czwartek, 1 stycznia 2015





AUDI FILIA:

POSŁUCHAJ, CÓRKO

[CZĘŚĆ DWUDZIESTA SZÓSTA]

Skąd pochodzi Słowo? Kto mówi:
«Posłuchaj, córko spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o swym ludzie, o domu twego ojca! [Ps. 45 (44)]
Audi filia, et vide, et inclina aurem tuam: et obliviscere populum tuum, et domum patris tui.» [Ps. 44 (45)]?
Spotkanie wymaga przygotowania. Wymaga świadomości, z Kim ma być spotkaniem. Jeśli nie wiemy, stoimy jakby w próżni.
Stawia pytanie: KOGO SZUKACIE (Mt. 2,2; Mt. 2, 4-6; Mt. 2, 9 n.; Mt. 2, 16 n.; Łk. 2, 10-18; Łk. 2, 25-32; Łk. 2, 36-38; J. 1, 38-39; J. 5, 44; J. 6, 26; J. 18,4; 18,7; J. 20, 15 b)?

«W naszych rekolekcjach stanęliśmy na szczycie naszego życia duchowego, ale realnie biorąc, tylko spojrzeliśmy na ten szczyt. Zapragnęliśmy, mam nadzieję tam wejść. Jesteśmy jakby pod Giewontem, pod Rysami, czy Bystrą, […] ale jednak tam wejść, aby osiągnąć ten szczyt, aby stać się naśladowcą Boga Ojca, w pełnym tego słowa znaczeniu.            
Trzeba spojrzeć na swoje możliwości. Na aktualny etap, na którym się znajdujemy. Na to wyposażenie duchowe, jakie mamy w tej chwili. Także na to, co dał nam Bóg jako mężczyznom, kobietom. To wszystko ma być rozwijane w tym kierunku. Mamy stać się w pełnym słowa tego znaczeniu także: mężczyznami, kobietami, ponieważ w tych płciach, zawarty jest odblask istoty Boga Ojca, który stworzył człowieka: mężczyzną i kobietą.   
Trzeba zrozumieć nam, że rozwój męskości jest prawidłowy, kiedy prowadzi do ojcostwa i kobiecości, kiedy prowadzi do macierzyństwa: czy to cielesnego, czy duchowego, jak to zresztą sobie uświadomiliśmy. A potem, ten drugi, bardzo ważki etap, który rozwija się we wzajemnych kontaktach. Uczenie się tego, co jest wartością także drugiej płci. Uzupełnianie się na drodze ku realizacji pełnego obrazu Boga Ojca. A to wszystko w nieustannym kontakcie z tymi, którzy prawdziwie czynią nas ojcami i matkami, którzy dla nas są dziećmi: rodzonymi czy duchowymi, i którzy weryfikują nasze rodzicielstwo, którzy jak to słyszymy w wyznaniach tych, którzy stali się młodymi ojcami czy matkami, którzy robią jakby rewolucję w naszym życiu i dużo wymagając, właśnie prowadzą nas na ten szczyt. To jest wielka tematyka. W tej drodze na szczyt, to na co chciałbym zwrócić uwagę, w tym ostatnim rozważaniu - jest także etap najbardziej podstawowy, którego nie da się przeskoczyć, którego gdyby zabrakło - to cała nasza droga przestaje być możliwą. I właśnie ten etap, chciałbym pod koniec tych dni przynajmniej zasygnalizować, ten warunek jakby…  Otóż, aby BYĆ OJCEM, MATKĄ, aby NAŚLADOWAĆ BOGA OJCA, trzeba wpierw w pełnym tego słowa znaczeniu – STAĆ SIĘ JEGO DZIECKIEM.

  
Jeżeli Bóg jest moim Ojcem, to czcić Boga - dla mnie: oznacza czcić Go jako Ojca, głosić Ojca, wychwalać, objawiać światu Jego Imię, jak żeśmy to sobie rozważyli, naśladować Jego doskonałość, troskę o drugich. Rozmawiać z Nim, być w ścisłym kontakcie, żyć dla Niego.
Ale powstaje pytanie: CO W TEJ CZCI OJCA POZOSTAJE NAJWAŻNIEJSZE? Co jest zawsze aktualne w każdym przypadku i bez czego w ogóle nie możemy mówić, że czcimy Boga jako Ojca? Otóż tym, co w Bogu Ojcu w naszej postawie, w naszym kulcie, najbardziej się podoba i co jest właściwie niezbędne, co jedynie się podoba – moglibyśmy tak nawet powiedzieć - to nasze DZIECIĘCTWO WOBEC BOGA.                  
TYM DOSKONALEJ CZCIMY BOGA, IM BARDZIEJ W STOSUNKU DO NIEGO JESTEŚMY DZIEĆMI. Nasze uczucia, skierowane ku Bogu, winny być przede wszystkim uczuciami dziecka.
Jezus Sam staje przed Ojcem jako Jego Umiłowany Syn. Ilekroć woła: „Ojcze” – woła jako Syn. POSTAWA DZIECIĘCA WOBEC BOGA to zasadnicza postawa Chrystusowego ucznia,  uczennicy. Nie mając tej postawy, nie można chociażby nie wiadomo, co robiąc - oddać Bogu właściwej czci, bo OJCA MOŻE CZCIĆ TYLKO DZIECKO i tu jawi się wielkie znaczenie słów Jezusa: «Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie, jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego» (Łk. 18, 17).                   
W niebie Ojciec oczekuje na Swoje dzieci i tylko na dzieci, na tych którzy uznali swoje dziecięctwo wobec Boga i którzy je rozwijali. W takim stopniu, w jakim jesteśmy dziećmi Boga - Bóg jest naszym Ojcem. Jest uczczony jako Ojciec. Nie jesteśmy w stanie uczcić Boga, nie czyniąc tego w postawie dziecka, a więc Ojcostwo Boga oraz nasze wobec Niego dziecięctwo, wzajemnie się warunkują. W dziedzictwo Ojca wchodzimy tylko jako dzieci. Bóg mówi jedynie do swojego dziecka: «Wszystko Moje twoim jest». Mówi tak do dziecka, do Syna. Nie mówi tego do obcych. Abyśmy Go jednak właściwie uczcili, On musi nas uczynić Swoimi dziećmi. I w tym sensie woła święty Jan: «Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec. Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy» (1 J. 3, 1). To jest odkrycie. To jest wydarzenie. Św. Jan relacjonuje to jako fakt niesamowity. I jeszcze powiada: «ale się jeszcze nie ujawniło czym będziemy» (1 J. 3, 2). Czym będziemy? To jest ta perspektywa, o której mówiliśmy. Czyli Bóg nas nie tylko stworzył, ale także nas zrodził do Życia. I to zrodzenie, dokonuje się oczywiście w wierze w Sakramencie Chrztu. Odtąd traktuje nas jako dzieci. Spełnia się w ten sposób zapowiedź Proroka Izajasza: «oto jako gdy Matka pieści Swe Dziecię, tak Ja was cieszyć będę» (Iz. 66, 13).
Jesteśmy dziećmi Boga. Mamy dostęp bliski do Ojca. 
Dziecko, w każdej chwili może przybiec do Ojca. Ojciec Jezusa Chrystusa jest naszym Ojcem. Jezus ma braci i siostry, adoptowanych przez Ojca.                               


TYM, KTÓRY CZYNI NAS DZIEĆMI, JEST DUCH ŚWIĘTY. On jest Sprawcą tego dziecięctwa. On jest Tym, jak pisze Św. Paweł w Liście do Galatów, «który nas czyni Synami Bożymi» (Ga. 4, 4 n.). GŁÓWNYM SPRAWCĄ naszego RODZENIA SIĘ DLA BOGA. Jest to temat, który był rozważany w ubiegłym roku. Dzięki Niemu rodzimy się do tego Życia. Stajemy się dziećmi Boga, bo «ci, których prowadzi Duch Boży - mówi św. Paweł - dziećmi Bożymi i w tym Duchu wołają: «Abba», Ojcze» (Ga. 4, 4-7). 
Dziecięctwo wobec Boga, to wielka prawda o naszym życiu. Ale można postawić pytanie: kto nią tak egzystencjalnie żyje na co dzień? Jest to wielka zaniedbana prawda o naszym powołaniu.                                                              
Wielu ludzi, podobnych jest do dzieci z domu dziecka. Nie wiedzą, kto jest ich Ojcem, wobec tego nie żywią wobec nikogo uczuć dziecka. Kto nie zna Boga jako Ojca, ten nie zna prawdy o swoim dziecięctwie wobec Boga i nie czuje, że jest dzieckiem.      
ŻYCIE DZIECIĘCTWEM BOŻYM to przede wszystkim postawa żywej relacji do Boga. Świadomość istnienia tej relacji na co dzień. Świadomość też posiadanej godności, wielkiej godności dziecka. To, czym chlubiło się wielu świętych. Ta słuszna duma, że jestem dzieckiem Boga i nie mogę niczego z tego skarbu dziecięctwa uronić. Przeciwnie, muszę to dziecięctwo rozwijać, pielęgnować. A gdy w jakiś sposób zostaje zranione, naruszone, pomniejszone, zaniedbane - trzeba je odbudowywać. To znaczy, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jako dzieci – odzyskać je na nowo. Jak zauważył hinduski wielki myśliciel Rabindranath Tagore – Bóg chce, byśmy w świętej radości zdobywali utraconą krainę dzieciństwa – i Bóg dał nam tę moc, stania się dziećmi. On dał nam moc - pisze św. Jan -  abyśmy się stali Synami Bożymi, On nas powołał: «albowiem tych, których od wieków poznał - pisze św. Paweł do Rzymian - tych też przeznaczył, na to by stali się na wzór obrazu Jego Syna» (Rz. 8, 29)            
Do nas należy czynić wszystko, aby sprostać wymaganiom dziecięctwa. Bo rzeczywistość jest taka, że poniewieramy tym darem, otrzymanym na Chrzcie. Ta szata Chrztu często jest rozrywana czy brukana. Po prostu nasze wszystkie grzechy, to jest odchodzenie od łaski dziecięctwa, od dziecięctwa wobec Boga. To jest właściwie wspólny mianownik wszystkich grzechów. Dlatego do tego dziecięctwa trzeba wciąż wracać. Wciąż się nawracać na dziecięctwo. Wciąż na nowo stawać przed Bogiem, jako nowonarodzone dzieci odzyskiwać tę orientację Życia. Po prostu to, co podkreśla Jezus trzeba się wciąż: «rodzić  na nowo» (J. 3, 3; 7). Człowiek faktycznie tęskni za tym NOWYM NARODZENIEM, za tym ODRODZENIEM. 
DZIECIĘCTWO to warunek wielki, podstawowy należenia do Królestwa. Powołani do szerzenia Królestwa Ojca. Nie możemy zapomnieć o warunkach, które trzeba spełnić, aby w ogóle do tego Królestwa samym wejść, by do nas nie odnosiło się ostrzeżenie Chrystusa: «sami nie wchodzicie i innym wejść nie pozwalacie» (Mt. 23, 13 b).     
W różnych okolicznościach Jezus formułował warunek bycia dzieckiem. Mówi bardzo jasno i niedwuznacznie, co wystarcza, a co nie wystarcza: że nie wystarcza sprawiedliwość faryzejska, uczonych w Piśmie, wołanie: «Panie, Panie». Wystarczy zaś: proste ubóstwo, cierpienie dla sprawiedliwości, wystarczy być dzieckiem, które NIE MA NIC, ALE MA OJCA.
To dziecięctwo jest warunkiem. Jego brak jest przeszkodą. «Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do Niego» (Mk. 10, 15).                                                                  
DZIECIĘCTWO tak pojęte, to nie jest tylko etap w życiu duchowym, a tym bardziej etap początkowy. To jest POSTAWA, KTÓRA TOWARZYSZY NAM DO KOŃCA. 
Jeżeli dla ludzi mamy stać się ojcami i matkami, dla Boga Ojca zawsze będziemy dziećmi. To co podkreśla jedna z pedagogów, mówiąc o postawie dziecięcej człowieka w ogóle: «Dziecięctwo jest nie tylko podwaliną i ekspozycją późniejszych prac, ale terenem działań, wszechobecną rzeczywistością». W Królestwie Swoim Bóg chce mieć tylko dzieci. Choćby pokryte i zmarszczkami twarzy, nawet z siwymi włosami. Tutaj wiek nie jest istotny. Jak zauważa jeden z naszych, już dawno zmarłych współbraci, że dla wieku dziecka nie ma górnej granicy. Można je spotkać po pięćdziesiątce, po siedemdziesiątce. Wystarczy, że ma się duszę świeżą, jak wiosna, promienne oczy i szczery uśmiech. Dziecięctwo to jest ta wiosna.                                                           
Może Jubileusz Narodzenia Dziecka, Bambino, Jezusa, Boga jako Dziecka wróci ludzkości tę świeżość ducha i tę zapowiadaną przez Ojca Świętego: wiosnę. Jezus to przede wszystkim DZIECKO BOGA, SYN. Umiłowany. Nie tyle Prorok, Nauczyciel, ale SYN.                                                                                                                                 
Może teraz trochę rozumiemy, dlaczego BÓG W SWOIM KRÓLESTWIE CHCE MIEĆ DZIECI. Dlaczego praca nad sobą, to głównie praca nad dziecięctwem wobec Boga, nad cnotami tego dziecięctwa. 
                                                           

DZIECIĘCTWO BOŻE TO WIELKA KARTA DUCHOWOŚCI PALLOTYŃSKIEJ. Niektórzy nawet otwierają oczy, że tyle, na temat tego dziecięctwa, mówi święty Wincenty, jak gdyby rywalizując, w pewnym sensie, w sensie pozytywnym ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus. Mówi o ŚRODKACH ROZWOJU tego DZIECIĘCTWA, postawy.
Dlatego w tych rekolekcjach chociażby pod sam ich koniec, pragniemy sobie uświadomić po prostu jedno: za mało jesteśmy dziećmi. Tej dziecięcej radości mało jest. Właśnie ta radość ma być treścią Jubileuszu: «Jubilate! - Radujcie się!» 
Za dużo martwimy się o wiele, a jednego tylko potrzeba (Łk. 10, 41-42). Za dużo jest w nas takiego zachowania, jak gdyby nie było Ojca w niebie. Tylko my, wszystko musimy tu urządzić ten świat. Zapominamy, że Ojciec bardziej troszczy się o nas niż my sami. I dlatego trzeba nam do dziecięctwa duchowego wciąż wracać. Aby nazywać Boga Ojcem, naprawdę musimy zmienić swoje Życie. To jest ta ISTOTA NAWRÓCENIA, bo Ojciec to jest Słowo bardzo intymne.   
Trzeba być bardzo blisko Boga, aby mieć odwagę … wymówić to Słowo. Zauważcie nawet przed „Ojcze nasz” we Mszy Św.: «ośmielamy się mówić». Mamy odwagę, mamy śmiałość. Ktoś mógłby powiedzieć, ktoś stojący z boku albo bardzo ortodoksyjny Izraelita: «Ty masz bezczelność mówić: Ojcze?!». Trzeba dużej odwagi, żeby wypowiedzieć to Słowo. Jeśli nie mamy zamiaru zmienić życia, to nawet niebezpieczną rzeczą jest mówić: „Ojcze”. Wzywając Ojca, zobowiązujemy się żyć jak dzieci. To jest Słowo zobowiązujące. Jak mówi francuskie przysłowie: «noblesse oblige». To nas zobowiązuje, ta godność. To szlachectwo ducha zobowiązuje. «Tak niech świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze i chwalili Ojca, który jest w niebie» (Mt. 5, 16).   
Patrząc na dzieci Ojca, ludzie tego świata, mają chwalić Ojca. Tak jak patrzymy na dzieci wspaniałe, dobrze wychowane i chwalimy rodziców, ich trud, ich oddziaływanie, że tyle im przekazali. Dziecięctwo nasze jest takie ważne. Jeżeli bowiem nie jestem dzieckiem wobec Boga, to ja w ogóle nie znam Boga, gdy nie jestem Synem. Proszę zrozumieć tę konsekwencję.  
Jezus powiedział kiedyś: «nikt nie zna Ojca, tylko Syn» (Mt. 11, 27 b). To znaczy, gdy nie jestem synem, gdy nie jestem córką, no to ojciec dla mnie to jest mgławica, to jest wszystko, tylko właśnie nie ojciec! To jest ta Mądrość, zakryta przed tymi roztropnymi tego świata. Jeżeli nie ma w nas dziecięctwa, nie podobamy się, cokolwiek byśmy robili Bogu,  bo Ojciec mówi: «Ten jest Syn mój miły». Syn, ponieważ jest Synem.


Bogu podoba się człowiek, który ma duszę dziecka. Jeżeli nie ma w nas dziecięctwa, nie umiemy oddać Bogu tej chwały. Zauważcie, w dewizie pallotyńskiej jest: Ad Infinitam Dei Gloriam.  My nawet większej Chwały nie jesteśmy w stanie oddać, gdy nie ma w nas dziecięctwa. Jest powiedziane: «z ust dzieci, ssących, zgotowałeś sobie Chwałę» (Mt. 21, 15-16 w zw. z Ps. 8,3). Nie umiemy bez dziecięctwa prawdziwe obcować z Bogiem. «Gdy się modlicie mówcie: Ojcze nasz» (Mt. 6, 8 c, 9). Jak już wspomniałem nie-dziecko nie jest w stanie wymówić tego Słowa. Jezus wyrzucał swoim uczniom: «Dotąd nigdy nie modliliście się w Moje Imię» (J. 16, 24), my żeśmy podkreślali  w naszych rozważaniach, gdy nie ma w nas dziecięctwa: nie dokonuje się praca nad sobą. Chciałbym ten punkt mocno zaakcentować: praca nad sobą, bo to jest perspektywa, właściwe zakończenie każdych Rekolekcji. Nie dążymy do doskonałości, do świętości. Dlaczego? Dlatego, że mając świadomość, że jesteśmy dorośli, że już mamy tyle na swoim koncie, istnieje pokusa, aby uważać się za doskonałych, takich wykończonych pod każdym względem. A dziecięctwo chroni nas przed taką postawą. Dziecko rośnie. Dziecko od czasu do czasu mierzy swój wzrost. Przystaje tam gdzieś od czasu do czasu do jakichś drzwi, do jakiejś ściany: a już tyle i tyle centymetrów urosło. I jest prawdą naukowo stwierdzoną, że im człowiek jest mniejszy, młodszy, tym szybciej rośnie. Dziecko w łonie matki najszybciej rośnie: podwaja, potraja swój wzrost w krótkim czasie, czego człowiek nigdy nie zrobi w późniejszym życiu. To dziecięctwo chroni nas przed swego rodzaju sklerozą duchową, jakimś zastojem w życiu wewnętrznym, żeby szybko wzrastać.
Łukasz zapisał zaś o Jezusie: «Dziecię zaś rosło, nabierało mocy, napełniając się mądrością, łaska Boża spoczywała na Nim» (Łk. 2, 40). To, co zapisał św. Piotr w swoim Pierwszym Liście: «jak niedawno narodzone dzieci pragnijcie duchowego nie sfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu» (1 P. 2,2). Wzrost. W miarę, jak przestajemy być dziećmi i czuć się jak dzieci, przestajemy się rozwijać, wzrastać. 
Jak ktoś zauważył Adam nie przeżywał okresu dziecięctwa, drugi Adam – Jezus Chrystus nie przeżywał okresu starości. Wzrastał ku dojrzałości. Naszym zadaniem jest wzrost duchowy.                        
Św. Paweł chce, abyśmy wzrastali z okresu niemowlęctwa ku pełnej dojrzałości. Wzrost powinien być tym szybszy im bliżej jesteśmy celu, jak podkreśla św. Tomasz w swoich licznych komentarzach. Dziecięctwo więc, to pewnego rodzaju klucz od zagadki postępu duchowego. Wszystkie zahamowania w życiu duchowym, płyną stąd, że nie chcemy być dziećmi Boga, w pełnym tego słowa znaczeniu. A już nie mówiąc o tym jakim lekarstwem na różne lęki i niepokoje staje się postawa dziecka. Lęki o jutro. Dziecko nie myśli... o tym, co będzie jutro.                                                                             
BEZ DZIECIĘCTWA, bez pracy nad dziecięctwem duchowym, NIE MA W NAS PRAWDZIWEGO POKOJU. Bez dziecięctwa (ostatecznie, gdy już idziemy do tego punktu kulminacyjnego naszego powołania apostolskiego trzeba sobie powiedzieć) - Bóg nie ma kogo posłać w świat. Bóg Ojciec w świat posyła  Syna i w Nim Swoje dzieci. Innych nie posyła! Posłany może być tylko człowiek o duszy dziecka. Bóg nie posyła obcych! Nawet widzimy to na przykładzie wybrańców wielkich objawień maryjnych. Dzieci w La Salette: Maksymilian – 11 lat, Melania – 15; Bernadetta w Lourdes – 13; Fatima: Łucja -10; Hiacynta – 6; Franek – 8 lat. Dziecko, czasem jest bardziej zdolne do zrealizowania w sensie wiekowym, właśnie z tego powodu posłannictwa, które Bóg zleca człowiekowi, niż człowiek dorosły. Jak zauważa Jean Guitton: widzący jest stworzeniem bardzo młodym, bardzo prostym, nieznanym, czasem analfabetą.
Apostoł powinien posiadać cnoty dziecka. I dlatego, tak na zakończenie tych naszych rozważań rekolekcyjnych, chcielibyśmy sobie te perspektywę uświadomić. Ona właściwie zasługuje na szczególne potraktowanie i myślę, że Rok 2000 Rok Narodzin Zbawiciela Świata, w którym wpatrzeni w żłóbek, w radość, którą przyniosło to Nowonarodzone Dziecię, zmobilizuje nas do pracy nad dziecięctwem, abyśmy w pełni umieli wystartować, co jest naprawdę celem absolutnym naszego życia. Amen.»
[Wykorzystano w tym miejscu fragment archiwalnej konferencji, wygłoszonej przez śp. ks. dra Romana Foryckiego S.A.C. podczas Rekolekcji Świętych w roku Boga Ojca (1999 r.) w Collegium Marianum w Wadowicach].
† Osculum pacis
 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.