wtorek, 27 stycznia 2015






DLACZEGO MNICH?
[CZĘŚĆ DWUNASTA]

Jak czytamy w Księdze Zachariasza, Pan Zastępów skierował słowo do Proroka Zachariasza: «Powiedz ludowi całego kraju i kapłanom (…) - czy pościliście ze względu na Mnie?» (Za. 7, 5).  
Św. Wincenty Pallotti «pościł» z jedynym pragnieniem: «naśladowania Chrystusa». Nie podejmował postu w innych celach. Pallotti pościł «stale». Jego post był «aktem ciągłym». Post tak, jak wszystkie Jego «akty pokuty», wynikał z najgorętszej i niezmiennej «intencji generalnej» Św. Założyciela, który chciał towarzyszyć Panu przez «Współuczestnictwo» (1 J. 1, 3) i dzielić z Nim Jego: Akty Arcykapłańskie, pragnienia, uczucia, stany, uczynki, prace, trudy, cierpienia i boleści – wszystko, by w ten sposób naśladować Chrystusa Pana całym sobą, tak mocno i z tak bliska, jak to tylko możliwe; w każdym wymiarze życia, czyli bez pomijania żadnego aktu, który dla Odkupienia Ludzkości raczył wykonać Boski Zbawiciel. Ta intencja była «ideałem osobistym» Założyciela. Ten ideał, św. Wincenty Pallotti realizował na wszystkich płaszczyznach własnych zaangażowań: ludzkich, kapłańskich, apostolskich, charytatywnych, ascetycznych, mniszych; indywidualnych i  podejmowanych we wspólnotach. 
Stąd «jedyną intencją postu» Św. Założyciela była miłość, skierowana do Pana, Boskiego Oblubieńca i spełnienie pragnień Jego Boskiego Serca. Pallotti nie podejmowałby w ogóle postu w stanie braku miłości do Pana i bez istnienia tej jedynej, istotnej pobudki, która zaprowadza «stan postu» w człowieczeństwie, to jest bez żywej miłości, wolnej od oziębłości (Ap. 2, 4), szukania siebie, względów ludzkich i obłudy (1 Kor. 13, 4 b i n.; Rz. 12, 9). Pallotti, podobnie jak inni wybrańcy, mający miłosne zrozumienie upodobań Jezusowych – bezzwłocznie odstąpiłby od ofiarowania Panu aktu postu, gdyby Jego miłość do Pana wygasła. Tak samo, z lękiem nie przed czym innym, ale właśnie przed utratą miłości, oświadczyła w pewnym momencie św. Teresa do Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, która świadomie i w sposób zupełnie wolny przyjęła w ostatni Wielki Piątek, poprzedzający Jej «Transitus», przewidziane na Ten Dzień przez ówczesną «Regułę Karmelu Bosego» «trzy dyscypliny», wymierzane podczas recytacji psalmu: «Miserere» - kiedy najzupełniej realnie postrzegała twardą perspektywę i możliwość absolutnej utraty miłości do Jezusa, i to będąc już na szczycie życia mniszego, w stanie choroby terminalnej i postępującego rozpadu ciała, poprzedzających śmierć. Wiara w Boga, miłość do Pana, «łaska postu» – wszystko jest łaską. Sens «łaski» pojmuje się wtedy, gdy predyspozycja, którą posiadamy jako stała i uwewnętrzniona – zostaje z Woli Bożej: trwale lub czasowo odjęta. Brak dyspozycji do aktu, uświadamia zawłaszczenie daru Bożego i kieruje serce ku pokucie, wymierzonej przeciwko rozrośniętej w tym miejscu: pysze.
Pallotti nigdy nie podejmował postu z powodu przerostu wad moralnych, wypływających z próżnego serca ani w celu spełnienia subiektywnych potrzeb: poprawy stanu zdrowia, kondycji fizycznej albo korekcji sylwetki. Post św. Wincentego Pallottiego nie był «dietą odchudzającą».                                                  
«Zachowywać Ewangelię Świętą» i «naśladować Pana naszego Jezusa Chrystusa» było zawsze «fundamentalnym postanowieniem i dążeniem» św. Wincentego Pallottiego. W Swoich prywatnych w zamyśle notatkach duchowych, dzisiaj już powszechnie znanych pod tytułem: «Postanowienia i dążenia» («Propositi e aspirazioni») - Pallotti oświadcza, że chce naśladować Chrystusa Pana i to «z jak najmniejszej oddali» (zob. op. cit., s. 7). Był przejęty bólem Pana, że «niewielu jest takich, którzy stale i rzeczywiście starają się Go naśladować, ponieważ niewielu o tym myśli» („Św. Wincenty Pallotti. Wybór pism, t. II, s. 286). Niewielu myśli o naśladowaniu Chrystusa. Niewielu myśli o  Bogu-Człowieku, o Jednorodzonym Synu Ojca. Jego Miłość nie jest kochana. Jego Miłość jest nierozpoznawana, jest niepoznana, jest odrzucana, za nic miana, wzgardzona, wyśmiewana, wyszydzana, sprzedawana, na bok odkładana, nieważna, wręcz nawet przeklinana. Tej Miłości jawnie się bluźni. 
Na czym opiera się «naśladowanie Chrystusa»sequela di Cristo»)? Podstawą «naśladowania Chrystusa» jest Ewangelia Święta. Ten, kto Ją doskonale zachowa, wypełni pragnienie Samego Pana. Św. Wincenty Pallotti poleca: «Mniej zaufania do siebie i więcej zawierzenia Bogu, więcej głodu i pragnienia doskonałości. Módlmy się, byśmy mogli osiągnąć ducha Bożych pragnień» (św. W. Pallotti «List» Nr 279 do Przewielebnego Brata Jakuba z Camaldoli).
Co jest «istotą naśladowania»? «We wszystkich naszych działaniach winniśmy mieć przed oczyma nasz wzór i regułę: naszego Pana Jezusa Chrystusa. Winniśmy dostosowywać się do Niego zarówno wewnętrznie, jak i zewnętrznie przez całe życie. Pokładając nadzieję w łasce, obficie wylanej na nas z nieskończoną miłością przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, powinniśmy wszelkie działanie podejmować z wielką pilnością, uwagą, zapałem i pokorą. Ten, kto wierzy w Jezusa Chrystusa i stara się Go naśladować z pokorną ufnością, przekona się, że zniweczy On wszelkie jego wady i niedoskonałości. Jezus Chrystus przychodzi do takiego człowieka i działa w nim, prowadzi w nim Swoje życie. Tak żyje w nim i objawia mu zasługi swych własnych świętych dzieł. I tak potwierdza się to, co powiedział Sam Jezus Chrystus: «Kto we mnie wierzy, będzie także dokonywał tych dzieł, których Ja dokonuję, owszem i większe od nich uczyni» (J. 14, 12). Jest to prawdą, ponieważ sam Jezus Chrystus dokonuje tego w nas. Dlatego Paweł Apostoł powiedział o sobie: «Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus» (Ga. 2, 20) («S. V. Pallotti. Opere Complete, Rzym 1966, t. II, s. 37» ­ ­- właśnie taką «rację życia» – «życia, poświęconego wyłącznie i jedynie naśladowaniu Chrystusa» głosi Pallotti jako Swoją «Regułę życia».
Nic więcej nie było dla Pallottiego istotne, o ile tylko to największe zadanie zostanie w człowieku rzeczywiście i jak najdoskonalej spełnione. Zabiegał zatem nieustannie o «rzeczywiste naśladowanie Chrystusa Pana we wszystkim», aby z całych sił i na ile to tylko możliwe - we wszystkim - upodobnić się do Pana, ażeby rzeczywiście odbić w sobie «Prawdziwe Podobieństwo» do Pana naszego Jezusa Chrystusa. Wszystko cokolwiek św. Wincenty robił, co podejmował, to od czego się powstrzymywał, to czego nigdy nie czynił, a o co na drodze naśladowania Chrystusa nieustannie i żywo zabiegał, miało tylko jeden cel, tj. przez Miłość i Miłosierdzie Nieskończone Boga Samego dostąpić łaski: ZJEDNOCZENIA PRZEMIENIAJĄCEGO. To jest: STAĆ SIĘ JEDNO Z TRÓJJEDYNYM BOGIEM: Z OJCEM PRZEDWIECZNYM, Z SYNEM JEGO JEDNORODZONYM, PANEM naszym JEZUSEM CHRYSTUSEM I Z DUCHEM ŚWIĘTYM (J. 17). Aby to «Prawdziwie Podobieństwo» do Chrystusa Pana jako Jedynego Pośrednika między Bogiem Ojcem a ludźmi dokonało się, św. Wincenty postanawiał: «chcę czynić to wszystko, co czynił Zbawiciel» 
Pallotti wstrząśnięty fundamentalną potrzebą naśladowania i odkrytym w sobie brakiem dyspozycji do naśladowania Chrystusa, woła do Pana o potrzebie całkowitego unicestwienia własnego, grzesznego „ja”, niezdolnego samo przez się do naśladowania Jednorodzonego Syna Ojca Przedwiecznego w czymkolwiek:
«Destrue me et pone Te!» , to znaczy: 
«Zniszcz mnie i (w to miejsce) postaw Siebie!» («Propositi e aspirazioni», s. 9).
Post, «niczym siekiera do pnia przyłożona» (Mt. 3, 10), staje się z tego powodu «przedprożem łaski», która pochodząc od Zbawiciela, uzdalnia grzesznika do wkraczania w ślady Pana Jezusa Chrystusa: «Mistrza Postu».
Pewnego dnia św. Wincenty Pallotti doznał olśnienia. Pan odkrył przed Nim tajemnicę istoty Swojego Postu. Podczas tego pamiętnego «Lectio» O POŚCIE PANA św. Wincenty zanotował ściśle: «A Jezus pełen Ducha Świętego, wrócił znad Jordanu i był zawiedziony na pustynię przez Ducha, i był przez dni czterdzieści kuszony przez szatana. I nie jadł nic w one dni. A gdy one się skończyły, łaknął». (Łk. 4, 1-2; por. Tytuł XVII Reguła Pallottiego (Kopia Lambruschiniego), w tłum. śp. ks. prof. Franciszka Bogdana S.A.C., Dział II Pisma, dotyczące zasad życia Stowarzyszenia (Reguły, Konstytucje, Ceremoniał), Wybór Pism. Św. Wincenty Pallotti, t. II, s. 161). 
Słowa: «nie jadł nic w one dni» Pallotti zaznaczył, błagając Pana o to, żeby «płomienna i słodka moc miłości Jego raczyła rozpalić głębinę jego serca i odwrócić je od wszystkich rzeczy doczesnych, ku poznaniu Swego Słowa, by w nim Ciałem się stało i aby z miłości ku Panu umierał, jako Pan raczył umrzeć z miłości do niego». Pan udzielił Mu tej łaski. W medytacji dwudziestej ósmej (XXVIII), zawartej w dziełku «Bóg, Miłość Nieskończona», Pallotti to „lume” odnotował:
«Oświecony wiarą świętą winienem pamiętać, że Pan nasz Jezus Chrystus, uniżywszy się nieskończenie przez przyjęcie chrztu pokuty, chciał nadto usunąć się na pustynię. Tam to, przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy przebywał na modlitwie i pościł bardzo surowo, nie przyjmując żadnego pokarmu ni napoju, skazując się na znoszenie całej tej męki» (zob. św. Wincenty Pallotti, Bóg, Miłość Niekończona, Ząbki, rok 1996, s. 84).
Pulsują tu Księgi Starego Testamentu, spójnie rezonują z tą medytowaną przez św. Wincentego Pallottiego Ewangelią według Św. Łukasza, w czym rozświetla się Słowo: «post» (hebr. som) na wielu płaszczyznach. Słowo, przygotowując lud, zapowiada Pański Post.
Podstawowy sens Słowa: «post», oznacza: «nie przyjmowanie żadnego pokarmu ani napoju przez ludzi i zwierzęta». W takim, szczytowym stanie «postu totalnego», podjętego przez Pana Jezusa Chrystusa na pustyni, intencją wobec Boga Ojca Przedwiecznego jest «przebłaganie» i «ekspiacja». Istotą aktu Pana Jezusa Chrystusa jest «Synowskie oddanie Chwały Ojcu Przedwiecznemu», objawiające się w «zwycięskiej walce ze złym duchem». «Nieskończoności Chwały Boga» odpowiada «totalny wymiar aktu postu», bez jakichkolwiek umniejszeń, bez ustępstw, bez złagodzeń, bez dyskusji z racjami piekła. Owocem Postu Chrystusa Pana jest «rewelacja Pełni Chwały Ojca Przedwiecznego», niepoznawalna bez Bóstwa i Człowieczeństwa Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej.
  «Stan postu», jako owoc uprzedzającej «łaski postu» wystąpił m.in. u Patriarchy Mojżesza, kiedy Ten zobaczył, że grzechy ludu ranią, znieważając miłość Boga, rzekł: «I leżałem przed Panem, jak za pierwszym razem, przez czterdzieści dni i czterdzieści nocy nie jedząc chleba, nie pijąc wody za cały ten grzech, któregoście się dopuścili, czyniąc to, co jest złe w oczach Pana, i pobudzając Go do gniewu» (Pwt. 9, 18). 
«Mieszkańcy Niniwy» upomniani przez Proroka Jonasza, skruszeni i cierpiący z powodu swoich grzechów przeciw Panu, «uwierzyli Bogu, ogłosili post […] ludzie i zwierzęta, bydło i trzoda niech nic nie jedzą, niech się nie pasą  i wody nie piją» (Jon. 3, 5-7). Przy okazji przypomnijmy, że ten «Post Niniwitów jest praktykowany raz do roku w Kościele koptyjskim jako akt pokuty i nawrócenia do Boga».  
Z kolei Prorok Daniel mówiąc: «czyniłem pokutę», zaraz tłumaczy na czym to polegało: «nie jadłem wybornych potraw, nie brałem do ust ani mięsa, ani wina» (Dn. 10, 2-3).          
W tradycji hebrajskiej Starego Testamentu istniało więc «powstrzymywanie się przez trzy (3) dni od przyjmowania pokarmu i napoju», jak mieszkańcy Niniwy albo «przez trzy (3) tygodnie od sycenia się wybornymi potrawami», jak Daniel, albo praktykowanie innej formy umartwienia za pomocą postu «każdego dnia», jak miało to miejsce w wypadku Judyty (Jdt. 8, 6), która «pościła przez wszystkie dni swego wdowieństwa, oprócz wigilii przed szabatami i samych szabatów, przededni nowiu, i podczas nowiu oraz oprócz uroczystości, i radosnych świąt domu izraelskiego», a także prorokini Anny (Łk. 2, 37). 
Post, jak mówi św. Ambroży – to:  «humilitas mentis» (pokora umysłu) («De Elia et ieiunio», VIII, [22]): «fizyczne powstrzymywanie się od jedzenia rodzące uczucie głodu, bólu i zmęczenia»; «kto jednak spożywa wyborne pokarmy, nie może mieć pokornego ducha i skruszonego serca. Zaiste modlitwa bez postu jest słaba i niedostateczna. Kto mając jakąś potrzebę, chce się modlić, niechaj wspiera się postem w swej modlitwie».
Św.  Bazyli powiada: «Skrucha bez postu daremna jest» («De ieiunio sermo», I, III).
Św. Wincenty Pallotti w wyjątkowy sposób zabiegał o «pokorę umysłu» w każdym poruszeniu wewnętrznym i najmniejszym nawet akcie, materializującym się na zewnątrz – od dzieciństwa aż do śmierci. Przez post składał Bogu Żywemu «ofiarę z siebie za wszystkich» («Ofiarowan jest, bo Sam chciał» (Iz. 53, 7)), dla unicestwienia grzechu, dla zadośćuczynienia i wynagrodzenia Bogu niegodziwości wszelkiego grzechu, popełnionego przez wszystkich nieszczęśliwych grzeszników, aby Ich pojednać z Bogiem.  Św. Założyciel rozumiał «post święty»  w sensie najbliższym formie św. Ambrożego, który twierdził, że post jest «Sacrificium Reconciliationis» (Ofiarą Pojednania) («De Elia et ieiunio», IX, [31]), przy czym zasadniczym celem Św. Założyciela jest spełnienie pragnienia Boskiego Serca Jezusa Najwyższego Kapłana: «aby wszyscy stanowili jedno, jak Ty, Ojcze, we Mnie, a Ja w Tobie, aby i oni stanowili w Nas jedno» (J. 17, 21).  
O «święty post» Ks. Wincenty Pallotti troszczył się, jak żołnierz o dobrze oczyszczoną broń, przygotowaną przed atakiem wroga; podejmował w tej sprawie szereg postanowień, które od początku odnosił wprost do formy życia Wspólnoty Kapłanów i Braci, co zresztą bardzo konsekwentnie zapisał w «Regule» jako powinności szczegółowe:                                    
«[342] z największą dokładnością przestrzegać będą […] postów Kościoła Świętego.
Nie skorzystają nigdy na użytek wspólnoty z łagodnych zdań teologów;
a czynić to będą nie dla osądzania różnych ich opinii, ale przynajmniej z motywu pokuty, dla naśladowania postu Pana naszego Jezusa Chrystusa, dla budowania wiernych oraz dla większej skuteczności w głoszeniu ludowi pokuty.  
[343] W dni postne, prócz zupy, nie będzie nigdy trzech dań. Na wieczorny posiłek w dni postne Kościoła poda się około cztery uncje chleba [tu: rzymska uncja waży ok. 28 gramów], porcję owoców albo zamiast nich skromną porcję pokarmu ściśle postnego, zgodnie ze zwyczajem wspólnot ściślejszej obserwancji, albo owoce suszone; w każdym jednak wypadku tylko jedną z tych rzeczy.                                
[344] Zachęca się do zachowywania postów Kościoła także te osoby, które nie ukończyły jeszcze dwudziestego pierwszego roku życia. 
Nie będą korzystać w dni postne z dyspens publicznych, udzielanych co do jakości pokarmów.  
[345] Prócz postów Kościoła będą przestrzegać postu we wszystkie wigilie głównych świąt obowiązujących Najśw. Dziewicy [tj.: Niepokalanego Poczęcia, Narodzenia, Oczyszczenia i Wniebowzięcia N.M.P.], w wigilie każdego Apostoła, świętego patrona miejscowości, we wszystkie piątki w ciągu roku; w każdą zaś środę wstrzymają się od mięsa i rosołu na cześć Najśw. Dziewicy Karmelitańskiej.» 
Dozwala na dokonanie złagodzenia:
«[346] co do postów przepisanych Regułą, […] wyjąwszy piątki, może czasem, ale nie za często, i to przy jednym tylko posiłku, pozwolić na użycie nabiału lub tłuszczu. Przy posiłku wieczornym, w dni postu nakazanego Regułą, a nie prawem Kościoła, porcja chleba może przekraczać nieco cztery uncje».    
W razach koniecznych, przebywającym poza klauzurą świętego ustronia i w podróży, Pallotti dopuszcza, aby jak zaznacza w numerze [347], że te osoby «nie są obowiązane do abstynencji i postów, przepisanych Regułą. Gdyby pobyt poza ustroniem nazbyt się przeciągał, zachęca się» je, «by dla nieosłabiania ducha pod tym względem były zachowywane w jakiś sposób, a jeżeli będą» chciały «mogą to czynić z błogosławieństwem Pana naszego Jezusa Chrystusa». Jednakże w takich okolicznościach mogą zawsze spożywać jakikolwiek ofiarowany im pokarm, szanując przy tym polecenie, jakie Pan nasz Jezus Chrystus dał swoim Apostołom, mówiąc Im: „Manducate quae apponuntur vobis” [„Jedzcie, co położą przed wami” (Łk. 10, 8)]. Ale gdy to ma miejsce, przypominajmy sobie, że przez umiarkowanie powinniśmy budować naszych bliźnich, tak zaś zachowamy inne jeszcze przykazanie: „et curate infirmos” [„I uzdrawiajcie chorych” (Łk. 10, 9)], przez co należy rozumieć nie tylko chorych cieleśnie, ale także chorych na duchu.  
[348] Kto poza postami, przewidzianymi przez Kościół lub przez Regułę, chciałby uprawiać jeszcze inne posty czy abstynencje, ma poprosić ojca duchownego o pozwolenie na to; ten jednak nie będzie skłonny do udzielania go» [por. op. cit. św. Wincenty Pallotti. Wybór Pism, Roz. 2 «O postach i umartwieniach cielesnych» t. II, ss. 163-164] ze względu na to, by osoby, proszące o pozwolenia na to, mogły zachować konieczne siły do zachowania formy życia według Reguły, przyjętej w świętym ustroniu». 
Za łaską Bożą i niebiańskim przyzwoleniem Św. Założyciela podejmiemy omówienie szczegółów postu, praktykowanego przez św. Wincentego Pallottiego, w dalszej części opracowania. Chcemy nie uronić ani krzty  pokarmu, który jest w stanie wyżywić ducha łaknących.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    
Osculum pacis








czwartek, 22 stycznia 2015








DLACZEGO MNICH?
[CZĘŚĆ JEDENASTA]
           
«Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem. Jest czas rodzenia i czas umierania […], czas płaczu i czas śmiechu […], czas milczenia i czas mówienia […]» (Mdr. 3, 1; 4; 8).
«Św. Wincenty Pallotti na pewno był Kapłanem. Był Apostołem i był Mistykiem, stale otoczonym rzeszą ludzi, którym z całych sił starał się nieść pomoc duchową i materialną, żeby tak szybko, jak to tylko możliwe zaradzić potrzebom wszystkich. Nic mi nie wiadomo, by był Mnichem. Pokutował bardziej niż inni. Ale tego się dziś już nie praktykuje». Tę myśl wyrażają i dynamicznie realizują Kapłani i Bracia Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego, czyli Kapłani i Bracia Pallotyni. Tak w literaturze pallotyńskiej określa się główne linie konstrukcyjne sylwetki duchowej Św. Założyciela Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego.
«O jakim Mnichu zatem mowa?  Czy Pallotti był Mnichem?» - to pytanie stawia każdy zdrowo myślący arbiter, czyli ten, kto dystansując się od biegunowo różnych poglądów, z którymi się nie utożsamia, autentycznie dociekając uzasadnienia założonych tez, poszukuje Prawdy. 
«Gdyby na jeden dzień życia Bóg zabrał mi serce i oczy, które raczył mi dać u zarania bytu, nakazując posługiwać się sercem i oczami Kajfasza - musiałabym posiadać widzenie i poznanie Kajfasza. Wtedy, tak jak Kajfasz, żądałabym od Piłata śmierci Pana Jezusa Chrystusa. Pan mówi o takiej możliwości: „patrzenia nie związanego z prawdziwym oglądem” i „poznawania nigdy nie dochodzącego do poznania Prawdy” Prorokowi Izajaszowi (Iz. 6, 10),  Prorokowi Ezechielowi (Ez. 12, 2). Chrystus Pan jako Mistrz przestrzega Apostołów, że są tajemnice królestwa niebieskiego, które dano poznać jednym, innym zaś nie dano (Mt. 13, 11). Zbawiciel wyjaśnia, że właśnie tu spełnia się Proroctwo Izajasza: «Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie» (Mt. 13, 14). Pan przestrzega. Uświadomienie tej przestrogi, danej przez Chrystusa Pana, a dalej: przyjęcie tej przestrogi jako pewnej – zaprowadza w duchu ludzkim Pokój, uwalnia od namiętności gniewu i zapobiega rozłamom. Pokój Chrystusa niech zawsze będzie z nami».
Prostota, tego stanu dwóch kierunków życia i rozwoju duchowego Św. Założyciela Wincentego Pallottiego, jasno została wyrażona tym, w jaki sposób do Niego zwracano się.            Dla jednych Don Vincenzo był znakomitym: duszpasterzem, kaznodzieją, spowiednikiem, penitencjarzem, ojcem duchownym, przyjacielem, rekolekcjonistą, propagatorem, kapłanem do cna, przejętym biedą ludzką, Miłosiernym Samarytaninem dla grzeszników, chorych, sierot.
Inni mówili o Nim: Abate Pallotta. Kim zatem był, że szukano Go jako ojca duchownego, potrzebnego wedle serca i ducha mniszego Ojcom Kamedułom, i tam za «domowego» Go miano? A wtedy zdarzały się już krwotoki. Kogo gości się z takim uszanowaniem i czcią?  
Trzeba by starać się pojmować i zgłębiać, aby zrozumieć: kim jest Opat?, kim jest Matka Opatka?  To poznanie w Bogu, poznanie z doświadczenia życia mniszego. Bóg Sam udziela go tym, których wybiera. Być mnichem to jest Wybór Boga.
Żeby niesprawiedliwie wobec św. Wincentego Pallottiego i całego Kościoła Świętego dłużej nie wystawiać na widok publiczny jedynie fragmentarycznego portretu Pallottiego - trzeba uczciwie pochylić się nie tylko nad życiem czynnym, ale także nad życiem ukrytym, które  Kapłan Wincenty Pallotti prowadził sumiennie i stale w  duchu mniszym, właściwym zakonom męskim ścisłej obserwancji i nad zmasowanym życiem pokuty, której intensywność i precyzja prowadzenia zasługują być może na podjęcie badań naukowych w zakresie: „Pallottiego doktryny pokuty infinitywnej”, co jeśli Pan będzie łaskaw, dać może Kościołowi Świętemu nowego doktora Kościoła w osobie św. Wincentego Pallottiego. Rzeczą mniszą jest modlić się. Niech zbadają te sprawy raczej tęgie głowy Kapłanów teologów. Trzeba ufać, że wystarczy Ojca towarzyszenie, przez Ojca zrozumienie, przez Ojca ukochanie.
W tym stanie zaawansowania prac badawczych, który istnieje, punktem wyjścia niech będzie Jego heroiczna pokuta, podejmowana z najczystszej miłości do Pana.

Na wstępie, dość będzie rozmyślać o Św. Wincentym, z pamięcią o tej jednej myśli Ewagriusza z Pontu, zaczerpniętej z «Traktatu o modlitwie, De oratione 124»:
«Mnichem jest ten, kto od wszystkich jest oddzielony i zarazem ze wszystkimi złączony».          
Jak nakazuje zwyczaj mniszy, z początkiem okresu Wielkiego Postu aż do Niedzieli Wielkanocnej, nasza Rozmównica przestanie być używana. Nie będzie możliwe prowadzenie bieżącej korespondencji. Zanim, na czas trwania tego niezmiernie uprzywilejowanego okresu liturgicznego, ustanie możliwość udzielania odpowiedzi na pytania, zadawane w Waszych listach – dany jest nam czas stosownego przygotowania.
Św. Wincenty Pallotti był Mnichem. Był jednym z największych Pokutników współczesności. Pozostawił przejrzysty wzór życia, nasyconego pokutą w tak wysokim stopniu, że być może trzeba by określić Jego dzieło życia jako w pełni rozwiniętą doktrynę pokuty infinitywnej.
Istnieje pewien pogląd, który już w punkcie początkowym zdaje się wykluczać możliwość naśladowania Chrystusa Pana na drodze pokuty, praktykowanej przez św. Wincentego Pallottiego. Pogląd ten, opiera się na przyjętym z góry założeniu, że człowiekowi współczesnemu, mającemu rozległą wiedzę i ogromne możliwości, nie można proponować, aby pokutował w poczuciu grzechu w taki sposób, jak czynił pokutę św. Wincenty Pallotti. Idąc dalej po tej linii twierdzi się, że takie pojmowanie własnej grzeszności i nędzy, jakie miał św. Wincenty Pallotti, jest dzisiaj nie tylko już niemożliwe do podtrzymywania u ludzi, ale przede wszystkim u samego Pallottiego to przeświadczenie o własnej grzeszności, nicości, obrzydliwości i nieustanne przypisywanie sobie samemu wszelkiego zła było po prostu heroicznie przesadnym, jeśli nie wprost ekscentrycznym postępowaniem Świętego, który jak powszechnie wiadomo w całym swoim życiu nigdy nie zgrzeszył w stopniu ciężkim, co zgodnie potwierdzają wszystkie źródła procesowe. 
Troska o zachowanie doczesnego komfortu życia człowieka ma wielu zwolenników. Podążanie tą drogą niesie jednak ogromne ryzyko tragedii ontycznej na Nieskończone Nieskończoności Wieczności, ponieważ trasa życia tak konstruowana, opiera się jednak na rozchwianych filarach doktrynalnych. Patrząc na przykłady postaw życiowych jej budowniczych, trzeba zatrzymać się na spostrzeżeniu, że idąca przez stulecia ciemna procesja tych architektów i murarzy, ma jednak dość mgliste pojęcie o prawdziwych potrzebach człowieka, wykazanych przez Syna Bożego w Ewangelii Świętej i magisterium Kościoła Świętego, który nigdy nie taił przed chcącymi się dowiedzieć, że każdemu człowiekowi, z wyłączeniem Pana naszego Jezusa Chrystusa i Najświętszej Maryi Panny - grzech towarzyszy od zarania bytu do śmierci.                                                                   
Nie da się „cieleśnie” skorygować tego dramatycznego i powszechnego mankamentu ludzkiej kondycji, a wszelkie metody: maskowania, ukrywania, tajenia, zakłamywania prawdy, wypierania, przenoszone z kosmetyki, wprost w tę sferę życia ludzkiego jaką jest pokuta,  mają wprost tragiczne skutki w perspektywie wiecznej osoby ludzkiej. 
W nauczaniu mnichów, którzy są znawcami pewnej drogi wewnętrznej, wiodącej do Boga, (a nie na przełaj, po cudzych polach, bagnach i bez gwarancji osiągnięcia Celu Ostatecznego człowieka w Bogu), jasno mówi się o konieczności poznania siebie jako zniekształconego obrazu Boga.   
Wśród mnichów III-VI w. silniejszy akcent kładziono na poznanie ludzkiej nędzy, na który trafia się w poznaniu siebie. Poznanie siebie jest drogą pokory, na której człowiek doświadcza siebie jako grzesznika, który się bardzo od Boga oddalił: 
«Pewien brat zwrócił się do Abba Sisoesa, mówiąc: „Widzę, że pamięć o Bogu trwa we mnie stale”. Starzec odpowiedział Mu: „Nie to jest wielkie, że myśl twoja stale trwa przy Bogu; ale wielką rzeczą jest widzieć, że się jest niższym od każdego człowieka. Bo to właśnie, oraz fizyczna asceza, wprowadza na ścieżkę» („Pierwsza Księga Starców. Gerontikon”, Kraków 1993, s. 249).     
Do ludzkiego poznania siebie należą dwa aspekty, jasno wykazane i utrwalone w osobowości św. Wincentego Pallottiego Mnicha: człowiek ma poznać swoją godność, piękno, dobro, które Bóg Mu darował w akcie stwórczym, swoją zdolność do bycia mieszkaniem Boga, Jego żywą Świątynią, Kapłanem, Ofiarą za Zbawienie Ludzkości przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie. A jednocześnie ma w sobie odkryć wszystko, co to zasłania: całą ciemność, zło, przewrotność, wypaczenia, to co w nim zwyrodniałe, zdegenerowane, demoniczne. Gdyby Pan Bóg raczył odkryć to w człowieku w jednym momencie – apokalipsa sumienia każdego bez wyjątku człowieka stałaby się powodem natychmiastowej śmierci. Jest to właściwa treść Orędzia Fatimskiego, która realizuje się w każdej osobie ludzkiej na drodze świętej pokuty. Przekroczenie doświadczenia apokalipsy sumienia, dzięki niezgłębionej tajemnicy Miłosierdzia Bożego.  Wielkość Miłosierdzia Bożego objawia się w stopniowości, organiczności ujawniania tajemnic świata ciemności w celu zniszczenia grzechu osobistego i grzechu powszechnego.
Wchodząc w czas bliższego przygotowania, wkraczamy na drogę naśladowania Chrystusa, idąc za Pallottim, wstępujemy na ścieżkę, między innymi jak zapowiedział  Abba Sisoes przez fizyczną ascezę.            
Dlatego teraz zatrzymamy się nad istotą praktyki postu i sposobem przeżywania postu przez Św. Założyciela Wincentego Pallottiego. To czas dany przez Boga na poważną refleksję nad Jego duchem pokuty. Czas wskazywania odniesień do tekstów źródłowych, dotyczących tej i innych praktyk pokutnych, które Święty Założyciel podejmował od dzieciństwa i wczesnej młodości aż do końca życia ziemskiego. To czas na formułowanie pytań, które w Was nurtują. I czas na udzielanie  odpowiedzi. To właśnie ten, a nie inny czas. Czas, który upływa.
W archiwum Instytutu Pallottiego w Rzymie zachował się niewielki autograf, skreślony przez Św. Założyciela, stanowiący rękopiśmienną kopię fragmentu kazania numer czterdzieści trzy (43) św. Piotra Chryzologa, biskupa, poświęconego zbawiennej triadzie: postu, modlitwy i miłosierdzia. Oto rubryka tego czytania, przewidzianego w Liturgii Godzin na wtorek III Tygodnia Wielkiego Postu: «Post wyjedna to, o co prosi modlitwa, a miłosierdzie to otrzyma». 
W kazaniu tym czytamy: «Istnieją trzy rzeczy, bracia, na których stoi wiara, wspiera się pobożność i trwa cnota. Są to: modlitwa, post i uczynki miłosierdzia. To, o co kołata modlitwa, zjednywa post, a osiąga miłosierdzie. Modlitwa, uczynki miłosierdzia i post – te trzy rzeczy stanowią jedno i dają sobie wzajemnie życie.
Duszą bowiem modlitwy jest post, a życiem postu miłosierdzie. Niech ich nikt nie rozłącza, gdyż nie znają podziału. Jeśli ktoś ma tylko jedno z nich lub nie posiada wszystkich razem, ten nic nie ma. Kto się więc modli, niech pości, a kto pości, niech spełnia uczynki miłosierdzia, niech wysłucha proszącego, który chce być słyszany. W ten sposób otwiera dla siebie uszy Boga, który nigdy się nie zamyka na głos błagającego.                                               
Niech rozumie post ten, kto pości. Niech dostrzega głodnego ten, kto pragnie, aby Bóg widział, że On też łaknie. Miłosierdzie okazuje ten, co sam spodziewa się miłosierdzia. Kto szuka życzliwości, niech ją sam praktykuje. Każdy, kto pragnie otrzymywać, niech sam daje. Bezwstydnym niegodziwcem jest ten, który innym odmawia tego, o co sam prosi dla siebie.      Człowieku, niechże miłosierdzie będzie twoją naturą! Wtedy i ty dostąpisz miłosierdzia tak, jak tego pragniesz, ile tylko pragniesz i tak szybko, jak tylko pragniesz. Bądźże w taki sam sposób miłosierny dla innych. 
A więc modlitwa, uczynki miłosierdzia i post niech będą naszą jedyną obroną u Boga, jedynym wstawiennictwem, jedyną trójpostaciową modlitwą. 
To, co stracimy przez wykroczenia, starajmy się odzyskać postem, w którym składamy w ofierze nasze dusze, ponieważ nic godniejszego Bogu ofiarować nie możemy, jak to potwierdza prorok, gdy mówi: «Ofiarą dla Boga jest duch skruszony. Sercem skruszonym i uniżonym Bóg nie wzgardzi».
Człowiecze, złóż Bogu w ofierze swoją duszę i ofiaruj dar postu, aby był czystą żertwą i żywą ofiarą, która i tobie pozostaje, i Bogu jest oddana. Jeżeliby ktoś odmówił Panu tego daru, nie będzie usprawiedliwiony, ponieważ nikt nie może nie posiadać siebie jako daru do ofiarowania.   
Żeby jednak modlitwa i post zostały przyjęte, muszą się do nich przyłączyć uczynki miłosierdzia. Post nie zaowocuje, jeżeli nie będzie użyźniony miłosierdziem. Posucha miłosierdzia powoduje uschnięcie postu. Czym dla ziemi jest deszcz, tym miłosierdzie dla postu. Chociaż bowiem post kształci serce, oczyszcza ciało, wykorzenia grzechy, zasiewa cnoty, to jednak gdy zabraknie orzeźwiających wód miłosierdzia, poszczący nie zbierze żadnych owoców.  
Ty, który pościsz, pamiętaj, że gdy pości miłosierdzie, pości i twoja rola; jeżeli natomiast jesteś hojny w uczynkach miłosierdzia, twój spichlerz będzie obfitował. A zatem, człowieku, bacz, byś nie gubił oszczędzając, lecz zbieraj, rozdzielając. Dając ubogiemu, daj  samemu sobie, ponieważ czego nie zostawisz drugiemu, tego i sam nie będziesz miał» (por. Liturgia Godzin, t. II, Pallottinum 1984, s. 185).        
Osculum pacis






czwartek, 1 stycznia 2015





AUDI FILIA:

POSŁUCHAJ, CÓRKO

[CZĘŚĆ DWUDZIESTA SZÓSTA]

Skąd pochodzi Słowo? Kto mówi:
«Posłuchaj, córko spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o swym ludzie, o domu twego ojca! [Ps. 45 (44)]
Audi filia, et vide, et inclina aurem tuam: et obliviscere populum tuum, et domum patris tui.» [Ps. 44 (45)]?
Spotkanie wymaga przygotowania. Wymaga świadomości, z Kim ma być spotkaniem. Jeśli nie wiemy, stoimy jakby w próżni.
Stawia pytanie: KOGO SZUKACIE (Mt. 2,2; Mt. 2, 4-6; Mt. 2, 9 n.; Mt. 2, 16 n.; Łk. 2, 10-18; Łk. 2, 25-32; Łk. 2, 36-38; J. 1, 38-39; J. 5, 44; J. 6, 26; J. 18,4; 18,7; J. 20, 15 b)?

«W naszych rekolekcjach stanęliśmy na szczycie naszego życia duchowego, ale realnie biorąc, tylko spojrzeliśmy na ten szczyt. Zapragnęliśmy, mam nadzieję tam wejść. Jesteśmy jakby pod Giewontem, pod Rysami, czy Bystrą, […] ale jednak tam wejść, aby osiągnąć ten szczyt, aby stać się naśladowcą Boga Ojca, w pełnym tego słowa znaczeniu.            
Trzeba spojrzeć na swoje możliwości. Na aktualny etap, na którym się znajdujemy. Na to wyposażenie duchowe, jakie mamy w tej chwili. Także na to, co dał nam Bóg jako mężczyznom, kobietom. To wszystko ma być rozwijane w tym kierunku. Mamy stać się w pełnym słowa tego znaczeniu także: mężczyznami, kobietami, ponieważ w tych płciach, zawarty jest odblask istoty Boga Ojca, który stworzył człowieka: mężczyzną i kobietą.   
Trzeba zrozumieć nam, że rozwój męskości jest prawidłowy, kiedy prowadzi do ojcostwa i kobiecości, kiedy prowadzi do macierzyństwa: czy to cielesnego, czy duchowego, jak to zresztą sobie uświadomiliśmy. A potem, ten drugi, bardzo ważki etap, który rozwija się we wzajemnych kontaktach. Uczenie się tego, co jest wartością także drugiej płci. Uzupełnianie się na drodze ku realizacji pełnego obrazu Boga Ojca. A to wszystko w nieustannym kontakcie z tymi, którzy prawdziwie czynią nas ojcami i matkami, którzy dla nas są dziećmi: rodzonymi czy duchowymi, i którzy weryfikują nasze rodzicielstwo, którzy jak to słyszymy w wyznaniach tych, którzy stali się młodymi ojcami czy matkami, którzy robią jakby rewolucję w naszym życiu i dużo wymagając, właśnie prowadzą nas na ten szczyt. To jest wielka tematyka. W tej drodze na szczyt, to na co chciałbym zwrócić uwagę, w tym ostatnim rozważaniu - jest także etap najbardziej podstawowy, którego nie da się przeskoczyć, którego gdyby zabrakło - to cała nasza droga przestaje być możliwą. I właśnie ten etap, chciałbym pod koniec tych dni przynajmniej zasygnalizować, ten warunek jakby…  Otóż, aby BYĆ OJCEM, MATKĄ, aby NAŚLADOWAĆ BOGA OJCA, trzeba wpierw w pełnym tego słowa znaczeniu – STAĆ SIĘ JEGO DZIECKIEM.

  
Jeżeli Bóg jest moim Ojcem, to czcić Boga - dla mnie: oznacza czcić Go jako Ojca, głosić Ojca, wychwalać, objawiać światu Jego Imię, jak żeśmy to sobie rozważyli, naśladować Jego doskonałość, troskę o drugich. Rozmawiać z Nim, być w ścisłym kontakcie, żyć dla Niego.
Ale powstaje pytanie: CO W TEJ CZCI OJCA POZOSTAJE NAJWAŻNIEJSZE? Co jest zawsze aktualne w każdym przypadku i bez czego w ogóle nie możemy mówić, że czcimy Boga jako Ojca? Otóż tym, co w Bogu Ojcu w naszej postawie, w naszym kulcie, najbardziej się podoba i co jest właściwie niezbędne, co jedynie się podoba – moglibyśmy tak nawet powiedzieć - to nasze DZIECIĘCTWO WOBEC BOGA.                  
TYM DOSKONALEJ CZCIMY BOGA, IM BARDZIEJ W STOSUNKU DO NIEGO JESTEŚMY DZIEĆMI. Nasze uczucia, skierowane ku Bogu, winny być przede wszystkim uczuciami dziecka.
Jezus Sam staje przed Ojcem jako Jego Umiłowany Syn. Ilekroć woła: „Ojcze” – woła jako Syn. POSTAWA DZIECIĘCA WOBEC BOGA to zasadnicza postawa Chrystusowego ucznia,  uczennicy. Nie mając tej postawy, nie można chociażby nie wiadomo, co robiąc - oddać Bogu właściwej czci, bo OJCA MOŻE CZCIĆ TYLKO DZIECKO i tu jawi się wielkie znaczenie słów Jezusa: «Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie, jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego» (Łk. 18, 17).                   
W niebie Ojciec oczekuje na Swoje dzieci i tylko na dzieci, na tych którzy uznali swoje dziecięctwo wobec Boga i którzy je rozwijali. W takim stopniu, w jakim jesteśmy dziećmi Boga - Bóg jest naszym Ojcem. Jest uczczony jako Ojciec. Nie jesteśmy w stanie uczcić Boga, nie czyniąc tego w postawie dziecka, a więc Ojcostwo Boga oraz nasze wobec Niego dziecięctwo, wzajemnie się warunkują. W dziedzictwo Ojca wchodzimy tylko jako dzieci. Bóg mówi jedynie do swojego dziecka: «Wszystko Moje twoim jest». Mówi tak do dziecka, do Syna. Nie mówi tego do obcych. Abyśmy Go jednak właściwie uczcili, On musi nas uczynić Swoimi dziećmi. I w tym sensie woła święty Jan: «Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec. Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy» (1 J. 3, 1). To jest odkrycie. To jest wydarzenie. Św. Jan relacjonuje to jako fakt niesamowity. I jeszcze powiada: «ale się jeszcze nie ujawniło czym będziemy» (1 J. 3, 2). Czym będziemy? To jest ta perspektywa, o której mówiliśmy. Czyli Bóg nas nie tylko stworzył, ale także nas zrodził do Życia. I to zrodzenie, dokonuje się oczywiście w wierze w Sakramencie Chrztu. Odtąd traktuje nas jako dzieci. Spełnia się w ten sposób zapowiedź Proroka Izajasza: «oto jako gdy Matka pieści Swe Dziecię, tak Ja was cieszyć będę» (Iz. 66, 13).
Jesteśmy dziećmi Boga. Mamy dostęp bliski do Ojca. 
Dziecko, w każdej chwili może przybiec do Ojca. Ojciec Jezusa Chrystusa jest naszym Ojcem. Jezus ma braci i siostry, adoptowanych przez Ojca.                               


TYM, KTÓRY CZYNI NAS DZIEĆMI, JEST DUCH ŚWIĘTY. On jest Sprawcą tego dziecięctwa. On jest Tym, jak pisze Św. Paweł w Liście do Galatów, «który nas czyni Synami Bożymi» (Ga. 4, 4 n.). GŁÓWNYM SPRAWCĄ naszego RODZENIA SIĘ DLA BOGA. Jest to temat, który był rozważany w ubiegłym roku. Dzięki Niemu rodzimy się do tego Życia. Stajemy się dziećmi Boga, bo «ci, których prowadzi Duch Boży - mówi św. Paweł - dziećmi Bożymi i w tym Duchu wołają: «Abba», Ojcze» (Ga. 4, 4-7). 
Dziecięctwo wobec Boga, to wielka prawda o naszym życiu. Ale można postawić pytanie: kto nią tak egzystencjalnie żyje na co dzień? Jest to wielka zaniedbana prawda o naszym powołaniu.                                                              
Wielu ludzi, podobnych jest do dzieci z domu dziecka. Nie wiedzą, kto jest ich Ojcem, wobec tego nie żywią wobec nikogo uczuć dziecka. Kto nie zna Boga jako Ojca, ten nie zna prawdy o swoim dziecięctwie wobec Boga i nie czuje, że jest dzieckiem.      
ŻYCIE DZIECIĘCTWEM BOŻYM to przede wszystkim postawa żywej relacji do Boga. Świadomość istnienia tej relacji na co dzień. Świadomość też posiadanej godności, wielkiej godności dziecka. To, czym chlubiło się wielu świętych. Ta słuszna duma, że jestem dzieckiem Boga i nie mogę niczego z tego skarbu dziecięctwa uronić. Przeciwnie, muszę to dziecięctwo rozwijać, pielęgnować. A gdy w jakiś sposób zostaje zranione, naruszone, pomniejszone, zaniedbane - trzeba je odbudowywać. To znaczy, jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jako dzieci – odzyskać je na nowo. Jak zauważył hinduski wielki myśliciel Rabindranath Tagore – Bóg chce, byśmy w świętej radości zdobywali utraconą krainę dzieciństwa – i Bóg dał nam tę moc, stania się dziećmi. On dał nam moc - pisze św. Jan -  abyśmy się stali Synami Bożymi, On nas powołał: «albowiem tych, których od wieków poznał - pisze św. Paweł do Rzymian - tych też przeznaczył, na to by stali się na wzór obrazu Jego Syna» (Rz. 8, 29)            
Do nas należy czynić wszystko, aby sprostać wymaganiom dziecięctwa. Bo rzeczywistość jest taka, że poniewieramy tym darem, otrzymanym na Chrzcie. Ta szata Chrztu często jest rozrywana czy brukana. Po prostu nasze wszystkie grzechy, to jest odchodzenie od łaski dziecięctwa, od dziecięctwa wobec Boga. To jest właściwie wspólny mianownik wszystkich grzechów. Dlatego do tego dziecięctwa trzeba wciąż wracać. Wciąż się nawracać na dziecięctwo. Wciąż na nowo stawać przed Bogiem, jako nowonarodzone dzieci odzyskiwać tę orientację Życia. Po prostu to, co podkreśla Jezus trzeba się wciąż: «rodzić  na nowo» (J. 3, 3; 7). Człowiek faktycznie tęskni za tym NOWYM NARODZENIEM, za tym ODRODZENIEM. 
DZIECIĘCTWO to warunek wielki, podstawowy należenia do Królestwa. Powołani do szerzenia Królestwa Ojca. Nie możemy zapomnieć o warunkach, które trzeba spełnić, aby w ogóle do tego Królestwa samym wejść, by do nas nie odnosiło się ostrzeżenie Chrystusa: «sami nie wchodzicie i innym wejść nie pozwalacie» (Mt. 23, 13 b).     
W różnych okolicznościach Jezus formułował warunek bycia dzieckiem. Mówi bardzo jasno i niedwuznacznie, co wystarcza, a co nie wystarcza: że nie wystarcza sprawiedliwość faryzejska, uczonych w Piśmie, wołanie: «Panie, Panie». Wystarczy zaś: proste ubóstwo, cierpienie dla sprawiedliwości, wystarczy być dzieckiem, które NIE MA NIC, ALE MA OJCA.
To dziecięctwo jest warunkiem. Jego brak jest przeszkodą. «Zaprawdę powiadam wam, kto nie przyjmie Królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do Niego» (Mk. 10, 15).                                                                  
DZIECIĘCTWO tak pojęte, to nie jest tylko etap w życiu duchowym, a tym bardziej etap początkowy. To jest POSTAWA, KTÓRA TOWARZYSZY NAM DO KOŃCA. 
Jeżeli dla ludzi mamy stać się ojcami i matkami, dla Boga Ojca zawsze będziemy dziećmi. To co podkreśla jedna z pedagogów, mówiąc o postawie dziecięcej człowieka w ogóle: «Dziecięctwo jest nie tylko podwaliną i ekspozycją późniejszych prac, ale terenem działań, wszechobecną rzeczywistością». W Królestwie Swoim Bóg chce mieć tylko dzieci. Choćby pokryte i zmarszczkami twarzy, nawet z siwymi włosami. Tutaj wiek nie jest istotny. Jak zauważa jeden z naszych, już dawno zmarłych współbraci, że dla wieku dziecka nie ma górnej granicy. Można je spotkać po pięćdziesiątce, po siedemdziesiątce. Wystarczy, że ma się duszę świeżą, jak wiosna, promienne oczy i szczery uśmiech. Dziecięctwo to jest ta wiosna.                                                           
Może Jubileusz Narodzenia Dziecka, Bambino, Jezusa, Boga jako Dziecka wróci ludzkości tę świeżość ducha i tę zapowiadaną przez Ojca Świętego: wiosnę. Jezus to przede wszystkim DZIECKO BOGA, SYN. Umiłowany. Nie tyle Prorok, Nauczyciel, ale SYN.                                                                                                                                 
Może teraz trochę rozumiemy, dlaczego BÓG W SWOIM KRÓLESTWIE CHCE MIEĆ DZIECI. Dlaczego praca nad sobą, to głównie praca nad dziecięctwem wobec Boga, nad cnotami tego dziecięctwa. 
                                                           

DZIECIĘCTWO BOŻE TO WIELKA KARTA DUCHOWOŚCI PALLOTYŃSKIEJ. Niektórzy nawet otwierają oczy, że tyle, na temat tego dziecięctwa, mówi święty Wincenty, jak gdyby rywalizując, w pewnym sensie, w sensie pozytywnym ze św. Teresą od Dzieciątka Jezus. Mówi o ŚRODKACH ROZWOJU tego DZIECIĘCTWA, postawy.
Dlatego w tych rekolekcjach chociażby pod sam ich koniec, pragniemy sobie uświadomić po prostu jedno: za mało jesteśmy dziećmi. Tej dziecięcej radości mało jest. Właśnie ta radość ma być treścią Jubileuszu: «Jubilate! - Radujcie się!» 
Za dużo martwimy się o wiele, a jednego tylko potrzeba (Łk. 10, 41-42). Za dużo jest w nas takiego zachowania, jak gdyby nie było Ojca w niebie. Tylko my, wszystko musimy tu urządzić ten świat. Zapominamy, że Ojciec bardziej troszczy się o nas niż my sami. I dlatego trzeba nam do dziecięctwa duchowego wciąż wracać. Aby nazywać Boga Ojcem, naprawdę musimy zmienić swoje Życie. To jest ta ISTOTA NAWRÓCENIA, bo Ojciec to jest Słowo bardzo intymne.   
Trzeba być bardzo blisko Boga, aby mieć odwagę … wymówić to Słowo. Zauważcie nawet przed „Ojcze nasz” we Mszy Św.: «ośmielamy się mówić». Mamy odwagę, mamy śmiałość. Ktoś mógłby powiedzieć, ktoś stojący z boku albo bardzo ortodoksyjny Izraelita: «Ty masz bezczelność mówić: Ojcze?!». Trzeba dużej odwagi, żeby wypowiedzieć to Słowo. Jeśli nie mamy zamiaru zmienić życia, to nawet niebezpieczną rzeczą jest mówić: „Ojcze”. Wzywając Ojca, zobowiązujemy się żyć jak dzieci. To jest Słowo zobowiązujące. Jak mówi francuskie przysłowie: «noblesse oblige». To nas zobowiązuje, ta godność. To szlachectwo ducha zobowiązuje. «Tak niech świeci wasza światłość przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze i chwalili Ojca, który jest w niebie» (Mt. 5, 16).   
Patrząc na dzieci Ojca, ludzie tego świata, mają chwalić Ojca. Tak jak patrzymy na dzieci wspaniałe, dobrze wychowane i chwalimy rodziców, ich trud, ich oddziaływanie, że tyle im przekazali. Dziecięctwo nasze jest takie ważne. Jeżeli bowiem nie jestem dzieckiem wobec Boga, to ja w ogóle nie znam Boga, gdy nie jestem Synem. Proszę zrozumieć tę konsekwencję.  
Jezus powiedział kiedyś: «nikt nie zna Ojca, tylko Syn» (Mt. 11, 27 b). To znaczy, gdy nie jestem synem, gdy nie jestem córką, no to ojciec dla mnie to jest mgławica, to jest wszystko, tylko właśnie nie ojciec! To jest ta Mądrość, zakryta przed tymi roztropnymi tego świata. Jeżeli nie ma w nas dziecięctwa, nie podobamy się, cokolwiek byśmy robili Bogu,  bo Ojciec mówi: «Ten jest Syn mój miły». Syn, ponieważ jest Synem.


Bogu podoba się człowiek, który ma duszę dziecka. Jeżeli nie ma w nas dziecięctwa, nie umiemy oddać Bogu tej chwały. Zauważcie, w dewizie pallotyńskiej jest: Ad Infinitam Dei Gloriam.  My nawet większej Chwały nie jesteśmy w stanie oddać, gdy nie ma w nas dziecięctwa. Jest powiedziane: «z ust dzieci, ssących, zgotowałeś sobie Chwałę» (Mt. 21, 15-16 w zw. z Ps. 8,3). Nie umiemy bez dziecięctwa prawdziwe obcować z Bogiem. «Gdy się modlicie mówcie: Ojcze nasz» (Mt. 6, 8 c, 9). Jak już wspomniałem nie-dziecko nie jest w stanie wymówić tego Słowa. Jezus wyrzucał swoim uczniom: «Dotąd nigdy nie modliliście się w Moje Imię» (J. 16, 24), my żeśmy podkreślali  w naszych rozważaniach, gdy nie ma w nas dziecięctwa: nie dokonuje się praca nad sobą. Chciałbym ten punkt mocno zaakcentować: praca nad sobą, bo to jest perspektywa, właściwe zakończenie każdych Rekolekcji. Nie dążymy do doskonałości, do świętości. Dlaczego? Dlatego, że mając świadomość, że jesteśmy dorośli, że już mamy tyle na swoim koncie, istnieje pokusa, aby uważać się za doskonałych, takich wykończonych pod każdym względem. A dziecięctwo chroni nas przed taką postawą. Dziecko rośnie. Dziecko od czasu do czasu mierzy swój wzrost. Przystaje tam gdzieś od czasu do czasu do jakichś drzwi, do jakiejś ściany: a już tyle i tyle centymetrów urosło. I jest prawdą naukowo stwierdzoną, że im człowiek jest mniejszy, młodszy, tym szybciej rośnie. Dziecko w łonie matki najszybciej rośnie: podwaja, potraja swój wzrost w krótkim czasie, czego człowiek nigdy nie zrobi w późniejszym życiu. To dziecięctwo chroni nas przed swego rodzaju sklerozą duchową, jakimś zastojem w życiu wewnętrznym, żeby szybko wzrastać.
Łukasz zapisał zaś o Jezusie: «Dziecię zaś rosło, nabierało mocy, napełniając się mądrością, łaska Boża spoczywała na Nim» (Łk. 2, 40). To, co zapisał św. Piotr w swoim Pierwszym Liście: «jak niedawno narodzone dzieci pragnijcie duchowego nie sfałszowanego mleka, abyście dzięki niemu wzrastali ku zbawieniu» (1 P. 2,2). Wzrost. W miarę, jak przestajemy być dziećmi i czuć się jak dzieci, przestajemy się rozwijać, wzrastać. 
Jak ktoś zauważył Adam nie przeżywał okresu dziecięctwa, drugi Adam – Jezus Chrystus nie przeżywał okresu starości. Wzrastał ku dojrzałości. Naszym zadaniem jest wzrost duchowy.                        
Św. Paweł chce, abyśmy wzrastali z okresu niemowlęctwa ku pełnej dojrzałości. Wzrost powinien być tym szybszy im bliżej jesteśmy celu, jak podkreśla św. Tomasz w swoich licznych komentarzach. Dziecięctwo więc, to pewnego rodzaju klucz od zagadki postępu duchowego. Wszystkie zahamowania w życiu duchowym, płyną stąd, że nie chcemy być dziećmi Boga, w pełnym tego słowa znaczeniu. A już nie mówiąc o tym jakim lekarstwem na różne lęki i niepokoje staje się postawa dziecka. Lęki o jutro. Dziecko nie myśli... o tym, co będzie jutro.                                                                             
BEZ DZIECIĘCTWA, bez pracy nad dziecięctwem duchowym, NIE MA W NAS PRAWDZIWEGO POKOJU. Bez dziecięctwa (ostatecznie, gdy już idziemy do tego punktu kulminacyjnego naszego powołania apostolskiego trzeba sobie powiedzieć) - Bóg nie ma kogo posłać w świat. Bóg Ojciec w świat posyła  Syna i w Nim Swoje dzieci. Innych nie posyła! Posłany może być tylko człowiek o duszy dziecka. Bóg nie posyła obcych! Nawet widzimy to na przykładzie wybrańców wielkich objawień maryjnych. Dzieci w La Salette: Maksymilian – 11 lat, Melania – 15; Bernadetta w Lourdes – 13; Fatima: Łucja -10; Hiacynta – 6; Franek – 8 lat. Dziecko, czasem jest bardziej zdolne do zrealizowania w sensie wiekowym, właśnie z tego powodu posłannictwa, które Bóg zleca człowiekowi, niż człowiek dorosły. Jak zauważa Jean Guitton: widzący jest stworzeniem bardzo młodym, bardzo prostym, nieznanym, czasem analfabetą.
Apostoł powinien posiadać cnoty dziecka. I dlatego, tak na zakończenie tych naszych rozważań rekolekcyjnych, chcielibyśmy sobie te perspektywę uświadomić. Ona właściwie zasługuje na szczególne potraktowanie i myślę, że Rok 2000 Rok Narodzin Zbawiciela Świata, w którym wpatrzeni w żłóbek, w radość, którą przyniosło to Nowonarodzone Dziecię, zmobilizuje nas do pracy nad dziecięctwem, abyśmy w pełni umieli wystartować, co jest naprawdę celem absolutnym naszego życia. Amen.»
[Wykorzystano w tym miejscu fragment archiwalnej konferencji, wygłoszonej przez śp. ks. dra Romana Foryckiego S.A.C. podczas Rekolekcji Świętych w roku Boga Ojca (1999 r.) w Collegium Marianum w Wadowicach].
† Osculum pacis