STRÓŻE PORANKA
SENTINELLE DEL MATTINO
OPUSZCZONY
Dnia 19 sierpnia Roku Świętego 2000 na położonych pod Rzymem polach Tor Vergata rozległo się:
«Drodzy młodzi Przyjaciele! Widzę w Was Stróżów Poranka o świcie Trzeciego Tysiąclecia».
Kontekst biblijny tego słowa Ojca Świętego Jana Pawła II określił Jego Eminencja Stanisław Kardynał Dziwisz, Metropolita Krakowski. Temu kontekstowi, zawartemu w «Księdze Proroka Izajasza»: Iz. 52, 7-10, poświęcone jest nasze «Lectio divina».
Słowo, zawarte w tym świętym tekście: Iz. 52, 7-10, Pan Bóg wyjaśnia poprzez wcześniej powołany kontekst, który zawiera: Iz. 21, 11-12. Związek, który stanowi tzw. «sprzężenie zwrotne», przeżywany w rozmyślaniu, wprowadza na wielkie obszary kontemplacji, życiodajnej w stosunku do bytu Całego Kościoła Powszechnego. Przemierzanie tych obszarów wspiera się na praktyce doktryny «nocy ciemnej» św. Jana od Krzyża, spełniającej się na drodze «ogołocenia duchowego» (negación espiritual). Św. Jan Paweł II, Papież we «Wprowadzeniu do Listu Apostolskiego do o. Filipa Sainz de Baranda, przełożonego Karmelitów Bosych, z okazji czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża, doktora Kościoła», Sam tak to stwierdza:
«Ja sam czułem się pociągnięty przez doświadczenie i nauczanie Świętego z Fontiveros. Od pierwszych lat mojej formacji kapłańskiej znajdowałem w nim solidnego przewodnika na ścieżkach wiary. Ten wymiar jego doktryny wydaje się być zasadniczy, wręcz życiowy dla każdego chrześcijanina zwłaszcza w epoce poszukującej nowych dróg i będącej równocześnie narażoną na niebezpieczeństwa i pokusy na polu wiary.
Podczas gdy czuło się jeszcze klimat duchowy wytworzony przez obchody czterechsetlecia narodzin świętego Karmelity (1542-1942), a Europa powstawała z prochów po doświadczeniu ciemnej nocy wojny, napisałem moją rozprawę doktorską z teologii na temat: «Zagadnienia wiary w dziełach św. Jana od Krzyża». Analizowałem w niej i uwydatniłem centralne doświadczenie Doktora Mistycznego: «wiara jest jedynym, najbliższym i współmiernym środkiem do zjednoczenia z Bogiem». Już wówczas przeczuwałem, że synteza dokonana przez świętego Jana od Krzyża zawiera nie tylko solidną doktrynę teologiczną, ale przede wszystkim wyjaśnienie życia chrześcijańskiego w jego podstawowych elementach, którymi są: zjednoczenie z Bogiem, kontemplacyjny wymiar modlitwy, teologalna siła misji apostolskiej, dążenia nadziei chrześcijańskiej» (por. św. Jan od Krzyża Doktor Kościoła. Dzieła, Wydanie V poprawione, Wydawnictwo OO. Karmelitów Bosych. Kraków 1995, ss. 5-6).
Podejmowanie «życia zakonnego kontemplacyjnego», to jest takiego życia, które właściwe jest wyłącznie «zakonom kontemplacyjnym», (a nie stanowi «formy życia» zgromadzeń życia apostolskiego, które nie mogą podejmować pełni modlitwy kontemplacyjnej, lecz ograniczając jej dzieło, angażują się w dzieła apostolskie) - rozpoczyna się od osobowego aktu, aktu człowieka, w odpowiedzi na «uprzedni akt Boga», ponieważ inicjatorem «kontemplacji» jest wyłącznie Bóg. «Inicjacja kontemplacyjna» zawsze wywodzi się z Boga, a Bóg mówi o «niezbędności decyzji religijnej człowieka», który jako «istota od początku wolna», może opowiedzieć się «za» lub «przeciw» podejmowaniu «kontemplacji Boga». Dlaczego człowiek miałby zwracać się przeciwko propozycji Boga? Dlaczego człowiek miałby tę propozycję odrzucać? W jakich warunkach chrześcijanin, zapraszany przez Boga do podjęcia misji tak cennej i unikalnej, może ważyć racje przemawiajce: «za» i «przeciwko» możliwości jej podjęcia? Te pytania zdają się być bezsensowne dla poszukujących w zakonie klauzurowym spodziewanego odpoczynku od aktywnego życia zawodowego i aktywnego życia zakonnego. Te pytania w ogóle nie wchodzą w przestrzeń myślową osób z natury egzaltowanych i przekonanych o znacznej wartości tak prowadzonego „życia pseudoreligijnego”.
Konfrontacja z Bogiem Żywym to po pierwsze przeprowadzenie przez «stan wewnętrznego wstrząsu».
Oto relacja własna św. Jana od Krzyża:
«5. O! któż by mógł skutecznie to wyłożyć, pokazać i dać zasmakować w tym, co zawiera w sobie owo wskazanie o zaparciu samego siebie, dane przez naszego Zbawiciela, aby osoby duchowe ujrzały, jak właściwy sposób dążenia po tej drodze jest inny od tego, jaki wiele z nich uważa za dobry! Jedni bowiem myślą, że wystarczy jakikolwiek rodzaj skupienia i poprawy życia. Inni znowu zadowalają się pewnym stopniem ćwiczenia się w cnotach, praktyki modlitwy, umartwienia i nie dochodzą do zalecanych przez Zbawiciela: ogołocenia, ubóstwa, oderwania się i czystości duchowej (wszystko to bowiem jedno). Dzieje się tak dlatego, ponieważ wciąż jeszcze karmią i odziewają swą naturę pociechami i uczuciami duchowymi, zamiast oderwać się i wyzbyć tego dla Boga. Inni jeszcze sądzą, że wystarczy oderwać się od rzeczy tego świata, a nie wyniszczają się i nie oczyszczają z tego, co dotyczy ducha. Dlatego też, jeśli mają sposobność osiągnąć coś pewnego i doskonałego, a mianowicie utratę wszelkiej słodyczy w Bogu, pozostając w oschłości, niesmaku i znużeniu (a to wszystko jest prawdziwym krzyżem duchowym i ogołoceniem w duchu ubóstwa Chrystusowego) – uciekają od tego jak od śmierci, szukając w Bogu tylko słodkości i rozkosznych darów. Takie postępowanie nie jest zaparciem siebie samego, nie jest ogołoceniem duchowym, lecz raczej łakomstwem duchowym.
Ci, co tak postępują, czynią się w duchu nieprzyjaciółmi krzyża Chrystusowego, gdyż prawdziwy duch wybiera w rzeczach Bożych raczej to, co przykre, niż to co miłe; raczej się skłania ku cierpieniu niż ku pociechom; raczej pragnie utracić wszystko dla Boga, niż coś posiadać; raczej idzie za oschłościami i utrapieniami niż za pociechami i słodkimi obcowaniami, wiedząc że właśnie to jest naśladowaniem Chrystusa i zaparciem się siebie. Przeciwne zaś postępowanie jest tylko szukaniem siebie w Bogu i sprzeciwia się całkowicie prawdziwej miłości. Szukać siebie w Bogu – to szukać w Bogu przyjemności i wytchnienia. Szukać zaś Boga w sobie - to nie tylko pragnąć być pozbawionym wszystkiego dla Boga, lecz skłaniać się z miłości dla Chrystusa ku wybieraniu tego, co przykre, tak w rzeczach Bożych jak i w rzeczach świata. I to jest prawdziwa miłość Boga.
6. O, któż nam może należycie wyłożyć, jak daleko, zgodnie z wolą naszego Pana, mamy posunąć wyrzeczenie samych siebie! To pewne, że ma to być jakby śmierć i unicestwienie doczesne, naturalne i duchowe wszystkich rzeczy cenionych przez wolę, od której wszelkie wyrzeczenie zależy.
To właśnie chciał Zbawiciel wyrazić w słowach: «Kto by bowiem chciał duszę swoją ocalić, straci ją» (J. 12, 25). Znaczy to: Kto by chciał coś posiadać, czegoś szukać dla siebie, ten straci duszę. «Kto by zaś stracił duszę swoją dla mnie, ocali ją» (Mt. 10, 39), to znaczy, że kto wyrzeknie się dla Chrystusa tego wszystkiego, czego jego wola pragnie i w czym ma upodobanie, a wybierze raczej to, co jest krzyżem (co sam przez św. Jana nazywa «nienawiścią duszy swojej» - (J. 12, 25), ten ocali swą duszę.
Tę samą naukę dał Chrystus owym dwom uczniom, domagającym się miejsca po Jego prawicy i lewicy, nie odpowiadając wprost na żądanie tego wywyższenia, lecz ofiarując im kielich, który sam miał pić jako rzecz cenniejszą i pewniejszą na tej ziemi niż radość (Mt. 20, 20-22).
7. «Kielich» ten to umrzeć dla własnej natury, aby mogła postępować tą wąską ścieżką, ogołacając się i unicestwiając we wszystkim, co posiada w dziedzinie zmysłów (jak już powiedzieliśmy) i (jak zaraz powiemy) w sferze ducha, tj. w swym rozumowaniu, smakowaniu i odczuwaniu. Musi więc być nie tylko wolna od rzeczy zmysłowych i ziemskich, lecz również nie obciążona rzeczami duchowymi, by mogła swobodnie postępować po tej wąskiej drodze. Na niej bowiem zmieści się tylko wyrzeczenie siebie (jak to zaznacza Zbawiciel) i krzyż jako laska umilająca i ułatwiająca drogę. Dlatego też mówi Pan przez św. Mateusza: «Albowiem jarzmo moje słodkie jest, a brzemię moje lekkie» (Mt. 11, 30). Brzemieniem tym jest krzyż Chrystusa. I jeśli człowiek zdecyduje się naprawdę podjąć i znosić dla Boga uznojenie we wszystkich rzeczach, znajdzie w nich wszystkich wielką ulgę i słodycz, aby tak ogołocony ze wszystkiego mógł postępować tą drogą nie szukając czegokolwiek. Jeśliby jednak zechciał cośkolwiek mieć dla siebie, czy to od Boga czy od stworzeń, nie będzie zupełnie ogołocony i pełen zaparcia się we wszystkim, a co za tym idzie, nie będzie mógł ani wejść na tę ciasną ścieżkę, ani po niej postępować.
8. Chciałbym więc przekonać osoby duchowe, że ta droga do Boga nie polega na mnogości rozważań, ani na różnych ćwiczeniach czy upodobaniach (co wprawdzie jest potrzebne, ale dla początkujących). Droga zaś zjednoczenia opiera się na jednej niezbędnej rzeczy, to jest na umiejętności prawdziwego zaparcia się siebie tak co do zmysłów, jak co do ducha, na cierpieniu dla Chrystusa i unicestwieniu się we wszystkim. Przez tę praktykę więcej się czyni i więcej zdobywa niż przez wszystkie ćwiczenia. Gdy zaś zaniedba się to ćwiczenie, które jest fundamentem i korzeniem cnót, wszelkie inne ćwiczenia stają się bezużytecznym kołowaniem, chociażby dosięgały tak wzniosłych rozważań i obcowań jak anielskie. Postęp bowiem to nic innego jak tylko naśladowanie Chrystusa, który «jest drogą, prawdą i życiem i nikt nie przychodzi do Ojca, jeno przez Niego», jak to sam mówi przez św. Jana (J. 14, 6). Na innym zaś miejscu mówi te słowa: «Jam jest bramą. Jeśli kto przez mnie wnijdzie, będzie zbawiony» (tamże, 10, 9). Nie jest więc oznaką dobrego ducha, jeśli kto chce iść przez słodkości i wygody, uciekając od naśladowania Chrystusa.
9. Wspomnieliśmy już, że Chrystus jest «drogą»; droga ta, to śmierć dla naszej natury, zarówno w jej części zmysłowej jak i duchowej. Chcę teraz wskazać na przykładzie Chrystusa, jak się to dokonywa. Chrystus bowiem to nasz wzór i światło.
10. a) Po pierwsze, pewne jest że Chrystus co do zmysłów duchowo obumarł w swym życiu, a naturalnie w swej śmierci. Sam bowiem powiedział, że w życiu nie miał, gdzie by głowę skłonił (Mt. 8, 20), a tym mniej miał jeszcze w chwili śmierci.
11. b) Po drugie, pewne jest, że w chwili śmierci został wyniszczony w swej duszy przez pozbawienie wszelkiej pociechy i podpory. Ojciec pozostawił Go w tak całkowitym opuszczeniu w niższej części duszy, że Chrystus zmuszony był wołać: «Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?» (Mt. 27, 46). To było największe odczuwalne opuszczenie w Jego życiu. Ale też wtedy dokonał dzieła większego niż wszystkie cuda, które zdziałał, dzieła największego na niebie i na ziemi, jakim jest pojednanie i połączenie przez łaskę rodzaju ludzkiego z Bogiem. A stało się to w czasie i chwili, gdy nasz Pan wyniszczony był we wszystkim. Opuścili go ludzie, bo w chwili śmierci zamiast uszanowania, naigrawali się z Niego. Opuszczały Go siły przyrodzone, dla których śmierć była ostatecznym wyniszczeniem. Opuścił Go i Ojciec, bo nie miał żadnej opieki i pociechy od Niego. I w tym opuszczeniu, jakby unicestwiony i starty w proch, spłacał doskonale dług i łączył ludzi z Bogiem. Dlatego słusznie mówił w Jego imieniu Dawid: Ad nihilum redactus sum, et nescivi: «A ja w niwecz obrócony byłem i nie wiedziałem» (Ps. 72, 22).
Z tego przykładu człowiek duchowy zrozumie tajemnicę bramy i drogi Chrystusowej do zjednoczenia z Bogiem, oraz pojmuje, że im więcej ktoś wyniszczy się dla Boga w swej części zmysłowej i duchowej, tym więcej się z Nim zjednoczy i tym większego dzieła dokona. A jeśli ktoś dojdzie mężnie do tego całkowitego «nic», które jest najgłębszą pokorą, dokona się wtedy zjednoczenie duchowe pomiędzy duszą a Bogiem. I to jest najwznioślejszy i najwyższy stan, jaki można osiągnąć w tym życiu.
Polega on nie na przyjemnościach, upodobaniach, smakach i uczuciach duchowych, lecz na prawdziwej śmierci krzyżowej w zmysłach i duchu, czyli w zewnętrznej i duchowej części człowieka.» (zob. op. cit. św. Jan od Krzyża. Droga na Górę Karmel. Księga II, roz. 7, 5-11, ss. 204-207).
Św. Jan Paweł II, Papież poleca «przywołać do pamięci» tych kilka przecennych Janowych stronnic:
«6. Jedynie Jezus Chrystus, ostateczne Słowo Ojca, może objawić ludziom tajemnicę bólu i rozjaśnić blaskiem swojego chwalebnego krzyża najciemniejsze noce chrześcijaństwa. Jan od Krzyża, zgodnie ze swoją nauką o Chrystusie, mówi nam że po objawieniu swojego Syna «Bóg jakby już zamilknął i nie ma już więcej nic do powiedzenia»; w Chrystusie ukrzyżowanym milczenie Boga wypowiada swoje najskuteczniej objawiające miłość słowo.
Święty z Fontiveros zaprasza nas do kontemplowania tajemnicy Krzyża Chrystusowego, tak jak On sam to czynił: w wierszu «Pasterz» czy też poprzez naszkicowanie znanego rysunku Ukrzyżowanego, określanego powszechnie jako Chrystus św. Jana od Krzyża. O tajemnicy opuszczenia Chrystusa na Krzyżu napisał jedną z najbardziej przemawiających w literaturze chrześcijańskiej stronnic (zob. wyżej). Chrystus doświadczył na sobie cierpienia w całej surowości – aż do śmierci krzyżowej. W ostatnich chwilach życia skupiły się na Nim najdotkliwsze formy boleści fizycznej, psychicznej i duchowej: «Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?» (Mt. 27, 46). To okrutne cierpienie, spowodowane przez nienawiść i kłamstwo, zawiera w sobie głęboką wartość odkupieńczą. Poprzez nie Chrystus «spłacił doskonale dług i połączył ludzi z Bogiem». Poprzez swoje miłosne oddanie się w ręce Ojca, które nastąpiło w momencie największego opuszczenia i aktu najczystszej miłości, «dokonał dzieła większego niż wszystkie cuda, które zdziałał, dzieła największego na niebie i na ziemi, jakim jest pojednanie i połączenie przez łaskę rodzaju ludzkiego z Bogiem». Tajemnica Krzyża Chrystusa stawia w ten sposób w pełnym świetle ciężar grzechu i nieskończoność miłości Odkupiciela człowieka.
Życie chrześcijańskie przeżywane w wierze odwołuje się nieustannie do Krzyża Chrystusa i w Nim znajduje swoją regułę: «Gdy doznasz goryczy i przykrości, pomnij na Jezusa Ukrzyżowanego i milcz. Żyj w wierze i nadziei, choćbyś chodziła wśród mroków, bo w tych mrokach Bóg zbliża się do duszy» (List nr 20). Wiara przemienia się w płomień miłości, silniejszy od śmierci, będący nasieniem i owocem zmartwychwstania: «Nie dopatruj się innych przyczyn – pisze Święty w momencie próby – myśl tylko, że Bóg to wszystko sprawia. A gdzie nie ma miłości, połóż miłość, a zdobędziesz miłość…» (List nr 27). Bo w końcu, «pod wieczór życia, będą cię sądzić z miłości» (Słowa światła i miłości, nr 59) (op. cit. Wprowadzenie do Listu Apostolskiego, ss. 16-17).
Życie kontemplacyjne mnisze nie jest innym życiem. To jest Życie Opuszczonego.
«Jezu, drogo i życie nasze, zmiłuj się nad nami».
Amen.
† Osculum pacis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.