tej tezy.
Poprzestańmy na tym, aby odnotować skutki, w postaci podjętych przez św. Wincentego Pallottiego w Sanktuarium św. Józefa z Leonessy, postanowień:
Poprzestańmy na tym, aby odnotować skutki, w postaci podjętych przez św. Wincentego Pallottiego w Sanktuarium św. Józefa z Leonessy, postanowień:
1. Oczywista jest w życiu Św. Założyciela cecha naturalna, doświadczana od dzieciństwa: la debolezza (słabość), która w takim stopniu skomplikowała życie Wincentego, że wykluczono u Niego szanse na konwentualne życie regularne. Nie dałby rady. Nikt za to nie ponosi winy. Pan Bóg nie będzie wymagał od człowieka tego, czego wyraźnie nie żądał. Wincenty jednak dobrze wiedział, że równocześnie Sam Pan dał Mu w duchu tak wiele, że Jego wory nędzarza drą się w strzępy, rozsypując po drodze bezcenne dobra. Pallotti był świadom, że gubiąc wiele z tych dóbr, daremnie traci łaski, a utrata nie niesie Chwały Bożej przez pożytek bliźnich, co sprawiało w Nim ucisk jeszcze większy. Hojność Boga, który nędzarzy wyposaża ponad stan i ponad możność uniesienia dóbr Boskich i darów – nie jest do wypowiedzenia w tym życiu. To był powód dla którego nie gasła w św. Wincentym siła motoryczna duszy, która sprawiając w Nim bezwarunkowe posłuszeństwo Świętej i Nienaruszalnej Woli Boga przez wierne trwanie w ukrzyżowaniu woli, zarazem nakazywała Pallottiemu nieustannie błagać Trójjedynego o spełnienie do końca Bożych pragnień: w przestrzeni, zastrzeżonej wyłącznie duszom zakonników i zakonnic klauzurowych, na mocy ich szczególnego powołania i niezmiernie płodnej w owoce apostolskie konsekracji mniszej.
Pallottiemu w tym okresie życia nie chodziło przecież o realizację formy życia, opartej na Regule Trzeciego (III) Zakonu Franciszkańskiego, ale wychodząc z analogicznych, tj. parowych Reguł Pierwszego (I) i Drugiego (II) Zakonu Serafickiego, które miał unaocznione przed sobą - jasno celował w ten zakres drogi uświęcenia, zmierzał ku temu stopniowi intensywności. Intensywność formy życia, która odpowiadała pragnieniom Św. Założyciela z całą pewnością domagała się dla niewiast zamkniętego claustrum, to jest takiego, które dziś funkcjonuje wyłącznie w oparciu o klauzurę papieską, która wyłącza wszelkie nieodpowiednie dla powołania ściśle klauzurowego - to jest niszczące je w jego istocie - zaangażowania. Z całą pewnością, skoro Pallotti Sam dążąc do zachowania własnej, kapłańskiej klauzury, zbliżającej się do „praktyki celi”– załatwiał konieczne sprawy z niewiastami w krótkich słowach i w sposób ograniczony do tego, co niezbędne.
Jak dowodzi historia – dotąd do nie doszło do zamknięcia klauzury papieskiej dla mniszek pallotyńskich, a ŻADEN Z PALLOTYŃSKICH INSTYTUTÓW ŻYCIA KONSEKROWANEGO NIGDY NIE POSIADAŁ I NIE POSIADA KLAUZURY PAPIESKIEJ. Choć wyróżnić należy ten, spośród trzech zasadniczych żeńskich, pallotyńskich instytutów życia konsekrowanego tj. Suore Eucaristiche di Vincenzo Pallotti, który posiada przywilej Wieczystej Adoracji Najświętszego Sakramentu i ma najwięcej godzin modlitwy konwentualnej - lecz nie posiada kanonicznie erygowanej klauzury mniszek i mniszym nie jest. Do istnienia instytutu mniszego trzeba powołań mniszych, które nie internalizują formy życia, właściwej życiu czynnemu sióstr instytutów kontemplacyjno-czynnych.
Pallotti doskonale odróżnia byty eklezjalne w ich ontycznym zróżnicowaniu i przeznaczeniu.
Na Skupieniu w Rieti postanawia modlitwę nieustanną w tym duchu w intencjach wszystkich Zakonów, także nie zrodzonych, popartą stosowną praktyką ascetyczną.
Nie zapominajmy, że św. Wincentego cechowała ścisła, wielotorowa umysłowość, która w praktyce rozmyślania owocowała intensywnym zaangażowaniem rozumu jako władzy poznawczej (długomyślnej). Rozmyślanie Św. Założyciela nie było tylko afektywne.
2. Ufność położona w Samym Bogu - implikuje prawdziwe rozumienie Serca Bożego, którego myśli nie są myślami ludzkimi i którego drogi nie są drogami ludzkimi. U Św. Założyciela wystąpiło, jak pamiętamy, wiele udokumentowanych zdarzeń, ze względu na które - Jego poznanie, co do konkretów, określić można po ludzku jako genialne. W tym momencie chodzi jednak o coś więcej. O poznanie święte, czyli wyprowadzone ze Świętości Boga. Pallotti - co do tego problemu: zaznaczającego się w rozbieżności między tym, co jest w powołaniu postrzegalne i podlega określeniu na podstawie cech zewnętrznych, a tym co jest rzeczywiste i prawdziwie Boże w duchu powołanego – ma poznanie święte.
Nie zapominajmy, że św. Wincentego cechowała ścisła, wielotorowa umysłowość, która w praktyce rozmyślania owocowała intensywnym zaangażowaniem rozumu jako władzy poznawczej (długomyślnej). Rozmyślanie Św. Założyciela nie było tylko afektywne.
2. Ufność położona w Samym Bogu - implikuje prawdziwe rozumienie Serca Bożego, którego myśli nie są myślami ludzkimi i którego drogi nie są drogami ludzkimi. U Św. Założyciela wystąpiło, jak pamiętamy, wiele udokumentowanych zdarzeń, ze względu na które - Jego poznanie, co do konkretów, określić można po ludzku jako genialne. W tym momencie chodzi jednak o coś więcej. O poznanie święte, czyli wyprowadzone ze Świętości Boga. Pallotti - co do tego problemu: zaznaczającego się w rozbieżności między tym, co jest w powołaniu postrzegalne i podlega określeniu na podstawie cech zewnętrznych, a tym co jest rzeczywiste i prawdziwie Boże w duchu powołanego – ma poznanie święte.
Święte poznanie wywyższa Miłość Nieskończoną i w przestrzeni prawej selekcji, i w przestrzeni umiłowania realizacji Bożych Pragnień.
Święte poznanie wznosi się ponad diagnozy psychologii o proweniencji liberalnej, nie mogąc ich zatwierdzać jako Boże.
Święte poznanie, upragnione u formatorów zakonnych i seminaryjnych – wyrasta z obecnej i uwewnętrznionej w duszy formatora: - Istoty Miłosierdzia Bożego. Obecne w duszy kapłana Wincentego, obecne - istotowo, żywo, dynamicznie, przeżyciowo – Nieskończone Miłosierdzie Boże - jest siłą sprawczą takiego modus vivendi.
Święte poznanie wreszcie - jest znamienne w duchowości Św. Wincentego Pallotiego jako Nauczyciela Kościoła, w tym co dotyczy - obecnej tu: w duchu Mniszek Pallotynek w organizacji - Istoty Nieskończonego Miłosierdzia Bożego. Postanawia zatem trwać w duchu świętych pragnień mniszych w nadziei, położonej całkowicie w Miłosierdziu Bożym.
3. Doświadczenie Tajemnicy Świętych Obcowania sprowadza Pallottiego do Relikwii św. Józefa z Leonessy. Tu odbywa się przeżyciowa kontemplacja ziarna, które przynosi plon obfity (J. 12, 24), jako dające - jak czytamy: nie mało, lecz w obfitości - zalążki Życia innym bytom, w tym m.in. właśnie Pallottiemu. Św. Wincenty przybywa tam z konfliktem wewnętrznym, zdarzenie to dzieje się w duchowym impasie i św. Wincenty poznaje, że Sam jako ewangeliczne ziarno również ma obumrzeć. Zawarty w Nim potencjał ma przynieść plon przyszły. Łupiny i masa ziarna, poddane będą degradacji, o ile po ziarnie chcemy oczekiwać plonu.
Pallotti nie ma wątpliwości. Postanawia: „żyć jako umarły dla świata”, aby żyć wyłącznie duchem spełnienia Bożych pragnień. A to doświadczenie egzystencjalne jest już istotowo: summą życia mnichów i mniszek klauzurowych. Oto ci, którzy „żyją jako umarli dla świata”. To jest istota życia mnicha/mniszki. To doświadczenie o niezmiernej intensywności nie jest możliwe do przeżywania w instytutach życia konsekrowanego typu kontemplacyjno-czynnego, które przeznaczone są do realizacji innych zadań i funkcjonują na innych poziomach ontycznych niż instytuty, oparte na prawie klauzury papieskiej. Istnieją tajemnice, które nie zrealizują się w ciągu jednego czy kilku pokoleń. Istnieje potrzeba heroicznej cnoty cierpliwości, która mieści się w Bogu, a przekracza miarę ludzkiego życia na ziemi. Wierność w cierpliwości zasadza się na Miłości (1 Kor. 13, 4) i janowej tezie: „Potrzeba by On wzrastał, a ja się umniejszał” (J. 3, 30). Echem tego jest franciszkowa: „Małość” [Minoritas], która Wincentemu była u zarania bytu: dana i zadana. Pallotti postanawia więc obumierać w duchu najwyższego uniżenia, spalając życie w milczeniu jako wonną ofiarę dla Pana.
Konflikt wewnętrzny Pallottiego dzięki temu Skupieniu został w konkrecie rozwiązany. Po długotrwałej walce duchowej Pallottiego, nastał Pokój.
Do klasztoru Braci Mniejszych Kapucynów Św. Założyciel wracał jeszcze podczas pobytu w górach albańskich latem i jesienią 1920 r. [10]. Nawiedził też kilkakrotnie klasztor kapucyński we Frascati.
Kiedy 25 grudnia 1837 r. odszedł do Pana Jego ojciec duchowny ks. Bernard Fazzini – jak ks. Wincenty Pallotti Sam o Nim zwykł mówić: «święty Fazzini», „aby na miejsce zmarłego móc znaleźć odpowiedniego przewodnika duszy, Wincenty modlił się wiele, stosował umartwienia i naradzał się z mądrymi osobami.
Wybrał potem kapucyna o. Serafino Pellegrini z klasztoru Monte San Giovanni. Za wyborem tym przemawiało z pewnością Jego rozmiłowanie w ideałach św. Franciszka z Asyżu oraz w Regule Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. O. Serafino był z ducha prawdziwym synem Serafickiego Świętego i wyróżniał się cnotą oraz praktyczną umiejętnością w dziedzinie teologii mistycznej. Opiniował mądrze rozmaite drgnienia duszy, a przy egzorcyzmach objawiał wybitną władzę nad złymi duchami. Należał już do kręgu pracowników apostolskich, których Wincenty zebrał w swym domu rodzicielskim, tak że obeznany był dobrze z ich dążeniami oraz z Dziełem Apostolstwa Katolickiego. Przez sześć lat, tj. aż do swej śmierci w r. 1844, miał on stać u boku Świętego jako Jego duchowy kierownik i pomocnik.” [11]
Także czwarty w kolejności zmian ojciec duchowny Pallottiego był Bratem Mniejszym Kapucynem. Kiedy „z początkiem 1844 r. zmarł jego spowiednik i ojciec duchowny o. Serafino. Podobnie, jak w swoim czasie przy śmierci Fazzini’ego i teraz znowu modlił się Wincenty, stosował szczególne praktyki pokutne, zastanawiał się i radził, by znaleźć odpowiedniego następcę. Wybrał sobie na ojca duchownego prokuratora generalnego Pia Opera - o. Salvatore Pascale. Już dawno znał ojca Pascale i miał w Nim zwłaszcza w domu dla dziewcząt w Sant’Onofrio gorliwego pomocnika. Jako prokurator generalny wydał o. Pascale bardzo pozytywną ocenę o Apostolstwie Katolickim. Był już w podeszłym wieku oraz był dobrym i wzorowym zakonnikiem. Wincenty odwiedzał Go zwyczajnie raz czy dwa razy na tydzień w Jego klasztorze przy San Giuseppe alla Longara, gdzie o. Pascale był zarazem przełożonym. Niekiedy św. Wincenty Pallotti w cichym odosobnieniu przebywał tam pół dnia, a nawet cały dzień.
O. Pascale dalej prowadził Go po drodze, jaką wskazał mu o. Serafino. «Poznałem od razu» - mówi o Świętym - «że zawsze bardzo wzorowo się prowadził i we wszystkim Duch Boży wiódł Go do najwznioślejszej doskonałości ewangelicznej. Widziałem więc, że z Jego ducha nic nie można ująć ani nic do niego dodać, czy zmienić». O. Pascale kierował Wincentym aż do Jego śmierci.” [12]
Nie tylko tak świadomie wybierane kierownictwo duchowe Braci Mniejszych Kapucynów jest dowodem najściślejszej więzi duchowej, która łączyła ks. Wincentego Pallottiego z I Zakonem Serafickim. Jest sprawą nie do pominięcia, że Pallotti do śmierci wewnętrznie żył jak Kapucyn, podejmując w zakresie aktów duchowych, ascezy, pokuty, praktyki modlitwy już od wczesnej młodości wszystko, co tylko nie było wprost wykluczone, a więc zakazane przez ojców duchownych i niemożliwe do zastosowania w warunkach życia: domowego, kleryckiego i w końcu kapłańskiego. Troską przejmowało Św. Założyciela nie tyle życie świeckie, jako skrojone na miarę świata, ale życie sekularne, którego Chrystus Pan nie oczekuje od nikogo, bez względu na przynależność stanową. Przezwyciężenie tego stanu, który Pallottiego niepokoił, z powodu którego bardzo cierpiał, dokonywane było przez Św. Założyciela przez pokutę zastępczą wyłącznie na sobie samym; autonomicznie tj. na podstawie osobistych postanowień i w posłuszeństwie, tj. pod kierunkiem ojców duchownych, z jedynej racji: Tkliwej i Wiernej Miłości do Pana Jezusa Chrystusa - w duchu naśladowania Chrystusa, wynagrodzenia i pokuty zastępczej, która jest aktem Miłosierdzia Nieskończonego, czynionym w intencji niezliczonych dusz żyjących i dusz, których powinnością jest wypłacać się Boskiej Sprawiedliwości za uczynki, dokonane w ciele.
† Osculum pacis
[1] Ks. Józef Frank SAC „Wincenty Pallotti. Założyciel Dzieła Apostolstwa Katolickiego”, t. I, wersja elektroniczna Bielsko-Biała 2006, s. 110
[2] op.cit. s. 110
[3] op. cit. s. 117
[4] op. cit. s. 117
[5] op. cit. s. 117
[6] w świecie: Eufranio Desideri (Leonessa, 8 stycznia 1556 – Amatrice, 4 lutego 1612) Brat Mniejszy Kapucyn, ogłoszony Świętym przez papieża Benedykta XIV i op. cit. s. 117
[7] op. cit. s. 117
[8] o. Carmine Ranieri "Lettera di apertura del IV centenario della nascita", L’Aquila, 21 luty 2011 r.
[9] dotyczących ściśle osoby św. Wincentego Pallottiego
[10, 11] op. cit. t. II s. 265