sobota, 14 lutego 2015





DLACZEGO MNICH?
[CZĘŚĆ PIĘTNASTA]

Przez nawrócenie i powołanie Zakonodawców: św. Ojca Franciszka i św. Matki Klary, Pan wzbudził do istnienia «Zakon Seraficki» (datacja powstania Zakonu wypada około Roku Pańskiego 1211 albo 1212), jako Żywe Narzędzie w «Dziele Odbudowy Kościoła Świętego» (Ag. 1,8; 2,4). Dzięki Zakonowi wielu synów Patriarchy Franciszka usłyszało to samo wezwanie: «Franciszku, idź odbuduj mój Kościół!».        
Nasz Założyciel św. Wincenty Alojzy Franciszek Pallotti został po imieniu wezwany w tym samym duchu do realizacji tego samego zadania.
Gruntowne wyrobienie wewnętrzne, które posiadał św. Wincenty Pallotti, oparte było na świadomości, że «reformę Kościoła Świętego» przeprowadzać należy na samym sobie, a w zakresie współpracy z uprzedzającą łaską powołania Pan Bóg od człowieka wymaga jednego: «czynienia pokuty». Budowla, którą wznosi się, odbudowując Kościół: cegła po cegle w sobie samym, pracując za łaską Bożą w wielkiej cierpliwości zmagania się z własną grzeszną naturą, ma jedną zaprawę: «cnotę pokuty».



Przez całe życie w postawie wewnętrznej Pallottiego znamienne było pragnienie, aby «doskonalej zachowywać Ewangelię Chrystusową». Jest ono w istocie «seraficzne» (Iz. 6, 3). To, w jaki sposób św. Wincenty rozumiał «wezwanie do głoszenia świętości Boga» przez odniesienie do «rozwoju cnót» w życiu wewnętrznym człowieka, zwięźle zanotował biograf Założyciela ks. Józef Frank S.A.C.:                                                                              
«Od początku ożywiało Wincentego żarliwe pragnienie najwyższej doskonałości, […]. „Czuję w sobie rzec można  nieprzezwyciężoną wprost skłonność do praktykowania świętych cnót, będącą z pewnością darem Boga”. […] „Błagam o łaskę i z pomocą Bożą będę usiłował wypełniać wszystkie cnoty, choćby były najtrudniejsze”. Często wołał takimi słowami: „O jakże piękną jest rzeczą móc wykonywać wszystkie cnoty w stopniu wybitnym i heroicznym! O gdybyż danym mi było, móc nieskończenie miłować, nieskończenie cierpieć i nieskończenie być znieważanym!” Zdawał sobie jednak zawsze sprawę, że jako istota stworzona nie jest w stanie wyjść poza granice własnej skończoności, dlatego czyni bardzo wyraźną uwagę: „Jeśli w odniesieniu do stworzeń, używam słowa „nieskończony”, to należy przy tym dopowiedzieć: „jeśli to by było możliwe”. A jednak powiedział On sobie: „Tam, gdzie nie może dotrzeć potęga uczynków, niechże przynajmniej spróbuję rozwinąć lot na skrzydłach pragnienia”» (zob. ks. Józef Frank S.A.C. «Wincenty Pallotti. Założyciel Dzieła Apostolstwa Katolickiego, t. I, Bielsko-Biała 2006, wersja elektroniczna, s. 57).   
Upragnioną miarą doskonałości ewangelicznej Pallottiego było to, żeby: «wykonywać święte cnoty w takim stopniu doskonałości, w jakim wykonywałbym je w niebie, i w jakim wykonywałyby je wszystkie stworzenia, przebywające w niebie, i to z doskonałością Najświętszej Maryi i Pana Jezusa. Powiadam: „wykonywałyby”, ponieważ założenie takie jest zgoła niemożliwe; albowiem w niebie cnota wiary oraz inne cnoty, nie są już więcej praktykowane. Zakładając jednak, iż byłyby one praktykowane w niebie, miałyby wówczas miarę najdoskonalszą; przeto pragnę to czynić i pragnąłbym, aby wszystkie stworzenia, czyniły tak razem ze mną, każde z nich będąc niekończenie pomnożone» (op. cit. ss. 57-58).     
Fundamentalna cnota Św. Założyciela to «cnota pokuty». Cnota ta wyrasta z «ducha  zaparcia się siebie» (Łk. 14, 26-27; Łk. 14, 33), a rozkwita «w stanie całkowitego zdania się na Boga» (J. 17; Łk. 23, 46).   
Zastanówmy się wspólnie, w jaki sposób Pokutnik Pallotti rozumiał kategorie jakościowe bytu: «doskonałość, bezbłędność, nienaganność», które przecież jeżeli manifestowane są w sensie absolutnym, znamionują «fanatyzm»; paraliżują czy wręcz porażają  potencjalnych naśladowców; z pewnością powinny być cechą dobrych maszyn, jednak wymaganie ich obecności w strukturach społeczeństw, niesie pewną zapowiedź totalitarnej zagłady. 
Pallotti Sam to zagadnienie wyjaśnia: «Ilekroć ja […] używam wyrazów doskonałość, bezbłędność, nienaganność», to należy je zawsze rozumieć w pojęciu ludzkim. Wyrażam się w ten sposób również dlatego, aby pobudzić wszystkich ku dążeniu do doskonałości. Im bardziej bowiem usiłujemy pozyskać te przymioty, tym więcej dochodzimy do poznania naszych błędów. Ale przez to nie pozwalajmy sobie upadać na duchu, lecz musimy, nie dowierzając coraz więcej samym sobie, całą naszą nadzieję położyć w Bogu. A wówczas Sam Bóg zniweczy nasze błędy i obdarzy nas doskonałością Pana naszego Jezusa Chrystusa» (op. cit. s. 44).          
Przez całe życie i wszystkie doświadczenia Pallotti uczył się opierać całkowicie na Bogu, a bez pomocy łaski Bożej, spodziewać się po sobie, jedynie błędów i grzechu.                 
«Mnich» jest tym, kto «miłuje post» (zob. Reguła św. Benedykta). 
Pościć może jedynie ten, komu dana jest: «łaska postu». 
Warunkiem podejmowania postu w I i II Zakonie Serafickim jest: «obediencja», to jest «wyraźne, udzielone wszystkim członkom wspólnoty klasztornej albo szczegółowe, tj. udzielone poszczególnym zakonnikom pozwolenie przełożonego». Zatem «post» jest w istocie «aktem posłuszeństwa», i nie przyjmuje: pewnej czy znacznej miary działania, wynikającego z własnej woli lub próżności.            
Św. Wincenty Pallotti do takiego rozumienia postu stopniowo dorastał.
Znamienne jest, że Jego dzieciństwo i młodość, znamionowało «wlane umiłowanie postu». Św. Wincenty Pallotti już jako dziecko pościł z wielką determinacją, nad wiek rozumnie: «Zaczynał od wielkiego umiaru w potrawach i napojach, nakładając sobie w tym różne wyrzeczenia. Jego brat Jan opowiadał: „Od wczesnych, młodzieńczych lat dał się poznać nie tylko jako chłopiec zdecydowanie trzeźwy, ale również powściągliwy w jedzeniu i piciu, gdyż pokarm jaki spożywał, wystarczał co najwyżej do utrzymania życia”. Nie narzekał nigdy na jedzenie i z upodobaniem wybierał sobie potrawy jak najmniej smaczne i niewyszukane. […] „Wincenty nie spożywał nigdy smaczniejszych potraw, zaś potrawy mięsne i okraszone jadał jedynie na wyraźny rozkaz ojca”. […] „Zamiast zupy pił przez pewien czas czystą wodę, w którą wsypywał twarde okruszyny suchego chleba; dopiero ojciec zmusił Go do spożywania zupy. Z potraw najbardziej cenił jarzyny, bez żadnych dodatków. Wieczorem zadowalał się przeważnie kilkoma listkami sałaty. Wino zastępował czystą wodą i dopiero na polecenie ojca, dolewał do wody odrobinę wina. Rano wypijał trochę kawy, którą rozcieńczał czystą wodą» (op. cit. 41-43)
Biograf Pallottiego ks. Józef Frank S.A.C. zapisał, że w czasie posiłków Wincenty: «stara się ciągle upokorzyć samego siebie, rozważa niekończoną dobroć Boga oraz to, że inne stworzenia z wdzięcznością odpowiadają na dobrodziejstwa Boże, zaś On nie czyni tego. Pragnie jeszcze składać Bogu wszystkie akty: dziękczynienia, czci, uwielbienia, modlitwy i miłości wszystkich stworzeń, a szczególnie Maryi i Jezusa». Postanawia: «co do pokarmu będę się starać przyjmować potrawy najzwyklejsze, zdając się jednak przy tym we wszystkim na posłuszeństwo względem swoich rodziców, gdyby życzyli sobie, bym zjadł co innego; […] część jedzenia pozostawiać ubogim, zaś wina, pominąwszy jakąś rzadką okoliczność, nie pić bez obfitego dolania wody. […] a ponieważ powinienem starać się przede wszystkim o umartwienie woli, postanawiam, że będzie to z większą doskonałością, jeżeli rodzice wydzielą mi posiłek i poprzestanę najchętniej na takiej porcji, jaką mi wyznaczą, przyjmując ją z całkowitym zadowoleniem, obojętnie czy odpowiada, czy nie memu upodobaniu, którego pragnę się wyrzec na zawsze, postanawiając nie mieć upodobania; a choćby porcja nie wystarczała dla zaspokojenia apetytu, będę się starał nie wyrzec ani słowa, trzymając się w duszy tej zasady: „niczego się nie domagać i niczego nie odmawiać”, oraz będę sobie przedstawiał, że Pan Bóg wtedy pragnie ode mnie tego umartwienia, a jestem najmocniej pewny, iż da mi tę łaskę, bym je sobie zadał».


Z kolei ta zasada jest rdzenną zasadą ascezy, podejmowanej w «duchu salezjańskim», wypracowanej przez doktora Kościoła, biskupa genewskiego św. Franciszka Salezego (1567-1622), który był «Patronem Stowarzyszenia Apostolstwa Katolickiego» właściwie do dnia kanonizacji św. Wincentego Pallottiego (20 stycznia 1963 r.). Zasada ta wciąż obowiązuje w «sposobie życia», przyjętym w Zakonie Nawiedzenia N.M.P., którego Siostry do Soboru Watykańskiego II powszechnie nazywano: „Salezjankami” [tak też nazywał Je Sam św. Wincenty Pallotti, prowadząc m.in. korespondencję duchową z s. M. Gertrudą Costantini – por. S. Vincenzo Pallotti «Lettere a Suor Maria Geltrude Costantini», volume VIII, Curia Generalizia della Società dell’Apostolato Cattolico, Roma 2010, a cura di Bruno Bayer S.A.C. ], a w okresie późniejszym utrwaliła się zasada określania tego Zakonu mianem: «Sióstr Wizytek», ze względu na istotę charyzmatu i ducha, jakim tu jest «Nawiedzenie» (łac. Visitatio). Na tym przykładzie widać doskonale, w jak «powszechnym», czyli «katolickim» duchu Pallotti «czynił pokutę»                              
W zakresie «praktyki postu» Pallotti postanawiał konsekwentnie: «kiedy będę spożywał jakąś potrawę, którą można uczynić niesmaczną przez dolanie do niej wody, zrobię to z całą troskliwością, bylebym tylko był sam». Dalej – pragnął zjadać resztki przez kogoś pozostawione oraz służyć innym przy stole. Postanowił również przemóc w sobie niechęć w powstawaniu podczas posiłku, w tym celu zamierzał – choćby nawet nie miał nic szczególnego do zrobienia – przerywając jedzenie, przechodzić do innego pokoju, by odmówić jakąś krótką modlitwę. Podczas posługiwania komuś u stołu, starać się by to czynić, zazwyczaj stojąc, a jeśli nadarzyłaby się jakaś sposobność dogodna, przed odpowiednią rozmowę pobudzać miał Swoich Współtowarzyszy przy stole do umartwienia  lub do wykonywania jakiejś cnoty. Na zakończenie posiłku zamierzał: „Po jedzeniu będę wspólnie czynił dziękczynienie i będę się modlił za mych dobroczyńców, którymi są ci wszyscy, co współdziałają dla podtrzymania mej nędzy oraz będę się modlił za dusze czyśccowe;  a gdy będę miał czas, postaram się umyć brudne talerze po jedzeniu lub zamieść, sprzątnąć ze stołu itp.. Ten sam porządek będę się starał  zachowywać wieczorem, pominąwszy niektóre rzeczy, nie dające się wykonać z powodu innego zadania, ale będę baczył na to, aby apetyt przy wieczerzy nie wprowadził mnie w błąd i będę się starał jeść tyle, aby po jedzeniu modlitwa nie była uciążliwa.”. Mając na uwadze potrzeby ciała, pisze: „A że niekiedy lub nawet zawsze mogłoby się zdarzyć, iż przy spożywaniu tego, co jest konieczne do podtrzymania mej skrajnej nędzy, mógłbym uchybić albo wskutek przebrania miary lub niedojedzenia, co by było również nagannym, dlatego często za dnia, a zwłaszcza przed jedzeniem, snem, odpoczynkiem itd. będę się starał mówić do Pana z głębi mojej duszy: widzisz mój najukochańszy Ojcze, że jestem nędzny. Ty Sam wiesz, jak wielkie i jak bardzo potworne błędy popełniam we wszystkich moich czynnościach, zwłaszcza w tych, jakie mam wykonać. Racz oświecić mój umysł, zapalić mą wolę, oczyścić me serce i uświęcić mą duszę”. […] „W ten sposób porządkował i uświęcał […] potrzeby ciała i potrafił je także spożytkować ku postąpieniu w doskonałości. Wszystkie te umartwienia, jakie sobie Wincenty zadawał, były tym większe, że właśnie w owych latach wytężonych studiów uniwersyteckich znajdował się w najbujniejszym okresie wzrostu sił fizycznych i organizm jego cierpiał wskutek tych ograniczeń. I tak np. – jak o tym wspomina marginesowo w rozdziale, odnoszącym się do regulaminu posiłków - w listopadzie 1816 roku, przy asystowaniu podczas Mszy Świętej, odczuwał ataki mdłości, chociaż rano spożył nieco pokarmu, by wzmocnić swój słaby żołądek».                   
                                                                                                        
† Osculum pacis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.