wtorek, 22 października 2013

AUDI FILIA:

 

POSŁUCHAJ, CÓRKO

 

[CZĘŚĆ DZIEWIĘTNASTA]

 

Skąd pochodzi Słowo? Kto mówi:

Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha, zapomnij o swym ludzie, o domu twego ojca! [Ps. 45 (44)]                                                                      

Audi filia, et vide, et inclina aurem tuam: et obliviscere populum tuum, et domum patris tui. [Ps. 44 (45)]?

Spotkanie wymaga przygotowania. Wymaga świadomości, z Kim ma być spotkaniem. Jeśli nie wiemy, stoimy jakby w próżni.

Stawia pytanie: KOGO SZUKACIE (J. 18,4; 18,7)?

„Według Ojca Świętego Jana Pawła II kapłan, na przykład realizuje to ojcostwo między innymi w konfesjonale.

Tak pisze w książce „Dar i tajemnica”, gdzie pełniąc różne role: nauczyciela, sędziego, lekarza, przyjaciela, brata, pełni rolę przede wszystkim ojca. 

 

                                                                

Podstawą tego ojcostwa są otrzymane od Boga moce Ducha, swego rodzaju promieniowanie  Boga Ojca. 

 

                  

 O tym promieniowaniu świadczy Sam Papież w różnych pismach, które ukazały się jeszcze zanim został papieżem i o czym zresztą świadczy wielu ludzi, którzy tak odbierają kontakt i w dalszym ciągu w ten sposób odbierają kontakt z Nim. Sam w czasie ostatniej pielgrzymki, słyszałem od ludzi wcale nie głęboko religijnych, którzy patrzą, mówią: „no ten człowiek, On faktycznie jest jakby ojcem wszystkich nas”



          

Jesteśmy wezwani do zrealizowania. Stąd ucieczka od ojcostwa, charakterystyczna dla naszej epoki, jest groźną dla naszego człowieczeństwa. Zarówno od tego ojcostwa w rodzinie, jak i w ogóle od realizacji postawy ojcowskiej, miłości ojcowskiej w stosunku do ludzi. Jeżeli jest taki etap, w którym przeżywamy miłość dziecięcą, to znakiem dojrzałości, jest przejść do etapu miłości ojcowskiej i macierzyńskiej, w przeciwnym razie pozostajemy rzeczywiście w płaszczyźnie jakiegoś infantylizmu, gdzie zawsze musimy być pieszczeni, chuchani, wokół nas trzeba chodzić na palcach, o wszystko się starać, a my o nikim nie myślimy.                                         

Ojciec, to jest faza wejścia w myślenie o drugim, w całkowite zapominanie o sobie, wyzwalanie się z własnego egoizmu.             


 

Dzisiaj coraz więcej autorów podkreśla, że dzisiaj naprawdę nam, którzy głosimy Ewangelię, nie wystarczy być nauczycielami. Jan Paweł II mówi, że trzeba być świadkiem. Nie wystarczy być szafarzem sakramentów. Dzisiaj potrzeba ojców. Jest to jakieś wielkie wezwanie czasu.

 

To wezwanie, kieruje się pod adresem zwłaszcza tych, którzy mówią, że wchodzą na drogę życia apostolskiego. Apostolstwo bez ojcostwa w stosunku do drugiego człowieka jest nie do zrealizowania. Niektórzy są zaszokowani, zaskoczeni: jak oni mogą nawiązać tego rodzaju kontakt z człowiekiem, którego mają prowadzić


                                                                                                                   

Dzisiaj jest wiele sierot duchowych, ludzi osieroconych, którzy nie czują Boga Ojca i ktoś ten obraz Boga Ojca musi im pokazać.


 

To jest wielki problem do rozwiązania. Tego problemu nie rozwiązuje się na poczekaniu. Do tego ojcostwa trzeba się świadomie przygotowywać. Trzeba uświadomić sobie warunki, jakie trzeba spełnić, aby dojść do takiej dojrzałej  postawy. 

Duchowe ojcostwo to cecha dojrzałej osobowości. Moglibyśmy to tak określić. Tylko wiemy, że dojrzała osobowość może wychowywać, a nie ktoś niedojrzały. Może wyrządzić drugiemu więcej szkód niż dobra. Karol Wojtyła jako biskup pomocniczy, biskup krakowski napisał: „rodzenie duchowe jest symptomem dojrzałości osoby”. Bardzo głęboko przemyślane zdanie.

Pisze to w książce znanej, która potem, gdy został papieżem, tłumaczona była na wiele języków świata, w książce „Miłość i odpowiedzialność”, która  pierwszy raz w Lublinie ukazała się w roku 1960.


  

W nim, to znaczy w tym rodzeniu duchowym - powiada papież – „zawiera się jakieś przekazanie całej osobowości”. Dopiero wtedy mogę przekazać siebie. Zauważcie, bo dopóki jestem nauczycielem - przekazuję wiedzę. W każdej innej funkcji, ja przekazuję, coś zewnętrznego, co ja nabyłem.                                    

SIEBIE PRZEKAZUJĘ W POSTAWIE OJCA.                                                             

I ciekawa rzecz, pojawia się teraz coraz więcej takich refleksji naukowych, ale z wielkim zastosowaniem praktycznym, które wskazują, na przekaz wiary, że przekazać wiarę może tylko ten, kto w stosunku do tego drugiego człowieka jest jak ojciec

Jest takie powiedzenie nawet: wiara ojców. Faktycznie to cała tradycja to jest przekaz z ojca na syna. To jest danie siebie. Danie swojej postawy. Danie swojego świadectwa, a nie przyjście jakieś okazyjne na spotkanie; jakaś akcja, która ma coś zrobić, tak jak dojrzałość.



Do dojrzałości kobiety pisze jeden z autorów, także niezamężnej, należy: prawdziwa macierzyńskość, tak do pełni męskości należy: wysoki stopień autentycznego ojcostwa. Był taki czas, że macierzyństwem świadomym, macierzyństwem nieświadomym zajmowano się w różny sposób, potem nastąpiła pewna ewolucja, poszliśmy ku rodzicielstwu. Teraz coraz więcej mówi się o ojcostwie. Te dwie sprawy są tak komplementarne, że pełne wychowanie nie może się zrealizować tylko jakby wtedy, kiedy brak kogoś z rodziców, kiedy nie ma tego elementu specyficznie także w pewnych aspektach, różniącego się między sobą i jednocześnie uzupełniającego. Dlatego postawa ojcowska, postawa macierzyńska to jest jakieś zabezpieczenie własnego człowieczeństwa - ochrona przed jego wynaturzeniem

 

 

Niestety, dzisiaj ojcostwo, tak jak macierzyństwo, bo te dwie sprawy są ze ściśle z sobą powiązane, nie jest w wielkiej cenie. Jeden z autorów, w artykule pt. „Wyrzucenie ojca” pisze tak: „do cech charakterystycznych współczesności należy rewolta przeciw ojcu”. Nienawiść i bunt przeciw niezrozumiałemu, kapryśnemu, tyrańskiemu ojcu, to upatrzony temat literatury końca tego wieku. Demokraci, anarchiści i kolektywiści krytykują ojca i jego hegemonię, jego autorytet w imię tzw. równości. Drastycznym tego przykładem, o czym ja już kiedyś wspominałem, jest mówienie o tzw. kompleksie Edypa, kiedy to stosunek syna do ojca redukuje się do ojca jako seksualnego posiadacza matki. Ojciec staje się w pewnych środowiskach karykaturą, niepotrzebny w rodzinie, zresztą często nieobecny. Być może, że  sam przez tę swoją nieobecność w tej swojej rodzinie się zdegradował jako niepotrzebny.

I kryzys dzisiejszej rodziny ma swoje źródło w kryzysie ojcostwa, może bardziej nawet niż w kryzysie macierzyństwa, bo coraz więcej autorów, dochodzi do wniosku, że podłożem ostatecznym jest kryzys ojcostwa, a z nim się ściśle wiąże kryzys macierzyństwa. Wiele rodzin, jak się podkreśla, posiada męża kobiety, który nie pełni zupełnie funkcji ojca. To swego rodzaju błąd, błędnie rozumianej demokratyzacji życia, dążenie do prawnego zrównania, to znaczy wyeliminowania różnic. Jeżeli nie ma różnic, no to pewnie że kobieta może zastąpić, matka może we wszystkim zastąpić ojca. I odwrotnie powinno tak być, jeżeli nie ma różnic. Likwidacja ojcowskiego autorytetu, mocy, jak i anarchizm, tendencje anarchistyczne one dają o sobie znać. Wielu ojców samych rezygnuje ze swego autorytetu,

Trzeba więc w interesie człowieczeństwa, w interesie człowieka, który ma być wychowany - ratować ojcostwo

Każdy ojciec powinien codziennie prosić Boga, by mógł dobrze reprezentować Boga Ojca wobec swojego dziecka.



A każdy, zajmujący jakieś odpowiedzialne stanowisko czy posiadający odpowiedzialność za drugich, powinien prosić o to samo, z jeszcze większą siłą; zwłaszcza ten, kto posiada władzę, powinien być reprezentantem Boga Ojca i tak ją sprawować, jak sprawuje ją Bóg Ojciec w niebie.


 

O to woła literatura. Historia ojcostwa w rodzinie, to historia kultury. Coś z głębi Bożej miłości powinno być w miłości Ojca. Im więcej tego w nim jest, tym bardziej dziecko widzi w nim odbicie Bożej miłości. Rodzi się zaufanie, nadzieja. Jeżeli to jest, to znaczy, że dobrze funkcjonuje jego naturalny, a także nadprzyrodzony organizm. 

W naszych różnych spotkaniach i konferencjach, w rozmowach z ludźmi, trzeba mieć na uwadze cel wszystkiego, właśnie ten punkt kulminacyjny wszystkiego, tę górę, na którą trzeba się wspiąć, a z której wielu zeszło. To jest pilna potrzeba czasu. Wielkie i trafne było dobranie tematu do tego Roku, będącego wigilią Roku 2000, to jest jakby symbol, że wszystko co jest naszą nadzieją w III tysiącleciu, może się urodzić. Jeżeli dojdzie do prawidłowego spotkania i uczczenia Boga Ojca. Także przez naśladowanie Go we własnym życiu. 

 

                                     

Dlatego w czasie tych Rekolekcji Świętych dobrze jest, abyśmy pomyśleli i o tej perspektywie naszego życia. Naprawdę, jeżeli chcemy osiągnąć doskonałość, to z tej perspektywy nie możemy się zwolnić. To skazujemy siebie na niedorozwój, mówię to bardzo mocno, ale naprawdę tak: na degradację ludzką, gdy nie mamy odwagi wejść w tę perspektywę, która łączy w sobie dwa jakby pozytywne bieguny, które obrazowane są na ziemi przez prawdziwą matkę i prawdziwego ojca. Amen.”

                                                 

[Wykorzystano w tym miejscu fragment archiwalnej konferencji, wygłoszonej przez śp. ks. dra Romana Foryckiego SAC podczas Rekolekcji Świętych w Roku Boga Ojca (1999 r.) w Collegium Marianum w Wadowicach.]. 

 

Osculum pacis

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.