DLACZEGO MNICH?
[CZĘŚĆ DZIEWIĄTA]
Przypadające na dziś wspomnienie obowiązkowe bł. Salomei Piastówny (1212-1268), księżnej halickiej, Klaryski, dziewicy, wzywanej przez św. Jana Pawła II w papieskiej litanii do patronów narodu polskiego - skłania do zwrócenia się do Niej z prośbą o szczególne orędownictwo. Staje przed nami niezłomny świadek Pański: córka Leszka Białego, siostra Bolesława Wstydliwego, urodzona około roku 1212, poślubiona w dzieciństwie księciu węgierskiemu Kolomanowi, z którym żyła w dziewiczym małżeństwie. Powołując się na złożony ślub czystości, po śmierci małżonka wróciła do Polski i otrzymując z rąk biskupa krakowskiego Prandoty welon na znak dziewictwa w roku 1245 wstąpiła do klasztoru Klarysek w Zawichoście nad Wisłą w okolicy Sandomierza, który potem przeniesiono do Skały pod Krakowem. Polka z dynastii Piastów, zachowana przez Pana do doskonałej miłości, prawdziwa „mulier fortis”, wypróbowana w miłości w dziele polskiej fundacji serafickiej, silna dziewictwem ducha i ciała, święta obyczajami, nieomal rówieśnica i córka św. Matki Klary, związana z Metropolią Krakowską, a szczególnie ziemią: krakowską i sandomierską, a przez węzeł małżeństwa, złączona z dynastią Arpadów, panującą wtedy nad: Węgrami, Rusią, Haliczem, a także Slawonią, Dalmacją i Kroacją, dziś częściami Chorwacji, które wówczas wchodziły w skład Korony Węgierskiej – jest Tą, która zna wagę spraw tu powierzanych.
Łączą się tu sprawy stare z nowymi, osobiste z uniwersalnymi. Potrzeba szczególnego światła Bożego, które ma moc rozjaśniać tajemnice życia duchowego i wprost wnikać w głębie dusz nieśmiertelnych.
Trzeba dokładnego opisu spraw dawnych, bez których nie pozna się dziedzictwa pallotyńskiego. Spraw, których istoty nie da się zrozumieć bez uprzedzającej łaski Bożej, posługując się jedynie schematami pojęciowymi współczesności.
W hagiografii i ikonografii bł. Salomea przedstawiana jest jako osobowość monolityczna, zupełnie posągowa. Tymczasem zastanowienia godne jest raczej Jej: stałe postępowanie w oderwaniu od siebie samej i świadome, trzeźwe poddawanie się przepalającemu działaniu Ducha Świętego.
Znamienne jest, wspólne bł. Salomei i św. Wincentemu Pallottiemu dążenie ku «zjednoczeniu przemieniającemu», wyrażone prośbą Św. Założyciela: «Przedwieczny Ojcze! Przez pogrzeb najświętszego Ciała Jezusowego zamknij mnie całego w Jezusie tak, abym się całkowicie przemienił w Ciebie i w Twego Syna Wcielonego oraz w Ducha Świętego! Proszę Cię o to dla siebie i dla wszystkich ludzi teraz i zawsze, oraz dla wszystkich celów Tobie miłych».
W «zjednoczeniu przemieniającym» osoba nie koncentruje się na osobistej pracy, co robią przeważnie początkujący i nie upatruje ratunku we własnych wysiłkach. Te byłyby daremne. Na tym etapie, kiedy uderza się w kamień - trzeba pojęcia, że przez bezmyślne skuwanie, można tylko kaleczyć, rozbijać na bezwartościowe, nieregularne formy i miliardy okruchów. W imię czyjego dobra? Eksperymenty formatorów, wchodzących na oślep z kilofami w miejsce Boga, kończą się tym, że blask duszy staje się ciemnością, bezradnie rozkładają ręce, a człowiek w drodze zostaje. Niepotrzebny. Czyżby? «Sine me nihil» (J. 15, 5). Widząc tak spójnie zamkniętą formę, po pierwsze trzeba pytać: gdzie jest Bóg? Wokół kamienia, który znamionuje osobowość kontemplacyjną, właściwą mnichom i mniszkom, trzeba długo chodzić, czekając dnia, w którym blask Boga wskaże miejsce załamania światła. Tego dnia przemawia Bóg ze skały Horeb: «Uderzysz w skałę, a wypłynie z niej woda, i lud zaspokoi swe pragnienie» (Wj. 17, 6).
Kontemplacja matki - formatorki i córki – formowanej jest skierowanym ku Bogu współistnieniem, które prawdziwie określa w tym rzeczowniku użycie przedrostka: «kon-», co oznacza: miłość jednoczącą; miłość wpółistnienia; miłość, utkaną z błagania o jednoczące Tchnienie, w którego jedynej mocy jest przemieniające zjednoczenie, które niweczy byt w jego twardej strukturze. Tchnienie Boga, którym jest Współistotny Ojcu Przedwiecznemu i Synowi Jego Jednorodzonemu Duch zaprowadza i czyni tę rdzenną kontemplację w samym najbardziej wewnętrznym centrum duszy. Osoba schodzi tam nie przez wizje, którymi zwykle posługuje się demon, w celu zaprowadzenia iluzji, nałogu egzaltacji i pijaństwa duchowego, a dalej zwyrodnień i zrostów na poziomie głębi – ale przez: odrywanie się od siebie i tylko przez wiarę.
Wysiłek matki-formatorki idzie niezmiennie w kierunku dopomagania córce, aby utrzymywała się w lekkim, stałym balansowaniu nad przepaścią, która rozpościera się poniżej, w wypadku zsunięcia stóp z tej ciasnej drogi, która prowadzi do Królestwa.
Tu światłem jest tylko czysta wiara i każda inna linia jest błędna. Natomiast sama dusza raczej stara się tu - przez wierne postępowanie przez wiarę, a nie przez widzenie, właściwe dostępującym wizji uszczęśliwiającej (Hbr. 11, 1 n.) – o praktykowanie modlitwy wewnętrznej; opuściwszy wpierw siebie, rozłączywszy się ze sobą, wyrzekłszy się siebie, idąc jakby bez siebie samej - zstępować coraz bardziej w głąb swojej istoty, w samo «najbardziej wewnętrzne centrum», «w najgłębszą głębię jestestwa», które w teologii mistycznej określa się jako «mens» albo «szczyt duszy».
Tam, gdzie jest miejsce przebywania Boga w Trójcy Przenajświętszej Jedynego, który pogrążając duszę w gorejącym w niej ognisku miłości, a mianowicie w Duchu Świętym, który w Trójcy Przenajświętszej stanowi węzeł miłości między Ojcem i Synem: niweczy ją, unicestwia, trawi, topi, przepala, oczyszcza, przeistacza i oświeca, prowadząc do przebóstwienia. «Deus noster ignis consumens est» - «Bóg nasz – pisze św. Paweł Apostoł – jest ogniem pochłaniającym» (Hbr. 12, 29), który wyniszcza, niweczy i przemienia w Siebie wszystko, czego dotknie. On Jeden kruszy mury, nie zna żadnej zapory i jest Jedynie Konieczny.
W zjednoczeniu przemieniającym dusze przez żywą wiarę wnikają w Ducha Świętego, pogrążając się w błogosławionym pokoju, wznoszą się ponad wszelkie stworzenia i pociechy uczuciowe, wchodzą przez błogosławioną ciemność w niewysłowioną słodycz i prostotę śmierci mistycznej - o której wspomina św. Paweł i zostają przemienione na podobieństwo Boże.
To działanie przebóstwiające, które nadaje duszom sposób bycia właściwy Trójcy Przenajświętszej jest najwyższym triumfem łaski Chrztu Świętego. Dusze przemienione na podobieństwo Boże, których własne «ja» - jeśli można tak się wyrazić, zostało unicestwione – są wprowadzane w poufne obcowanie z Osobami Boskimi, w uczestnictwo w życiu trynitarnym. Dusza dopuszczona do życia Trójcy Przenajświętszej – według określenia św. Jana Apostoła - «ma współuczestnictwo», żyje «we współuczestnictwie» (1 J. 1,3) z Ojcem i Synem, i Duchem Świętym, a życie to jest w pełni wspólne, i jest życiem na sposób Boży.
W życiu kontemplacji obowiązuje zasada małych kroków, bo życie postępuje organicznie. Po Chrzcie Św. życie wewnętrzne osoby zmierza do tego, żeby Osoby Boskie nauczyły ją żyć w łonie Trójcy Przenajświętszej tak, jak żyje Sam Bóg i doprowadziły do «uczestnictwa w Bożej naturze» (2 P. 1, 4), naturze Niestworzonej, nieskończenie prostej.
Życie kontemplacyjne jest życiem «w Jedności Trójcy Osób Boskich»; jest życiem wspólnym; życiem, wypływającym ze zjednoczenia w Jedynym Bogu w Trójcy Przenajświętszej.
U początków drogi naśladowania Chrystusa bł. Salomea uczy panie, powoływane do życia zakonnego w klauzurze papieskiej, w jaki sposób czerpiąc z ducha klariańskiego – zachować gradację spraw życiowych, rozróżniając sprawy: nieważne, ważne i najważniejsze; wyraźnie wskazuje – co ma kapitalne znaczenie w życiu powoływanych w różnych porach wyboru - jaką wagę posiadają najbardziej osobiste wybory życiowe na Wieczność i jakie są skutki raz dokonanego, świętego wyboru jednej osoby w stosunku do wszystkich.
Bł. Salomea z dynastii Piastów może wypraszać u tronu Boga dar rdzennego szczepienia ducha serafickiego: ducha miłości powszechnej, płomiennej, braterskiej - tak właśnie, jak chciał tego św. Wincenty Pallotti. Trzeba korzystać z Jej wstawiennictwa teraz, kiedy trzeba rozpalić w narodzie pragnienie wielkiej siły ducha, płynącej wyłącznie z Ducha Świętego, którym przez całe wieki żyła święta Reszta naszego narodu - nieustannie trzeba błagać, aby Ten Duch raczył zstępować i odnawiać oblicze ziemi, tej ziemi.
Siła ludzka jest karykaturą mocy, płynącej z Boga. Siła ludzka jest głupstwem w oczach Boga. Duch Boga nie zatrzyma się w naczyniach, nawykłych do nałogowych grzechów, zdegenerowanych nieczystością, przesiąkniętych pychą, która czyni ludzi sierotami, oderwanymi od Ojca Niebieskiego, osobami bez tożsamości, bytami bez ostatecznego odniesienia, krańcowo słabymi, lekkimi (Dn. 5, 27), wiotkimi, rozchwianymi, zapatrzonymi w «trójcę szatańską: pieniądz, władzę i sławę» jako podstawę bytu i fundament cywilizacji, pełnymi lęku, niezdolnymi do uniesienia żadnego ciężaru, skłonnymi do rozpaczy, a nawet wyboru samobójczej śmierci, w razie poważniejszej próby.
Duch Boga poszukuje odwiecznie pokornych i ubogich. W takich znajduje upodobanie i mieszkanie. Moc Tego Ducha tworzy i utrwala w duchu ludzkim strumień ducha o takiej spoistości, tak zwartej przez Doskonałą Jedność sile strumienia, że na zewnątrz manifestuje się w aktach osób jako heroiczna cnota męstwa, moc Boża, niezłomność, będąca wypływem Niezmienności Boga. Siedmioraki w darach Duch Święty (Ap. J. 1, 4), który stopniowo i organicznie, tj. w ustawicznym rozwoju buduje w ochrzczonych i we wspólnotach chrześcijan «siedmioramienny świecznik» (Ap. J. 1, 12; 2, 5) tj. pełnię darów Ducha Świętego – zatrzymuje się w bytach tylko wtedy, gdy u podstawy bytu - dotyka p o k o r y. Obecność dobrze napiętych strun pokory pozwala Duchowi Świętemu wprowadzać je w drgania, rozbrzmiewające harmonią subtelnych tonów z rozległego wnętrza duszy, porównanej przez psalmistę do harfy (Ps. 98 (97), 5). Cała, wszechstronna asceza, podejmowana przez Drugi Zakon Seraficki, zmierza ku fundamentalnemu oczyszczeniu osoby przez prawdziwą pokorę, (której nie wolno mylić z fałszywą pokorą); z powodzeniem osiąga ten skutek, by każda Siostra z pomocą innych Sióstr wyszła z wad i niedoskonałości; zstąpiła do najniższego, fundamentalnego poziomu Bożych oczekiwań przez naśladowanie uniżenia Matki Najświętszej: Córki, Oblubienicy i Matki (Łk. 1, 48) na drodze naśladowania św. Matki Klary, nie tracąc przy tym nic z pierwotnej godności, szlachetnego piękna i tej miary ducha, jaką Pan obdarzył Swoją Oblubienicę w akcie stwórczym, aby ostatecznie dostąpiła udziału w Duchu, który od Ojca i Syna pochodzi. Bóg postanowił, że tak cenne w Jego oczach diamenty szlifować trzeba ze znawstwem, właściwym Boskiemu Mistrzowi, aby przez nieumiejętność nie zniszczyć królewskich klejnotów. To dzieło z Woli Bożej jest depozytem Drugiego Zakonu Serafickiego i stanowi pełen wieczystych bogactw skarbiec ascetyki klariańskiej, owocami której karmił się duch Św. Założyciela Wincentego Pallottiego.
Biorąc do ręki tom II Opere Complete św. Wincentego Pallottiego, a w nim dokument: «O świętych ustroniach mniszek» («Dei SS. Ritiri delle Monache»), nie możemy uważać, że jego treść normatywna stanie się zrozumiała po dokładnym, jednorazowym, a nawet wielokrotnym czytaniu. Takie czytanie samo w sobie prowadzi tylko do odnotowania jako ważnych kilku głównych pranorm, które teraz porządkowo zestawiamy: «Mniszki mają składać profesję świętą według Reguły Świętego Franciszka i Jego mają nosić habit tak, aby nosić Habit Seraficki jak Serafini, którzy adorują Najświętsze Serce Jezusa»; «Będą nosić sandały i będą chodzić boso jak Kapucyni»; «Punkty (normy) Reguły Świętego Franciszka będą przestrzegać jako reguły, ale nie pod ciężarem grzechu, ani nawet grzechu powszedniego»; «Będą przestrzegać ponadto Reguły dla Pustelni». Dodatkowo, w tym katalogu zamieścić należy pranormę, zawartą w ostatnim zdaniu dokumentu: «W takich ćwiczeniach będą szczególnie czcić Boleści Wewnętrzne Boskiego Serca Jezusa, które cierpiało z miłości w tym celu, żeby wszyscy w najwyższym stopniu znowu pokochali to Serce» - którą Św. Założyciel opatrzył przypisem, wskazującym wprost na osobę wówczas błogosławionej, a dziś: świętej Kamili Baptysty da Varano Siostry Ubogiej Św. Klary z Camerino.
Aby dobrze zrozumieć istotę i działanie instytucji, które zostały tu kolejno wskazane przez św. Wincentego Pallottiego, trzeba mieć tożsamy z Założycielem: aparat rozumowania i rozumienia faktów życia duchowego w ich rdzennym przeżywaniu w Zakonie Serafickim, właściwym dla czasu życia Świętego Założyciela (1795-1850). Tego, co stanowiło Jego doświadczenie nie można mylić z tym, co jest zasadą teraz.
Do takiego rozumienia trzeba nadprzyrodzonego daru w postaci asystencji Św. Założyciela i Wszystkich Świętych Zakonu Serafickiego. Łączność duchowa o takim zakresie, jeśli istnieje, to wynika ze zjednoczonej modlitwy Kościoła: triumfującego, cierpiącego i walczącego. To, co jest świętą i nienaruszalną Wolą Boga staje się Ciałem, wbrew wszelkim przeszkodom. Staje się z Boga, wynika z łona Trójcy Przenajświętszej, dokonuje w przestrzeni zjednoczenia pragnień i wysiłków całego Kościoła Świętego na wszystkich poziomach. W ten sposób dzieło staje się z Boga, a nie z woli ludzkiej; staje się samoistnie, organicznie i naturalnie, bo Stworzycielem jest nie człowiek i nie ludzie, lecz Sam Pan Bóg. «Sine me nihil» (J. 15, 5).
W zachowaniu należnych Bogu powinności ludzkich, obowiązuje tu prymat modlitwy, a nie czynu. Sam czyn, jest ciągiem bezskutecznych aktów tak długo, jak długo nie wyrasta z podłoża modlitwy. Modlitwa nie jest: «zamadlaniem Boga», «klepaniem pacierzy», ani «mądrzeniem się o modlitwie», ani nawet czytaniem pobożnych dziełek o modlitwie. Modlitwa jest pełnym aktem osobowym; aktem miłości, angażującym całą osobę ludzką, skierowanym ku Źródłu Życia: Jednemu Bogu w Trzech Osobach; aktem miłości i miłosierdzia, podejmowanym na pożytek wszystkich. Nie można modlitwy zastąpić działalnością innego rodzaju. Tę wadę i nałóg przedkładania aktów życia czynnego nad akty wewnętrzne i zaśpieszenie trzeba żmudnie wykorzeniać w ciągu wielu lat formacji początkowej, zanim na poziomie głębi nie ukształtuje się scalona osobowość mniszki klauzurowej, uwolniona z okowów nawyków światowych.
Dusza, która weszła w Boskie obyczaje, uczestniczy w mniejszym lub większym stopniu w życiu Boskim, które czyni ją miłą Osobom Boskim. Ta miłość Boskiej Trójcy, która przenikała Najświętszą Pannę sprawiała, że była Ona droższa Bogu i Ludzkości bardziej niż wszystko inne. Najświętsza Dziewica, będąca absolutnie doskonałym, idealnym typem duszy wiernej, zawsze uległej Duchowi Świętemu, prawdopodobnie w ciągu swego życia na ziemi nie dokonała żadnego cudu. Przechodziła niepostrzeżenie pośród innych niewiast z Nazaretu, a przecież najmniejsze skinienie, spojrzenie Matki Najświętszej jako Współodkupicielki miało większą wartość niż wszystkie cierpienia męczenników razem wzięte, a nawet wszystkie zasługi Kościoła walczącego aż do końca świata. Im bardziej zasada działania jest Boska, tym bardziej zasługujące jest to działanie. Wszystko, co czynił Chrystus, choćby były to sprawy najdrobniejsze, posiadało – jako pochodzące od Osoby Boga Ojca – nieskończoną wartość: zasługującą, wyjednującą i zadośćczyniącą. Jednym uśmiechem, jak gdyby bawiąc się mógł Jezus odkupić nieskończoności wszechświatów. Przenajświętsza Trójca przez Chrzest Święty dzieli się z dziećmi Bożymi Swoim życiem trynitarnym; z radością odnajduje w duszach swój własny obraz i podobieństwo (Mt. 5, 48), z utęsknieniem oczekuje objawienia się Synów Bożych, tj. czeka na nasze nieprzerwane uczestnictwo w Swoim życiu trynitarnym w doskonałej Jedności (J. 17, 23), w tej samej Światłości (1 J. 1,5) i tej samej Miłości (1 J. 4,8). Zjednoczenie przemieniające wprowadza w milczenie Boga, bo Bóg Sam prowadzi Oblubienicę «do wielkich cisz; ku wiecznym blaskom, na głębię, wzwyż».
W duszy zagłębionej w pokoju, wszystko się ucisza tak, że nie ma w niej nic ziemskiego, ani innego światła, jak tylko Światło Słowa, ani innej miłości jak tylko Miłość Wieczna. Coraz bardziej staje się nieporuszona i spokojna, a Jej Bóg coraz mniej jest Bogiem nieznanym.
† Osculum pacis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.