środa, 19 sierpnia 2015
STRÓŻE PORANKA
SENTINELLE DEL MATTINO
KLAUZURA
Dnia 19 sierpnia Roku Świętego 2000 na położonych pod Rzymem polach Tor Vergata rozległo się:
«Drodzy młodzi Przyjaciele! Widzę w Was Stróżów Poranka o świcie Trzeciego Tysiąclecia».
Kontekst biblijny tego słowa Ojca Świętego Jana Pawła II określił Jego Eminencja Stanisław Kardynał Dziwisz, Metropolita Krakowski. Temu kontekstowi, zawartemu w «Księdze Proroka Izajasza»: Iz. 52, 7-10, poświęcone jest nasze «Lectio divina».
«Czytanie Boże» w swojej istocie jest «naśladowaniem Chrystusa». «Mniszki klauzurowe», są chrześcijankami i tak jak wszyscy chrześcijanie przemierzają «Drogę» (J. 14, 6). Celem «naśladowania» jest upodobnienie do Boskiego Oblubieńca przez «zjednoczenie przemieniające». Kontemplowane Słowo wskazuje na pożądane przez Pana Jezusa «actio», to znaczy «następujący wskutek Czytania Bożego czyn, wynikający z wiary. Czyn, którego Pan oczekuje. Wiara bowiem bez uczynków martwa jest (Jk. 2, 14 n.)».
«Stróż» odrzekł:
«Przychodzi ranek, a także noc.
Jeśli chcecie pytać, pytajcie,
nawróćcie się, przyjdźcie!»» (Iz. 21, 12).
Nie bójcie się zbliżyć do Papieża. «Nie lękajcie się!». «Moje są niebiosa i moja jest ziemia, moje są narody, moi grzesznicy i sprawiedliwi! Aniołowie są moi, Matka Boża jest moja, wszystkie rzeczy są moje, i sam Bóg jest moim i dla mnie, gdyż Chrystus jest mój i wszystek dla mnie! (por. 1 Kor 3, 22-23) (św. Jan od Krzyża «Modlitwa duszy rozmiłowanej. Pisma Mniejsze. Słowa Światła i Miłości; op. cit. ss. 103-104)». Takiej miłości Pana Boga i Kościoła jako Matki uczył ojciec Jan od Krzyża Karmelita Bosy, którego Pisma Karol Wojtyła chłonął w Wadowicach, a przestudiował w Rzymie. Pan Bóg jest nasz, Matka Najświętsza jest naszą Matką, Dwór Niebieski jest nasz, Wieczernik Jerozolimski jest nasz, klasztor «Wcielenia» (La Encarnación), przy kole którego teraz stoimy, jest nasz, i Papież jest nasz, i cały Kościół Święty - jest nasz, a my jesteśmy Boga i sami jesteśmy Kościołem! Nie bójmy się wchodzić do Serca Kościoła…
Papież zaprasza nas do Swojego Krakowa. Jak zawsze witaliśmy Ojca świętego w Krakowie, tak uczcijmy godnym powitaniem Ojca Świętego Franciszka. Ten czas jest przygotowaniem. Dlatego dany jest nam ten czas.
Trzeba Panu Bogu dziękować. «Eucharystia» jest naszym «Dziękczynieniem». Tak zawsze czynił Przewielebny Ksiądz Wincenty Pallotti, który prosząc Boga, od razu serdecznie dziękował za wysłuchanie Swej modlitwy. Modlił się: «W jakimkolwiek będę się znajdował miejscu, będę wraz ze wszystkimi stworzeniami w jerozolimskim Wieczerniku, gdzie Apostołowie otrzymali Ducha Świętego; i jak Apostołowie pozostawali tam z Najświętszą Maryją, tak będę też sobie wyobrażał, iż jestem tak z moją nade wszystko najukochańszą Matką Maryją i z nade wszystko najbardziej umiłowanym Oblubieńcem Jezusem, którzy – uważam to za pewne – jako moi najosobliwsi Obrońcy sprawią, że spłynie na mnie i na innych obfitość Ducha Świętego. A jak pragnę, by ta obfitość Pańskiego Ducha pomnażała się we mnie i we wszystkich stworzeniach, w każdym, tak ze wszystkimi stworzeniami zostawać pragnę zawsze w tymże Wieczerniku. Tak też częściej wedle możliwości przedstawiać sobie będę, że kiedy ja i inne stworzenia trwamy w Wieczerniku, zstępuje na nas obfitość i pełnia Ducha Świętego. Pragnę z niej odnosić owoce tak obfite, jakie odnosiliby z niej wszyscy Święci, Apostołowie i Maryja» (Św. Wincenty Pallotti, Wybór Pism, t. III, ss. 46-47). Św. Wincenty Pallotti tu jest obecny, ponieważ to jest Wieczernik. Taki jak widzicie. Przypominajmy to sobie często. To znaczy: «pamiętać na Obecność Bożą».
«Klauzura» jest «Znakiem Zjednoczenia».
Czytanie duchowne zalecane przez Świętego Założyciela duszom powierzonym i praktykowane przez samego Przewielebnego Księdza Wincentego Pallottiego obejmowało: «Stary Testament» i «Nowy Testament», i «Pisma św. Jana od Krzyża». Jak podkreślają znawcy przedmiotu, Mistyczny Doktor Karmelu ojciec «Jan od Krzyża zaczyna tam, gdzie inni kończą». Inni wybitni autorzy duchowi, a nawet Ojcowie Kościoła nie sięgają tak daleko wgłąb duszy i nie penetrują tajemnic współpracy ducha i duszy. Wielebny Ksiądz Wincenty Pallotti konkluduje: «Pieśń duchowa» i «Żywy Płomień Miłości» są dziełami, zawierającymi solidną doktrynę wewnętrzności rozmodlonego serca. To tajemnica Jego itinerarium. Święty Wincenty Pallotti radę tę dedykuje mniszkom klauzurowym o duchu pallotyńskim, jako radę duchową na całe życie mnisze. Modlitwa nie polega na przerzucaniu stosów książek. «La Madre» Św. Matka Teresa od Jezusa doświadczyła ponad dwudziestu lat cierpień, na skutek przeceniania znaczenia lektury duchowej w stosunku do braku rzeczywiście podejmowanej modlitwy wewnętrznej.
Żyć jako mniszka w «klauzurze pallotyńskiej» to znaczy iść: od «Adoracji Najświętszego Sakramentu», która otwiera i wprowadza byt ludzki w «Pełnię Trójjedynego Boga» do «modlitwy wewnętrznej» w duchu «terezjańskim», co toczy się za bramą zamkniętych po «janowemu» powiek, schodząc coraz niżej w dół, po samo najgłębsze centrum bytu ludzkiego, po Żywy Płomień Miłości, co Przewielebny Ksiądz Wincenty Pallotti, stale nam demonstruje.
«Jezu, drogo i życie nasze, zmiłuj się nad nami».
Amen.
† Osculum pacis
STRÓŻE PORANKA
SENTINELLE DEL MATTINO
CHOĆ SIĘ DOBYWA WŚRÓD NOCY
Dnia 19 sierpnia Roku Świętego 2000 na położonych pod Rzymem polach Tor Vergata rozległo się:
«Drodzy młodzi Przyjaciele! Widzę w Was Stróżów Poranka o świcie Trzeciego Tysiąclecia».
Kontekst biblijny tego słowa Ojca Świętego Jana Pawła II określił Jego Eminencja Stanisław Kardynał Dziwisz, Metropolita Krakowski. Temu kontekstowi, zawartemu w «Księdze Proroka Izajasza»: Iz. 52, 7-10, poświęcone jest nasze «Lectio divina».
«Meditatio» Słowa: Iz. 52, 7-10 i Iz. 21, 11-12, prowadzi «Stróża» do odpowiedzi. «Stróż» zwraca się z najwyższą czcią do Boga i udziela odpowiedzi Samemu Bogu (Iz. 21, 10). Po akcie, skierowanym do Boga, «Stróż» taką odpowiedź daje Ludziom:
«Stróż odrzekł:
«Przychodzi ranek, a także noc.
Jeśli chcecie pytać, pytajcie,
nawróćcie się, przyjdźcie!»» (Iz. 21, 12).
W oryginale hebrajskim Słowo spisane jest tak:
«:strażnik Powiedział
šōmēr ‘āmar
.noc _ także _ a ,ranek Nadchodzi
lājlah← wegam bōqer ‘ātāh
!przychodźcie , powracajcie ,pytajcie ,pytać_chcecie_Jeśli
‘ētājû šubû be’ājû tib’ājûn←’im»
(Księga Izajasza 21, 12) - (por. «Hebrajsko-polski Stary Testament. Księga Izajasza. Przekład interlinearny z kodami gramatycznymi, transliteracją i indeksem słów hebrajskich i aramejskich. Prymasowska Seria Biblijna». Oficyna Wydawnicza „Vocatio”, s. 801).
W tym «meditatio» próbujemy głębiej zrozumieć: czym jest istota «nocy»? Co dokonuje się pod jej osłoną?
Ojciec Święty Jan Paweł II, wzywając Młodych na polach Tor Vergata do podjęcia powołania «Stróżów Poranka», postrzegał zamysł Boga Samego jako Stwórcy, Odkupiciela i Uświęciciela, który w Pokoleniu tym Słowem, przez Miłosierdzie Boże, powołujące byty z nicości do istnienia – stwarza jednorodny typ człowieka, który Tym głoszonym właśnie Słowem «zostawał wzbudzany do istnienia». Słowo, wyrastające jako odrośl Słowa Boga Żywego (J. 15), jest «Słowem substancjalnym», to jest takim, które: niesie Życie, powołuje byty do istnienia, usuwa wszelkie przeszkody, które powstrzymują zaistnienie bytu, wypełnia się nawet po długim czasie i w niesprzyjających warunkach, które nie dają żadnych pozytywnych rokowań wypełnieniu się Słowa. Słowo w Swej boskiej naturze jest Słowem Ojca. Taka jest Moc i Potęga Słowa Bożego.
Ludzie, reprezentujący typ „Stróżów Poranka”, wyposażeni są w specyficzny dar Boga: „dar niezmordowanego przeżywania nocy” i «Janowe «orle oko», stworzone do kontemplacji Boga Żywego». Oko niezbędne do «kontemplacji», bo ta «się dobywa wśród nocy».
Papież, wypowiadając to Słowo trzyma w ręku znak, który w pewnej mierze wciąż dla Ludu jest niezrozumiały. Znak, którego skandujący tłum, nie widzi.
Zrozumienie i poznanie następuje w tym, co stanowi «czas Kościoła». Z nieustającą pomocą egzegetyczną przychodzi Patronka Europy św. Teresa Benedykta od Krzyża OCD, Edyta Stein, Doktor Kościoła, która «po trzech (3) nocach, wyobrażonych w Księdze Tobiasza (Tb. 6, 18-22), które anioł kazał przepędzić młodemu Tobiaszowi zanim połączy się z oblubienicą» (por. op. cit. Droga na Górę Karmel, Księga Pierwsza, roz. 2, ss. 149-150) i po «całopalnej męce» ma prawo zdzierać bielmo, pokrywające oczy ludzi, nie rozumiejących sensu dawanego Im znaku:
«Krzyż jako narzędzie mortificatión – dawny człowiek zostaje uśmiercony, unicestwiony, aby mógł żyć nowy człowiek – rzecz jasna często pojawia się w pismach hiszpańskiego mistyka. Św. Jan porównuje to doświadczenie „do czuwania w nocy. Wieczorny zmierzch […] nastaje, gdy człowieka poruszyło przeczucie Bożej Obecności” rzekome «słońce» dnia blednie; wszystko, co […] «iskrzyło się» dla zmysłów, relatywizuje się w obliczu «światła wewnętrznego» […] Św. Jan od Krzyża nazywa to doświadczenie «nocą zmysłów». Odpowiednikiem północy jest «noc ducha» czy też noc wiary. Nowe czynniki, które od wewnątrz pojawiły się w ludzkim życiu – przeczucie Absolutu za sprawą zdolności poznawczej i kontakt z miłością za sprawą zdolności emocjonalnej – teraz spowija mrok; […] minionego dnia już nie ma, nowego jeszcze nie widać. […] Jedno tylko trwa: serce zranione przez Boga, całkowicie pewna wiedza, że nie wystarczy już nic, czego nie doświadczyłoby się z perspektywy Boga. Niezbędna jest «naga wiara». Po północy z jej mrokiem następuje świt […]. Świt przynosi nowe, «miłujące poznawanie»: dzienne pochodzące jeszcze z minionego dnia – wyobrażenie i wizerunki Boga przełamują swą ciasnotę, rozum osiąga horyzonty dostatecznie szerokie dla Boga, dla Jego prawd, dla Jego świata; «substancja duszy» doświadcza miłości, dzięki której wszystko zaczyna się jawić w nowym świetle […] a Bóg jest słońcem dnia nowego, słońcem, w którego świetle oczy mogą rzeczywiście zacząć widzieć, jeśli stały się Jego oczyma” – co dla człowieka również oznacza noc. Wizja ta jest niezwykle ważna, właśnie dla nas współczesnych» (por. «Św. Teresa Benedykta od Krzyża. Edyta Stein. Wprowadzenie. Wiedza Krzyża. Studium o św. Janie od Krzyża», opracowanie i wstęp Ulrich Dobhan OCD, Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2005, ss. 27-28).
«Fazy nocy» są więc tym samym, co «Fazy Męki Pańskiej».
«Mękę», Tę Samą kalwaryjską Ofiarę przeżywa w Ukrzyżowanym, z Ukrzyżowanym i przez Ukrzyżowanego - Jego Lud. Oto Jego Ciało, oto Ciało Mistyczne Oblubieńca, które On Sam Boski Oblubieniec włącza w «Dzieło Współodkupienia». To właśnie jest «Zjednoczenie». Nie było, nie ma i nie będzie innego «Zjednoczenia».
«Zjednoczenie» (fenomen Zjednoczenia) stanowią wszelkie «akty, spełniane w Bogu na drodze jednoczącej (drodze zjednoczenia). Są aktami spełnianymi w najwyższym bólu. (Przykładowy «akt zjednoczenia»: pragnienie przyjęcia kilku kropel wody przez chorego na raka płuc, którego «gardło zeschło jak skorupa, a język mu przysechł do gardła» (J. 19, 28 w zw. z Ps. 22 (21), 16)). Daremnie szukać w Bogu czego innego, pytając Go o «naturę zjednoczenia».
«Naśladowanie Chrystusa w Ofierze Odkupienia» przez składanie «dobrowolnej Ofiary Bogu Samemu» jest istotą powołania chrześcijan. Składanie Bogu ofiar nie jest wyłącznie domeną «religii naturalnych». Rozumujący w ten niechrześcijański sposób nie mają głębokiego, biblijnego zrozumienia «Ofiary Chrystusa Pana», a rzeczywista poprawa (nawrócenie) wymaga co najmniej modlitwy Słowem Bożym, zawartym u «Proroków», w «Psalmach», «Listach św. Pawła Apostoła» i «Liście do Hebrajczyków». Opieranie się na błędnym pojmowaniu «Ofiary Chrystusa i Kościoła» nie niesie pożytku nikomu. Ofiara składana Bogu jest dotąd i dalej konieczna, co więcej upragniona przez Boga i niezbędna, ale wtedy i tylko wtedy, gdy następuje w Jedności Kapłaństwa i Ofiary z Najwyższym Kapłanem Jezusem Chrystusem naszym Panem, to znaczy spełnia się z «Wyboru Boga» w Całkowitym Zjednoczeniu z Ofiarą Syna Bożego. «Ofiara» ta jest pragnieniem Boga Samego i jest «udziałem we Współodkupieniu Ludzkości». Paweł Apostoł oświadcza: «Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym ciele. Ciągle bowiem jesteśmy wydawani na śmierć z powodu Jezusa, aby życie Jezusa objawiło się w naszym śmiertelnym ciele» (2 Kor. 4, 10-11). W «Liście do Kolosan» oświadcza także: «teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół» (Kol. 1, 24). Są to oświadczenia generalne Apostoła Narodów. Osoby, które Bóg wybiera do «Współuczestnictwa» i zalicza Je (Osoby) w poczet Świętych Męczenników są «Współodkupicielkami» (każda osoba ludzka – rodzaj żeński). Czy co innego przeżywa św. Matka Klara lub św. Weronika Giuliani, św. Kamila Baptysta Verano lub św. Franciszek z Asyżu? Czy co innego przeżywa św. Wincenty Pallotti lub św. Jan Paweł II? Pytania retoryczne nie wymagają odpowiedzi. Dobrze to jednak rozumiejmy. Osoby te, nie stają się nimi z własnej woli ani samoistnie; nie stają się «Współodkupicielkami» poza Bogiem i bez czerpania z nieskończonych zasług, spełnionego wyłącznie przez Pana naszego Jezusa Chrystusa i w Nim Samym Odkupienia, lecz stają się One (Osoby) «Współodkupicielkami» przez «Wybór Boga», który powołanie człowieka określa w akcie stwórczym. Każdy człowiek, włączony przez Chrzest Święty w Mistyczne Ciało Chrystusa – Oblubienicy, z którą Boski Oblubieniec Jest Zjednoczony, ma udział w Wiecznym Kapłaństwie Chrystusa, Króla Wszechświata. Ważne jest to, żeby «wszystkie akty spełniane na ziemi», akty jakiegokolwiek rodzaju, wszelkie akty (tj. sumę aktów życia), «włączyć w Bolesną Mękę i Ofiarę Chrystusa Pana», aby wypełniło się pragnienie Boga Samego (J. 19, 28 w zw. z J. 17).
Św. Założyciel Wincenty Pallotti ciągle podnosił wzwyż i żarliwie opisywał «fenomen «Ofiary»» jako «formy życia w Zjednoczeniu». «Akty ukryte» i «publiczne», «krwawe» i «bezkrawawe akty» Pallottiego, które spełniał jako «akty Zjednoczenia» są w ścisłym tego słowa znaczeniu «aktami Stróża Poranka».
«Krzyż» jako «łoże Męki» (J. 19, 17 i następne), «łoże Zjednoczenia» (Pnp. 8, 4) oraz «Noc» są ze sobą związane w Jedno w Dziele Zbawczym Pana Jezusa Chrystusa (J. 19). Nie ma dokąd stąd odchodzić (J. 19, 25). Nie ma sensu stąd schodzić (J. 19, 28 następne).
«Ofiarowan jest, bo Sam chciał» (za Wlg. Iz. 53, 7 a) powie o Panu Jezusie Chrystusie św. Wincenty Pallotti. Każda chrześcijanka i każdy chrześcijanin powołani są do «spełniania Tej Samej Ofiary», bo naturę ludzką Bóg uświęcił, przyjąwszy postać Sługi - w Najświętszym Człowieczeństwie Chrystusa.
«Mniszki klauzurowe» składają Bogu Żywemu całym swoim życiem «wzniosłą Ofiarę Chwały».
Kim zatem są «mnisi» i «mniszki»? «Święta Mniszka» Matka Teresa od Jezusa powie wprost: «Somos del bando del Crucificado», to znaczy: «jako wspólnota jesteśmy przygwożdżone do Ukrzyżowanego».
Św. Założyciel Wincenty Pallotti w wielokrotnie wcześniej powoływanym dokumencie «Dei SS. Ritiri delle Monache» wskazuje, posiadającym Jego ducha «mniszkom», «noc=krzyż», rozumianą zgodnie z «rubrum» tego «Lectio» jako nieskończoną przestrzeń egzystencjalną, prowadzącą w «Światłość ze Światłości» - Życie w łonie Trójcy Przenajświętszej (J. 1 n. ; J. 8, 12 n.; 1. J. Ap. 21 n., 22 n.).
«Jezu, światłości prawdziwa, zmiłuj się nad nami».
Amen.
† Osculum pacis
wtorek, 18 sierpnia 2015
STRÓŻE PORANKA
SENTINELLE DEL MATTINO
BLASK PRAWDY
Dnia 19 sierpnia Roku Świętego 2000 na położonych pod Rzymem polach Tor Vergata rozległo się:
«Drodzy młodzi Przyjaciele! Widzę w Was Stróżów Poranka o świcie Trzeciego Tysiąclecia».
Kontekst biblijny tego słowa Ojca Świętego Jana Pawła II określił Jego Eminencja Stanisław Kardynał Dziwisz, Metropolita Krakowski. Temu kontekstowi, zawartemu w «Księdze Proroka Izajasza»: Iz. 52, 7-10, poświęcone jest nasze «Lectio divina».
«Meditatio» Słowa: Iz. 52, 7-10 i Iz. 21, 11-12 prowadzi «Stróża» do odpowiedzi, której udziela on Panu Bogu:
«I zawołał strażnik:
«Na wieży strażniczej, o Panie,
stoję ciągle we dnie,
na placówce mej warty,
co noc jestem na nogach»» (Iz. 21, 10).
Odpowiedź jest «Służbą Bogu Żywemu». Jest tylko «Jedna Najświętsza Ofiara». To mało? Za mało? «Żyje Bóg, w Obliczności, którego stoję» (zob. Wlg.: 1 Krl. 17, 1). U Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych (Łk. 1, 37), u Pana Boga nie pada Słowo: «nigdy». To różni Słowo Boga i jadowite anty-słowo Antychrysta. Przeciwnie, Pan Bóg jest Życiem, jest Miłośnikiem Życia, jest hojny i ma dowcip. Pan Bóg ma więcej niż rozdał. Źródłem i szczytem Liturgii Świętej jest Msza Święta. W Niej uobecnia się i «staje się Wszystko»: «Wcielenie», «Narodzenie», «Dzieciństwo Zbawiciela», «Życie Ukryte», «Życie Publiczne Pana», «Podwyższenie Krzyża», także tego krzyża tutaj kontemplowanego, którego forma narodziła się z «Tchnienia», ożywiającego kontemplację Karmelity Bosego św. Jana od Krzyża, żywo zazieleniła się nadzieją kontemplacji karmelitańskiej w rodzinnych, papieskich Wadowicach, a poddana wykuwaniu i hartowaniu w palenisku «ciemnej nocy ducha», odbyła trwające ponad ćwierć wieku «peregrinatio mundi» podczas Pontyfikatu Ojca Św. Jana Pawła II jako «laska umilająca i ułatwiająca drogę». Wszystko to mówi o sensie Najświętszej Ofiary Chrystusa Pana, kapłana o. Jana, papieża Jana Pawła II i naszej. Z tego powodu proponujemy przypomnienie, wywiedzionej z unikalnych źródeł Karmelu Bosego, relacji św. Teresy Benedykty od Krzyża o stosunkowo mało znanych dwóch wizjach Krzyża i Ofierze Chrystusa, analizowanych w całym dziele św. Jana od Krzyża, Mistycznego Doktora Karmelu:
«Obudziło się w Nim palące pragnienie czystości: być całkowicie czystym, by móc dotykać Przenajświętszego rękoma bez skazy. Dlatego z jego serca wzniosła się prośba: Panie, ustrzeż mnie przed tym, bym kiedykolwiek miał Cię śmiertelnie obrazić. Jan pragnął – nie popełniając jednak winy – odczuwać ból skruchy za wszelkie błędy, w jakie mógłby popaść bez Bożego wspomożenia. W trakcie przeistoczenia usłyszał słowa: „Spełnię twą prośbę”. Od tej chwili był utwierdzony w łasce, a czystością serca dorównywał dwuletniemu dziecku.
Być wolnym od winy, a jednak odczuwać ból skruchy – czy nie na tym polega prawdziwe zjednoczenie z Barankiem bez skazy, czy nie na tym polega Getsemani i Golgota? Świadomość wielkości aktu ofiarnego z pewnością nigdy nie znikła u Jana. Wiemy, że w Baezie pewnego razu odszedł w zachwycie od ołtarza, nie kończąc Mszy Świętej. Jedna z obecnych kobiet zawołała, że powinni przybyć aniołowie, aby zakończyć tę Mszę Świętą, ponieważ świątobliwy ojciec zapomniał, że jej nie doprowadził do końca. W Caravace podczas Mszy Świętej widziano go, jak lśni od promieni, które rozchodziły się od Św. Hostii. Jan sam przyznał w poufnym wyznaniu, że czasem przez kilka dni nie odprawiał Mszy, bo jego natura jest zbyt słaba, by udźwignąć pełnię niebiańskiej pociechy. Szczególnie chętnie używał formularza mszalnego o Trójcy Świętej. Między tą najbardziej wzniosłą tajemnicą i Najświętszą Ofiarą zachodzi wszak ścisły związek: ustanowiona z wyroku trzech Osób Bożych, Msza Święta odbywa się ku Ich czci i otwiera dostęp do Ich wiecznie pulsującego życia.
Nie sposób sobie wyobrazić, jakie mnóstwo aktów oświecenia stało się udziałem Świętego w trakcie Jego życia kapłańskiego. W każdym razie można powiedzieć, że wzrastanie w wiedzy Krzyża, postępująca tajemnicza przemiana w Ukrzyżowanego dokonywały się w dużej części podczas służby przy ołtarzu» («Św. Teresa Benedykta od Krzyża. Edyta Stein. Ofiara Mszy Świętej. Orędzie Krzyża. Wiedza Krzyża. Studium o św. Janie od Krzyża. Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2005, ss. 63-64).
Znamienne jest, że powodowany umiłowaniem Prawdy Karmelita Bosy o. Jan od Krzyża, nie mając względu na osobę, był niezwykle powściągliwy w ocenie ducha ludzkiego, doświadczanego jakimikolwiek nadzwyczajnymi stanami:
«Wszelkie wizje, dźwięki i objawienia św. Jan traktował jako nieistotny dodatek w życiu mistycznym. Przede wszystkim stale przestrzegał, ponieważ takie zjawiska narażają na ryzyko złudzenia, a w każdym razie powstrzymują na drodze zjednoczenia, jeśli się do nich przywiązuje wagę. (…) Skoro mówi o tych dwu wizjach, to w każdym razie przysługiwało im szczególne znaczenie. Po obu nastąpiła w jego życiu burza prześladowań i cierpień. Dlatego można je traktować jako zwiastun.
Pierwsza wizja nastąpiła w Awili, w klasztorze Wcielenia, dokąd św. Matka zaprosiła go jako spowiednika zakonnic. Gdy pewnego dnia Jan był pogrążony w kontemplacji męki krzyżowej, ukazał mu się Ukrzyżowany, widzialny dla oczu, pokryty ranami, zlany krwią. Wizja była tak wyraźna, że Jan utrwalił ją później piórem na rysunku. Pożółkła karteczka, na której go wykonał, do dziś jest przechowywana w klasztorze Wcielenia. Rysunek sprawia wrażenie nader nowoczesnego. Krzyż i ciało zostały ukazane w znacznym skrócie, jakby widziane z boku; ciało w gwałtownym ruchu odsunięte od krzyża, zwisa na rękach (ręce przebite ogromnymi, wystającymi gwoźdźmi są szczególnie wyraziste); głowa wysunięta do przodu, tak że nie widać rysów twarzy, natomiast można rozróżnić kark i górną część pleców, pokrytych pręgami. Święty ofiarował tę karteczkę s. Annie Marii od Jezusa i powierzył jej swą tajemnicę (zrozumiałe, że była to tajemnica, wszak duszy tej sam Pan przekazał to i owo ze swych najbardziej wewnętrznych tajemnic: łaska, która została mu dana podczas Jego Mszy świętej prymicyjnej). Nie wiemy, czy Zbawiciel rzekł jakieś słowa, gdy tak nisko pochylił się z krzyża. Ale z pewnością można powiedzieć, że nastąpiła wymiana z serca do serca. Wizja nastąpiła w okresie poprzedzającym walkę „trzewiczkowych” przeciw Reformie, walkę której ofiarą Jan miał się stać bardziej niż ktokolwiek inny.
Do drugiej wizji doszło w Segowii, pod koniec życia Jana. Tam wezwał Jan swego umiłowanego brata Franciszka. Jemu zawdzięczamy relację: „…Po dwóch czy trzech dniach poprosiłem go, by mi pozwolił odjechać. Nalegał, żebym się jeszcze kilka dni zatrzymał, bo nie wie, kiedy się znów zobaczymy. I rzeczywiście, wtedy widziałem go ostatni raz. Któregoś wieczora po kolacji wziął mnie za rękę i poprowadził do ogrodu, a gdy byliśmy sami, rzekł: «Chciałbym ci opowiedzieć, co mi się przydarzyło z naszym Panem. Mieliśmy w klasztorze krucyfiks, kiedyś stojąc przed nim, pomyślałem, że lepiej byłoby go przenieść do kościoła. Chciałem by mu okazywali cześć nie tylko mnisi, lecz również ludzie z zewnątrz. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Gdy go umieściłem w kościele, najlepiej, jak tylko umiałem, pewnego dnia stanąłem przed nim w modlitwie – wówczas Ukrzyżowany rzekł do mnie: Bracie Janie, czego mam ci udzielić za przysługę, którą mi okazałeś! A ja odrzekłem: Panie, pragnąłbym od Ciebie cierpień, które dla Ciebie mógłbym znosić, i żeby mną pogardzali, żeby mnie lekceważyli»”.
Gdy Jan wyrażał to życzenie, Jego sytuacja wyglądała tak, że już na gruncie przyrodzonych warunków mogło dojść do jego spełnienia. Na czele zreformowanego Karmelu jako prowincjał stał o. Mikołaj Doria, raptus i fanatyk, który dzieło Teresy chciał przekształcić według własnych pomysłów. Jan zdecydowanie stanął w obronie dziedzictwa św. Matki, a także ofiar fanatyzmu: o. Hieronima Gracjana i karmelitanek». [Wyjaśnienie: Jerónimo de la Madre de Dios Gracián Dantisco (1545-1614), pierwszy prowincjał niezależnej od 1581 roku prowincji „bosych”, utalentowany pisarz, propagator misji, duszpasterz, wierny depozytariusz dziedzictwa św. Teresy z Awili. Św. Matka Teresa od Jezusa pod wpływem wyraźnego natchnienia Bożego pod koniec życia ziemskiego złożyła dodatkowy, oprócz czterech świętych ślubów zakonnych - prywatny ślub posłuszeństwa o. Hieronimowi Gracjanowi jako spowiednikowi. Ślub taki nie jest i nigdy nie był zakonnym ślubem posłuszeństwa, który jako zakonnica i przeorysza wykonywała wobec Boga Samego, składając u początku Reformy w ręce przełożonego regularnego: ojca prowincjała. Ślub posłuszeństwa spowiednikowi w wypadku Matki Teresy miał charakter nadzwyczajny, suplementarny i był Jej ślubem prywatnym. Św. Matka Teresa od Jezusa widziała w ojcu Hieronimie Gracjanie filar Reformy i doświadczała stąd istotnego, choć niełatwego wsparcia duchowego. Święta Matka Teresa została zaopatrzona świętym Wiatykiem i w obecności Sióstr odeszła do Pana w klasztorze Alba de Tormes. Wkrótce po Jej śmierci i po ekshumacji ciała św. Matki Teresy od Jezusa, o. Jerónimo Gracián de la Madre de Dios - został wykluczony z Zakonu Karmelitów Bosych, bez prawa powrotu. Podobny los miał spotkać również samego Ojca Reformy: św. Jana od Krzyża, który już znajdował się na liście Karmelitów Bosych, przeznaczonych do skreślenia z listy Braci tego Zakonu, lecz Pan Bóg na tę eliminację nie zezwolił].
30 maja 1591 roku w Madrycie rozpoczęła się kapituła Bosych. Jan przed wyjazdem do Madrytu pożegnał karmelitanki z Segowii. Przeorysza, Maria od Wcielenia, ożywionym głosem powiedziała: «Ojcze, kto wie czy Wasza Wielebność nie wyjdzie stamtąd jako prowincjał tej prowincji. Odpowiedź brzmiała: «Rzucą mnie do kąta, jak starą szmatę, jak starą ścierkę kuchenną». I rzeczywiście tak się stało. Jan nie otrzymał już żadnej funkcji, lecz został wysłany do samotni w Peñueli. Tam dochodziły do niego relacje o udrękach karmelitanek. Poddawano je przesłuchaniom, by zgromadzić materiały przeciwko Janowi. Szukano powodów, które pozwoliłyby go usunąć zakonu. Niedługo potem ostatnia choroba zmusiła Jana do opuszczenia Peñueli, gdzie nie można było otrzymać pomocy lekarskiej. Tym sposobem Jan dotarł do ostatniej stacji swej drogi krzyżowej: do Ubedy. Pokryty ropiejącymi ranami, znalazł tam zaciętego przeciwnika w osobie przeora, o. Franciszka Chryzostoma, który w pełni uczynił zadość jego pragnieniu bycia traktowanym w sposób pozbawiający czci. Wyżyny Golgoty zostały osiągnięte» (św. Teresa Benedykta od Krzyża. Edyta Stein. Wizje Krzyża. Wiedza Krzyża. Studium o św. Janie od Krzyża. Wydawnictwo Karmelitów Bosych Kraków 2005, ss. 64-69).
Pan Jezus ma niewielu Przyjaciół, bo sporo od nich wymaga (por. św. Matka Teresa od Jezusa; por. bł. Matka Teresa z Kalkuty). Mówi wprost «Pismo»: «Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie! Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia. Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim. Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały! Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu w piecu utrapienia. Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj!» (Syr. 2, 1-6).
Kim zatem są «mnisi» i «mniszki»? Św. Matka Teresa od Jezusa postrzega w nich typ «wojowników Bożych», gdy mówi: «amigos fuertes de Dios» - to znaczy: «silni przyjaciele Boga».
«Jezu, męstwo Męczenników, zmiłuj się nad nami».
Amen.
† Osculum pacis
STRÓŻE PORANKA
SENTINELLE DEL MATTINO
OPUSZCZONY
Dnia 19 sierpnia Roku Świętego 2000 na położonych pod Rzymem polach Tor Vergata rozległo się:
«Drodzy młodzi Przyjaciele! Widzę w Was Stróżów Poranka o świcie Trzeciego Tysiąclecia».
Kontekst biblijny tego słowa Ojca Świętego Jana Pawła II określił Jego Eminencja Stanisław Kardynał Dziwisz, Metropolita Krakowski. Temu kontekstowi, zawartemu w «Księdze Proroka Izajasza»: Iz. 52, 7-10, poświęcone jest nasze «Lectio divina».
Słowo, zawarte w tym świętym tekście: Iz. 52, 7-10, Pan Bóg wyjaśnia poprzez wcześniej powołany kontekst, który zawiera: Iz. 21, 11-12. Związek, który stanowi tzw. «sprzężenie zwrotne», przeżywany w rozmyślaniu, wprowadza na wielkie obszary kontemplacji, życiodajnej w stosunku do bytu Całego Kościoła Powszechnego. Przemierzanie tych obszarów wspiera się na praktyce doktryny «nocy ciemnej» św. Jana od Krzyża, spełniającej się na drodze «ogołocenia duchowego» (negación espiritual). Św. Jan Paweł II, Papież we «Wprowadzeniu do Listu Apostolskiego do o. Filipa Sainz de Baranda, przełożonego Karmelitów Bosych, z okazji czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża, doktora Kościoła», Sam tak to stwierdza:
«Ja sam czułem się pociągnięty przez doświadczenie i nauczanie Świętego z Fontiveros. Od pierwszych lat mojej formacji kapłańskiej znajdowałem w nim solidnego przewodnika na ścieżkach wiary. Ten wymiar jego doktryny wydaje się być zasadniczy, wręcz życiowy dla każdego chrześcijanina zwłaszcza w epoce poszukującej nowych dróg i będącej równocześnie narażoną na niebezpieczeństwa i pokusy na polu wiary.
Podczas gdy czuło się jeszcze klimat duchowy wytworzony przez obchody czterechsetlecia narodzin świętego Karmelity (1542-1942), a Europa powstawała z prochów po doświadczeniu ciemnej nocy wojny, napisałem moją rozprawę doktorską z teologii na temat: «Zagadnienia wiary w dziełach św. Jana od Krzyża». Analizowałem w niej i uwydatniłem centralne doświadczenie Doktora Mistycznego: «wiara jest jedynym, najbliższym i współmiernym środkiem do zjednoczenia z Bogiem». Już wówczas przeczuwałem, że synteza dokonana przez świętego Jana od Krzyża zawiera nie tylko solidną doktrynę teologiczną, ale przede wszystkim wyjaśnienie życia chrześcijańskiego w jego podstawowych elementach, którymi są: zjednoczenie z Bogiem, kontemplacyjny wymiar modlitwy, teologalna siła misji apostolskiej, dążenia nadziei chrześcijańskiej» (por. św. Jan od Krzyża Doktor Kościoła. Dzieła, Wydanie V poprawione, Wydawnictwo OO. Karmelitów Bosych. Kraków 1995, ss. 5-6).
Podejmowanie «życia zakonnego kontemplacyjnego», to jest takiego życia, które właściwe jest wyłącznie «zakonom kontemplacyjnym», (a nie stanowi «formy życia» zgromadzeń życia apostolskiego, które nie mogą podejmować pełni modlitwy kontemplacyjnej, lecz ograniczając jej dzieło, angażują się w dzieła apostolskie) - rozpoczyna się od osobowego aktu, aktu człowieka, w odpowiedzi na «uprzedni akt Boga», ponieważ inicjatorem «kontemplacji» jest wyłącznie Bóg. «Inicjacja kontemplacyjna» zawsze wywodzi się z Boga, a Bóg mówi o «niezbędności decyzji religijnej człowieka», który jako «istota od początku wolna», może opowiedzieć się «za» lub «przeciw» podejmowaniu «kontemplacji Boga». Dlaczego człowiek miałby zwracać się przeciwko propozycji Boga? Dlaczego człowiek miałby tę propozycję odrzucać? W jakich warunkach chrześcijanin, zapraszany przez Boga do podjęcia misji tak cennej i unikalnej, może ważyć racje przemawiajce: «za» i «przeciwko» możliwości jej podjęcia? Te pytania zdają się być bezsensowne dla poszukujących w zakonie klauzurowym spodziewanego odpoczynku od aktywnego życia zawodowego i aktywnego życia zakonnego. Te pytania w ogóle nie wchodzą w przestrzeń myślową osób z natury egzaltowanych i przekonanych o znacznej wartości tak prowadzonego „życia pseudoreligijnego”.
Konfrontacja z Bogiem Żywym to po pierwsze przeprowadzenie przez «stan wewnętrznego wstrząsu».
Oto relacja własna św. Jana od Krzyża:
«5. O! któż by mógł skutecznie to wyłożyć, pokazać i dać zasmakować w tym, co zawiera w sobie owo wskazanie o zaparciu samego siebie, dane przez naszego Zbawiciela, aby osoby duchowe ujrzały, jak właściwy sposób dążenia po tej drodze jest inny od tego, jaki wiele z nich uważa za dobry! Jedni bowiem myślą, że wystarczy jakikolwiek rodzaj skupienia i poprawy życia. Inni znowu zadowalają się pewnym stopniem ćwiczenia się w cnotach, praktyki modlitwy, umartwienia i nie dochodzą do zalecanych przez Zbawiciela: ogołocenia, ubóstwa, oderwania się i czystości duchowej (wszystko to bowiem jedno). Dzieje się tak dlatego, ponieważ wciąż jeszcze karmią i odziewają swą naturę pociechami i uczuciami duchowymi, zamiast oderwać się i wyzbyć tego dla Boga. Inni jeszcze sądzą, że wystarczy oderwać się od rzeczy tego świata, a nie wyniszczają się i nie oczyszczają z tego, co dotyczy ducha. Dlatego też, jeśli mają sposobność osiągnąć coś pewnego i doskonałego, a mianowicie utratę wszelkiej słodyczy w Bogu, pozostając w oschłości, niesmaku i znużeniu (a to wszystko jest prawdziwym krzyżem duchowym i ogołoceniem w duchu ubóstwa Chrystusowego) – uciekają od tego jak od śmierci, szukając w Bogu tylko słodkości i rozkosznych darów. Takie postępowanie nie jest zaparciem siebie samego, nie jest ogołoceniem duchowym, lecz raczej łakomstwem duchowym.
Ci, co tak postępują, czynią się w duchu nieprzyjaciółmi krzyża Chrystusowego, gdyż prawdziwy duch wybiera w rzeczach Bożych raczej to, co przykre, niż to co miłe; raczej się skłania ku cierpieniu niż ku pociechom; raczej pragnie utracić wszystko dla Boga, niż coś posiadać; raczej idzie za oschłościami i utrapieniami niż za pociechami i słodkimi obcowaniami, wiedząc że właśnie to jest naśladowaniem Chrystusa i zaparciem się siebie. Przeciwne zaś postępowanie jest tylko szukaniem siebie w Bogu i sprzeciwia się całkowicie prawdziwej miłości. Szukać siebie w Bogu – to szukać w Bogu przyjemności i wytchnienia. Szukać zaś Boga w sobie - to nie tylko pragnąć być pozbawionym wszystkiego dla Boga, lecz skłaniać się z miłości dla Chrystusa ku wybieraniu tego, co przykre, tak w rzeczach Bożych jak i w rzeczach świata. I to jest prawdziwa miłość Boga.
6. O, któż nam może należycie wyłożyć, jak daleko, zgodnie z wolą naszego Pana, mamy posunąć wyrzeczenie samych siebie! To pewne, że ma to być jakby śmierć i unicestwienie doczesne, naturalne i duchowe wszystkich rzeczy cenionych przez wolę, od której wszelkie wyrzeczenie zależy.
To właśnie chciał Zbawiciel wyrazić w słowach: «Kto by bowiem chciał duszę swoją ocalić, straci ją» (J. 12, 25). Znaczy to: Kto by chciał coś posiadać, czegoś szukać dla siebie, ten straci duszę. «Kto by zaś stracił duszę swoją dla mnie, ocali ją» (Mt. 10, 39), to znaczy, że kto wyrzeknie się dla Chrystusa tego wszystkiego, czego jego wola pragnie i w czym ma upodobanie, a wybierze raczej to, co jest krzyżem (co sam przez św. Jana nazywa «nienawiścią duszy swojej» - (J. 12, 25), ten ocali swą duszę.
Tę samą naukę dał Chrystus owym dwom uczniom, domagającym się miejsca po Jego prawicy i lewicy, nie odpowiadając wprost na żądanie tego wywyższenia, lecz ofiarując im kielich, który sam miał pić jako rzecz cenniejszą i pewniejszą na tej ziemi niż radość (Mt. 20, 20-22).
7. «Kielich» ten to umrzeć dla własnej natury, aby mogła postępować tą wąską ścieżką, ogołacając się i unicestwiając we wszystkim, co posiada w dziedzinie zmysłów (jak już powiedzieliśmy) i (jak zaraz powiemy) w sferze ducha, tj. w swym rozumowaniu, smakowaniu i odczuwaniu. Musi więc być nie tylko wolna od rzeczy zmysłowych i ziemskich, lecz również nie obciążona rzeczami duchowymi, by mogła swobodnie postępować po tej wąskiej drodze. Na niej bowiem zmieści się tylko wyrzeczenie siebie (jak to zaznacza Zbawiciel) i krzyż jako laska umilająca i ułatwiająca drogę. Dlatego też mówi Pan przez św. Mateusza: «Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie» (Mt. 11, 30). Brzemieniem tym jest krzyż Chrystusa. I jeśli człowiek zdecyduje się naprawdę podjąć i znosić dla Boga uznojenie we wszystkich rzeczach, znajdzie w nich wszystkich wielką ulgę i słodycz, aby tak ogołocony ze wszystkiego mógł postępować tą drogą nie szukając czegokolwiek. Jeśliby jednak zechciał cośkolwiek mieć dla siebie, czy to od Boga czy od stworzeń, nie będzie zupełnie ogołocony i pełen zaparcia się we wszystkim, a co za tym idzie, nie będzie mógł ani wejść na tę ciasną ścieżkę, ani po niej postępować.
8. Chciałbym więc przekonać osoby duchowe, że ta droga do Boga nie polega na mnogości rozważań, ani na różnych ćwiczeniach czy upodobaniach (co wprawdzie jest potrzebne, ale dla początkujących). Droga zaś zjednoczenia opiera się na jednej niezbędnej rzeczy, to jest na umiejętności prawdziwego zaparcia się siebie tak co do zmysłów, jak co do ducha, na cierpieniu dla Chrystusa i unicestwieniu się we wszystkim. Przez tę praktykę więcej się czyni i więcej zdobywa niż przez wszystkie ćwiczenia. Gdy zaś zaniedba się to ćwiczenie, które jest fundamentem i korzeniem cnót, wszelkie inne ćwiczenia stają się bezużytecznym kołowaniem, chociażby dosięgały tak wzniosłych rozważań i obcowań jak anielskie. Postęp bowiem to nic innego jak tylko naśladowanie Chrystusa, który «jest drogą, prawdą i życiem i nikt nie przychodzi do Ojca, jeno przez Niego», jak to sam mówi przez św. Jana (J. 14, 6). Na innym zaś miejscu mówi te słowa: «Jam jest bramą. Jeśli kto przez mnie wnijdzie, będzie zbawiony» (tamże, 10, 9). Nie jest więc oznaką dobrego ducha, jeśli kto chce iść przez słodkości i wygody, uciekając od naśladowania Chrystusa.
9. Wspomnieliśmy już, że Chrystus jest «drogą»; droga ta, to śmierć dla naszej natury, zarówno w jej części zmysłowej jak i duchowej. Chcę teraz wskazać na przykładzie Chrystusa, jak się to dokonywa. Chrystus bowiem to nasz wzór i światło.
10. a) Po pierwsze, pewne jest że Chrystus co do zmysłów duchowo obumarł w swym życiu, a naturalnie w swej śmierci. Sam bowiem powiedział, że w życiu nie miał, gdzie by głowę skłonił (Mt. 8, 20), a tym mniej miał jeszcze w chwili śmierci.
11. b) Po drugie, pewne jest, że w chwili śmierci został wyniszczony w swej duszy przez pozbawienie wszelkiej pociechy i podpory. Ojciec pozostawił Go w tak całkowitym opuszczeniu w niższej części duszy, że Chrystus zmuszony był wołać: «Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?» (Mt. 27, 46). To było największe odczuwalne opuszczenie w Jego życiu. Ale też wtedy dokonał dzieła większego niż wszystkie cuda, które zdziałał, dzieła największego na niebie i na ziemi, jakim jest pojednanie i połączenie przez łaskę rodzaju ludzkiego z Bogiem. A stało się to w czasie i chwili, gdy nasz Pan wyniszczony był we wszystkim. Opuścili go ludzie, bo w chwili śmierci zamiast uszanowania, naigrawali się z Niego. Opuszczały Go siły przyrodzone, dla których śmierć była ostatecznym wyniszczeniem. Opuścił Go i Ojciec, bo nie miał żadnej opieki i pociechy od Niego. I w tym opuszczeniu, jakby unicestwiony i starty w proch, spłacał doskonale dług i łączył ludzi z Bogiem. Dlatego słusznie mówił w Jego imieniu Dawid: Ad nihilum redactus sum, et nescivi: «A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem» (Ps. 72, 22).
Z tego przykładu człowiek duchowy zrozumie tajemnicę bramy i drogi Chrystusowej do zjednoczenia z Bogiem, oraz pojmuje, że im więcej ktoś wyniszczy się dla Boga w swej części zmysłowej i duchowej, tym więcej się z Nim zjednoczy i tym większego dzieła dokona. A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego «nic», które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy stan, jaki można osiągnąć w tym życiu.
Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach, smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w zewnętrznej i duchowej części człowieka.» (zob. op. cit. św. Jan od Krzyża. Droga na Górę Karmel. Księga II, roz. 7, 5-11, ss. 204-207).
Św. Jan Paweł II, Papież poleca «przywołać do pamięci» tych kilka przecennych Janowych stronnic:
«6. Jedynie Jezus Chrystus, ostateczne Słowo Ojca, może objawić ludziom tajemnicę bólu i rozjaśnić blaskiem swojego chwalebnego krzyża najciemniejsze noce chrześcijaństwa. Jan od Krzyża, zgodnie ze swoją nauką o Chrystusie, mówi nam że po objawieniu swojego Syna «Bóg jakby już zamilknął i nie ma już więcej nic do powiedzenia»; w Chrystusie ukrzyżowanym milczenie Boga wypowiada swoje najskuteczniej objawiające miłość słowo.
Święty z Fontiveros zaprasza nas do kontemplowania tajemnicy Krzyża Chrystusowego, tak jak On sam to czynił: w wierszu «Pasterz» czy też poprzez naszkicowanie znanego rysunku Ukrzyżowanego, określanego powszechnie jako Chrystus św. Jana od Krzyża. O tajemnicy opuszczenia Chrystusa na Krzyżu napisał jedną z najbardziej przemawiających w literaturze chrześcijańskiej stronnic (zob. wyżej). Chrystus doświadczył na sobie cierpienia w całej surowości – aż do śmierci krzyżowej. W ostatnich chwilach życia skupiły się na Nim najdotkliwsze formy boleści fizycznej, psychicznej i duchowej: «Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?» (Mt. 27, 46). To okrutne cierpienie, spowodowane przez nienawiść i kłamstwo, zawiera w sobie głęboką wartość odkupieńczą. Poprzez nie Chrystus «spłacił doskonale dług i połączył ludzi z Bogiem». Poprzez swoje miłosne oddanie się w ręce Ojca, które nastąpiło w momencie największego opuszczenia i aktu najczystszej miłości, «dokonał dzieła większego niż wszystkie cuda, które zdziałał, dzieła największego na niebie i na ziemi, jakim jest pojednanie i połączenie przez łaskę rodzaju ludzkiego z Bogiem». Tajemnica Krzyża Chrystusa stawia w ten sposób w pełnym świetle ciężar grzechu i nieskończoność miłości Odkupiciela człowieka.
Życie chrześcijańskie przeżywane w wierze odwołuje się nieustannie do Krzyża Chrystusa i w Nim znajduje swoją regułę: «Gdy doznasz goryczy i przykrości, pomnij na Jezusa Ukrzyżowanego i milcz. Żyj w wierze i nadziei, choćbyś chodziła wśród mroków, bo w tych mrokach Bóg zbliża się do duszy» (List nr 20). Wiara przemienia się w płomień miłości, silniejszy od śmierci, będący nasieniem i owocem zmartwychwstania: «Nie dopatruj się innych przyczyn – pisze Święty w momencie próby – myśl tylko, że Bóg to wszystko sprawia. A gdzie nie ma miłości, połóż miłość, a zdobędziesz miłość…» (List nr 27). Bo w końcu, «pod wieczór życia, będą cię sądzić z miłości» (Słowa światła i miłości, nr 59) (op. cit. Wprowadzenie do Listu Apostolskiego, ss. 16-17).
Życie kontemplacyjne mnisze nie jest innym życiem. To jest Życie Opuszczonego.
«Jezu, drogo i życie nasze, zmiłuj się nad nami».
Amen.
† Osculum pacis
Subskrybuj:
Posty (Atom)